Muzyczka xD

sobota, 31 maja 2014

Rozdział XII

Diego.
- Mamo, spóźnię się! - powiedziałem, wybiegając ze swojego pokoju. Cholera! Była już prawie że 9, a właśnie o 9 zaczynały się zajęcia z tańca. A ja jestem w kropce. Normalnie bosko. Jeśli za 5 minut mnie tam nie będzie, będzie źle.
- Nie spiesz się tak. Żebyś mi gdzieś tam nie zemdlał po drodze. - powiedziała moja mama, rzucając mi opakowanie tych piekielnych tabletek. Jak ja ich nienawidzę... W szkole byłem dopiero po jakiś 15 minutach. Wbiegłem spóźniony na zajęcia. Gregorio spojrzał na mnie morderczym wzrokiem.
- Em... Przepraszam za spóźnienie. - wydusiłem, od razu odkładając torbę i zajmując swoje miejsce. Nauczycielowi jednak zachciało się drążyć temat.
- Wiem że jesteś tu nowy, ale w dawnej szkole nie było zasady, że nie wolno się spóźniać? - spytał, tym swoim dziwnym tonem.
- Nie chodziłem wcześniej do szkoły. Przepraszam, spóźniłem się bo zaspałem. - spróbowałem jakoś to wyjaśnić. Na marne.
- To nie jest żadne wyjaśnienie, panie Hernandez. Nie dość że jesteś z materiałem do tyłu, to jeszcze spóźniasz się na moje zajęcia. Ze mną się nie zadziera, wiesz o tym? Zostajesz dzisiaj po lekcji.
- Ale ja nie mogę! - zaprotestowałem. Nie mogłem, po prostu nie mogłem. W końcu zaraz po zajęciach z Gregorio są zajęcia z Pablo a po wszystkich zajęciach muszę być w domu od razu.

Violetta.
Jakim cudem Gregorio zostawia kogokolwiek po lekcji? Wydaje mi się że nauczyciel zechciał wreszcie ogarnąć klasę i zająć się tym że ktoś z nas jest do tyłu, samemu go ucząc. Przejmuje zadanie Francescy. Diego nie wydawał się zachwycony tym że musiał zostać. No i chyba nie zamierzał zostawać. Gdy tylko zabrzmiał dzwonek, zobaczyłam jak chowa się za Camilą i Francescą, wychodząc z sali. Jestem pewna że Gregorio mu tego nie odpuści. Ale cóż, nie moja sprawa. Byliśmy już po chwili na zajęciach z Pablo. Niedługo szykowało się przedstawienie. Wszyscy się cieszyli, wraz ze mną. Do momentu w którym usłyszałam że  JA zaśpiewam z DIEGO. Może da się coś zrobić by to Francesca z nim zaśpiewała? Ona pewnie się ucieszy.
- Dobra, a teraz uciekinier do Gregorio. - powiedział Pablo, patrząc na Diego, który wywrócił oczami. Nie chciał tam iść... Ale poszedł, chcąc nie chcąc. Już po zajęciach podeszłam do Pablo.
- Mam takie pytanie : Muszę śpiewać z Diego?
- Tak, musisz. Wydaje mi się że na scenie nie powinniśmy kierować się sympatią. - powiedział po czym po prostu poszedł. On to robi specjalnie czy jak? Dobra, zaraz po tym jak Diego wyszedł od Gregorio, poszłam do niego. Musieliśmy to razem zaśpiewać, nie było innej opcji. Niestety chłopak stwierdził tylko że źle się czuje i nie ma siły już dzisiaj tutaj siedzieć. Po prostu poszedł do domu, wcale nie zwracając uwagi na to że t piosenkę jednak musimy przećwiczyć razem.

niedziela, 25 maja 2014

Rozdział XI

Diego :

- No dobra, ostatni raz i idę. Umówiłam się z Violettą. - powiedziała Francesca. Byliśmy w ogrodzie, powtarzając kroki taneczne na zajęcia. Dlaczego w ogrodzie? Bo tam było najwięcej miejsca, a mieliśmy już dość siedzenia w studio. Powtórzyliśmy ostatni raz kroki. Potem odprowadziłem ją do drzwi. Rozumiałem że nie może zostać u mnie dłużej bo idzie dzisiaj na noc do Violetty. Podobno często sobie takie nocowanie urządzały.
- Do widzenia pani Hernandez. - powiedziała Francesca, chcąc już wyjść. Moja mama wyłoniła się z kuchni.
- Już idziesz? Nie zostaniesz na kolacji? Będzie za chwilę.
- Umówiłam się z przyjaciółkami, niestety muszę już iść. Do widzenia. Cześć Diego. - zanim wyszła pocałowała mnie w policzek. Zamknąłem za nią drzwi.
- Miłą masz tą koleżankę. - powiedziała moja mama, idąc do kuchni. Poszedłem za nią.
- Ta... - usiadłem na krześle przy stole. - Mamo, mogę cię o coś spytać?
Postanowiłem zacząć temat. Wiedziałem że najprawdopodobniej nie powie mi prawdy, ale spróbować zawsze warto.

Francesca :

Już po jakieś godzinie byłam u Violetty. Musiałam wcześniej wrócić do domu i jakoś się ogarnąć. I tak spóźniłam się na spotkanie z nimi. Gdy weszłam, siedziały już na łóżku u Violetty. Camila spojrzała na mnie, od razu gdy przekroczyłam próg pokoju przyjaciółki.
- Spóźniona. - odezwała się rudowłosa.
- Wiem, pomagałam dzisiaj Diego. Ktoś w końcu musi go nauczyć. - powiedziałam siadając obok Violetty.
- Wydaje mi się że za dużo czasu poświęcasz temu chłopakowi. - odezwała się szatynka siedząca obok mnie. - Zakochałaś się czy jak?
- Pff! Nie! Po prostu jest fajny, a ktoś i tak musi mu pomóc. A jak nie ja, to kto?
- Ktoś równie miły co ty, Francesca.
- Tak? To może ty mu pomagaj?
- Ja z wielką chęcią bym mu pomogła. - odezwała się Camila. Vilu wywróciła oczami.
- Już mi się nie chce tego słuchać.

Diego :

- Oczywiście, pytaj o co chcesz. - powiedziała moja mama. Stała tyłem do mnie, akurat robiąc coś na blacie. Łatwiej byłoby gdyby na mnie spojrzała.
- Powiesz mi z kim naprawdę rozmawiałaś kiedy wszedłem do kuchni? Dzisiaj, jak wróciłem z zajęć. - spytałem. W tym momencie postanowiła spojrzeć w moją stronę.
- Powiedziałam ci prawdę. Dlaczego sądzisz że kłamie? - zapytała.
- Bo słyszałem końcówkę rozmowy. Albo mi się wydaje, albo rozmawiałaś z nauczycielem ze studio. Albo... Z moim tatą? Albo z jednym i z drugim. - powiedziałem i jakby nigdy nic wstałem i nalałem sobie soku do szklanki. Moja mama patrzyła na mnie nieco zdziwiona. Znowu wspominam o ojcu, co może ją lekko irytować.
- Dlaczego cały czas poruszasz temat ojca, Diego? Mówiłam ci już że nie ma szans na to byś go poznał. Pogódź się z tym.
- Nie rozumiesz że mi go brakuje? - spytałem. Wiedziałem że i tak pewnie nie zgodzi się bym go poznał, ale po marudzić jej zawsze można.
- Nie wystarczy ci to że masz mnie? A teraz przestań już marudzić, kolacja za chwilę. Odkąd tu przyjechaliśmy jesteś nieznośny.
- Bo wiem że gdzieś w tym mieście jest mój ojciec, ale ty nie chcesz nawet mi powiedziec kto nim jest! Mam prawo znać swojego ojca! - powiedziałem. Od razu pobiegłem do swojego pokoju i zamknąłem się w nim na klucz. Nie miałem ochoty już jej dzisiaj widzieć.

***

Dobra, koniec rozdziału :D
Szykuje dla was niespodziankę, ale jak narazie nie zdradzę wam jaką :D tajemnica xd A.. No i znowu zastanawiam się czy nie zrobić ileś tam komentarzy - next. Bo już lekką przesadą jest to że wszyscy czytacie i zakładka wyłączona, a ja się zastanawiam dla kogo piszę.

poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział X

Diego. 
Już po chwili razem z Francescą wracaliśmy do studio. Nie spieszyło nam się na zajęcia, więc po drodze zahaczyliśmy jeszcze o budkę z lodami. Ostatecznie doszliśmy dopiero na drugą lekcję, a konkretnie lekcje tańca. Pamiętam że nie bardzo lubiłem te zajęcia i to chyba się nie zmieni. Przebrałem się i ruszyłem do sali. Była już tam Violetta, a obok niej Leon i Tomas. Jak będą tak w trójkę chodzić, to tylko mi się humor pogorszy, a szczerze mówiąc ulżyło mi gdy mogłem się wygadać Francesce.
- Gdzie cie wcięło wcześniej? - spytała Violetta, gdy Leon i Tomas na chwilę się oddalili. Co ją to obchodziło? Jej zachowania czasami nie rozumiem. Może w końcu zapytać Fran, mnie podobno nie lubi. - Twoja mama nie będzie zachwycona jak dowie się że wagarujesz. I to jeszcze na lekcjach z dyrektorem studio? Nie ładnie.
- To chyba nie jest twoja sprawa. - stwierdziłem, od razu zaczynając się rozgrzewać. Nie za bardzo miałem ochotę na rozmowę z Violettą. Może wtedy gdy ogarnę że ten sen do mnie nie wróci, będę mógł z nią normalnie porozmawiać. Zastanawia mnie dlaczego śniła się mi akurat Violetta. Postanowiłem jednak nie myśleć o tym, przynajmniej nie teraz. Powinienem skupić się na zajęciach żeby po raz kolejny nie zostać w tyle. Nie mam zamiaru zostawać po zajęciach. Swoją drogą już się boję kto tutaj będzie nauczycielem. Nie żeby coś, ale wydaje mi się że widziałem Jackie. Jeśli to ona ma z nami zajęcia, to nic, tylko kopać sobie grób. To że mnie nie lubi chyba się nie zmieni. Chyba że aż tak bardzo nie lubiła mnie dlatego że Gregorio był (a może jest? Kto tam wie.) moim ojcem. Po chwili przyszła Francesca. Od razu podeszła do mnie, bo Violetta była już z Tomasem. Cały czas się ktoś obok niej kręci, albo mi się wydaje. Dobra, koniec myślenia o takich rzeczach. Za chwilę zaczynają się zajęcia. Gorzej już być nie może. Ciekawe czy cokolwiek potrafię czy ośmieszę się przed wszystkimi. To co tańczyłem na egzaminie wstępnym było nauczone razem z Francescą. Nie rozumiem dlaczego mi tak pomaga, ale to miłe z jej strony. Po chwili do sali wszedł... Gregorio? Nie no, serio? Widzę że mój sen zachował jednak niewielką cząsteczkę normalności. Sam nie wiem czy się cieszyć czy raczej zwiać z sali. Nie wiedzieć czemu, gdy tylko wszedł, jego wzrok utknął na mnie.
- Widzę że mamy nowego ucznia. - odezwał się po chwili. Czyżbym był tutaj jedynym nowym uczniem?  Chyba tak... Nie przyjęli nas aż tak zbyt wielu, wszyscy są w jednej klasie. Tylko ja z nimi jestem, Francesca jakimś cudem ubłagała twierdząc że pomoże mi nadrobić zajęcia. - Przedstawisz się może klasie? Bo na poprzednich zajęciach podobno cie nie było.
Dziwnie było po raz kolejny słuchać tego oschłego głosu z ust Gregorio. Mój sen był na serio strasznie powalony. Odwrócona rzeczywistość?
- Diego. Diego Hernandez. - ta, właśnie. Hernandez. A wiecie kiedy się dowiedziałem że to jest moje nazwisko, a nie Dominguez? Kiedy zobaczyłem swój paszport. Fajnie, co nie? Nawet nazwisko mam inne niż w śnie.
- Hernandez... - powtórzył moje nazwisko, pewnie po to by zapamiętać, po czym rozpoczął zajęcia.
Po wszystkich zajęciach mogłem już na szczęście wrócić do domu. Gdy wszedłem, usłyszałem głos swojej matki. Rozmawiała z kimś przez telefon.
- Chyba nie muszę mówić ci wszystkiego. Powinieneś cieszyć się że przywiozłam go do Buenos Aires i jeszcze wysłałam do studio. Masz chociaż satysfakcję z tego że czegokolwiek go nauczyłeś. Chyba że ci się nie uda, bo jak narazie to widzę że uczy go ta jego koleżanka.... No i co że ma zaległości? To ty powinieneś się zając tym, by ich nie miał... Kto jest nauczycielem, ty czy Francesca? - spytała, a ja w tym momencie wszedłem do kuchni - Muszę kończyć, cześć.
- Z kim rozmawiałaś? - spytałem obojętnym tonem. Pytałem, chociaż dobrze wiedziałem z kim rozmawiała. To chyba jasne że z Gregorio. Nikt mi nic nie musi tłumaczyć. Ale niech oboje myślą, że ja nic nie wiem. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
- Z nikim ważnym, to ktoś z pracy. Jak było w szkole? Nie masz jeszcze dość? - spytała, z nutką nadziei w głosie. Chyba jednak zmieniła swoje zdanie co do mojego spotykania się z ojcem, chociaż nawet nie wiem że jest moim ojcem. Może grozi jej, że mi powie? Kto go tam wie, do wszystkiego jest zdolny.



***
Tak, tak. Czyżby Patrycja już chciała przekazać wam link do bloga, gdzie znajduje się prolog? :D
http://smierc-laczy-na-zawsze.blogspot.com/
Ostrzegam że jak narazie jest tam tylko prolog, i tak będzie do momentu w którym Nath skończy zwiastun. (znowu takie tam tortury ^^).
No dobra, może bez przesady... Ewentualnie w przyszłym tygodniu tam coś wstawię xD Chociaż nie spodziewałabym się by tak było, ponieważ 26 maja rozpoczyna się nabór do szkół ponadgimnazjalnych w moim województwie i jeśli nawet znajdzie się taki dzień w którym będę miała więcej czasu to najpierw uzupełnię to piekielne podanie a potem pojadę do tej szkoły, żeby już mieć z głowy :D Dobra, nie rozpisuje się już XD
Co do nazwiska Diego, postanowiłam jednak używać Hernandez(dobrze piszę?). Nie wiem czemu, ale lepiej mi to tu brzmi :D
Dzisiaj wszystko z perspektywy Diego, ponieważ miało być więcej, ale domyśliłam się że już prawie 19:30 a ja nic nie potrafię na niemiecki. No to ciao xD

piątek, 16 maja 2014

Tak sobie myśle i...

Tak sobie myślę i ... Nie będzie 4 części One Shota "Miłość? Jak będę chciała pocierpieć, przytrzasnę sobie rękę drzwiami". Nie? Zamiast tego będzie... Uwaga, uwaga! Nowy blog ! xD Ta oto historia zostanie tam zawarta, dłuższa, bardziej szczegółowa. Podoba się wam? ^^ Mam nadzieje że tak. Jak narazie zajmę się dopiero wyglądem bloga, więc musicie poczekać xd

czwartek, 15 maja 2014

Rozdział IX

Diego. 
- Co tutaj masz? - spytała Francesca, biorąc do ręki kartkę którą jeszcze chwile temu miała w ręku Violetta. Zaczęła czytać. Po chwili dopiero się odezwała. - Piękne. Twoje? O kim?
- Em... O nikim. Tak po prostu przyszły mi nagle do głowy słowa. - uśmiechnąłem się do Fran. Co? Po części to w końcu prawda, co nie?
- Naprawdę piękna. Zaśpiewasz mi ją? - poprosiła, robiąc słodkie oczka. Nie potrafiłem jej odmówić, więc od razu zacząłem grac. Jeśli Violetta usłyszała, Francesca też może. Po chwili na szczęście skończyłem już grac. Francesca stanęła obok mnie, cały czas patrząc na słowa piosenki.
- Od tak po prostu wpadły ci do głowy? - spytała, lekko zdziwiona - Wydaje mi się że mają one jakieś głębsze znaczenie.
- Nie chce o tym gadać, Francesca. - powiedziałem, zabierając jej kartkę. Schowałem ją od razu do swojej torby.
- A więc jednak coś jest na rzeczy. Mów o co chodzi. - powiedziała, od razu ciągnąc mnie gdzieś gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał. W sumie racja. Powinienem o tym porozmawiać z kimś bliskim, a narazie jedyną bliską osobą która nie zabierze mnie do psychologa po usłyszeniu takiej historii jest Francesca. Postanowiłem więc wszystko jej opowiedzieć, nawet jeśli przez to spóźnię się na zajęcia. Po chwili siedzieliśmy już w parku, niedaleko studio.
- To gadaj. - dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, by zachęcić mnie do zwierzeń.
- Wiesz... Nie wydaje mi się by każdy był w stanie to zrozumieć. Zapewne nie wiesz, że kompletnie nic nie pamiętam, przed pobudką w szpitalu. Może z wyjątkiem snu. Takiego straszne dziwnego snu... Po prostu inne życie. Idealne życie, w którym prawie wszystko szło po mojej myśli. Czasami żałuje że się z niego obudziłem. Co ja gadam? Czasami? Zawsze żałuje. Miałem tam naprawdę bliskich przyjaciół, dziewczynę... O niej właśnie jest piosenka. Nadal po prostu nie mogę zrozumieć tego jakim cudem po prostu stworzyłem sobie swój ideał w głowie. Nawet jeśli ona istnieje... Nigdy nie będzie ze mną. Powoli przyzwyczajam się do tego, że to życie nie ma kompletnego sensu.

Violetta. 
Nie ma ani Fran, ani Diego. Naprawdę interesuje mnie to dlaczego porwała go tuż przed jego pierwszymi zajęciami. Nie powinnam jednak teraz się tym przejmować, tylko skupić się na zajęciach. Po chwili podszedł do mnie Leon.
- Francesca nadal szwenda się z tym nowym? Na serio? Tylko się pojawia, a już wprowadza zamęt. - powiedział. Chyba nie tylko ja zauważyłam że Fran trzyma się niebezpiecznie blisko tego Hiszpana. Po prostu nie wyobrażam sobie żeby oni jeszcze byli razem. Aż mi się nie dobrze robi... Ale ważne, by była szczęśliwa.
- Jak widzisz, polubiła go. I to bardzo. - powiedziałam i zerknęłam na nuty, które trzymałam w ręku. Tak trochę podkradłam je Diego. Ale w końcu sam je zostawił. - Może nie jest aż taki zły, ale trzeba go lepiej poznać?
- O czym ty w ogóle gadasz? Przychodzi, kradnie nam Francesce i zadowolony.
- On skrywa w sobie jakieś dobre strony, jak każdy. Ale ja chyba nie chce ich poznawać. Nie rozmawiajmy o tym.

niedziela, 11 maja 2014

"Miłość? Jak będę chciała pocierpieć, przytrzasnę sobie rękę drzwiami." (połączona cześć 1, 2 i 3)

Takie przypomnienie :D Ktoś jeszcze pamięta tą historię? A ktoś jeszcze jej nie zna? Dostałam prośbę, by napisać 4 cześć. Więc... No cóż, piszę. Ale najpierw przypomnienie. Mam nadzieje że nie będziecie błagać o kolejne części, bo chyba założę do tego kolejnego bloga, haha xD
A co do tego że przestaje pisać... Zostaje, ale rozdziały będą rzadziej, do momentu wystawienia ocen.
Miłego czytania !
*** - tak będę oznaczała zmianę części xD

***

- Haha! Nie przypominaj mi! - powiedziała po raz kolejny Violetta, oglądająca akurat zdjęcia z dzieciństwa razem z Diego. Od samego początku byli najlepszymi przyjaciółmi i mieli nadzieje że tak będzie już zawsze. Nadzieja w końcu zawsze umiera ostatnia. Dziewczyna spojrzała na wskazówki zegara.
- O rany! Diego, jestem już spóźniona! Za 10 minut mam spotkanie z Leonem! Cześć! - powiedziała Violetta łapiąc torebkę. Pocałowała chłopaka w policzek, zostawiając na nim uroczy ślad wiśniowego błyszczyka którego dziewczyna przeważnie używała. Chłopak dotknął tego śladu koniuszkami palców i uśmiechnął się szczęśliwy jak małe dziecko. Od dawna podobała mu się Vilu, jednak ze względu na przyjaźń i związek Violetty z Leonem postanowił nikomu o tym nie mówić.
~ Następnego dnia ~
- Diego, ty jej to musisz powiedzieć. - powtórzyła już chyba po raz setny Camila. Chłopak zaczynał żałować że jej wszystko powiedział. W tym czasie do sali weszła szczęśliwa para - Leonetta. Ostatnio wszyscy tak na nich mówili. Było to dla nich prostsze. Diego odpowiadała jednak bardziej wersja "Dieletta", jednak skutecznie to ukrywał. Cami trzepnęła go w łeb i wywróciła oczami.
- No co? Nie chciałbyś posmakować tego jej wiśniowego błyszczyka prosto z jej ust? - zaśmiała się Camila, tak jakby specjalnie chciała go sprowokować. Diego jednak był silny. Dawał wszystkim którzy znali jego tajemnice przykład. Jeśli kogoś kochasz, puść to wolno. Dopiero kiedy wróci, jest twoje. Jednak Diego nie zamierzał mówić dziewczynie o tym co czuje. Dlaczego? Uważa się za jej przyjaciela, więc nie potrafi wyrządzić jej żadnej krzywdy. Miał dość patrzenia na te "cukierkową Leonette", jednak jeśli jego przyjaciółka jest w tej parzę szczęśliwa nie będzie się w nic wtrącał. Czuł że z każdym dniem coraz bardziej ją traci.
- Camila, czy ty specjalnie mnie denerwujesz? - zapytał odwracając się w kierunku dziewczyny.
- Nie, no co ty! Ja cie nie denerwuję. Prowokuje, ale nie denerwuję. - dziewczyna uśmiechnęła się w stronę Diego, co jeszcze bardziej go wkurzyło.
- Jak ja z tobą wytrzymuje? No jak?
- Jestem twoją przyjaciółką. Jedyną która zna twój sekrecik i której możesz się wygadać, więc musisz wytrzymać misiaczku.
- Zaraz cie... - zaczął chłopak, ale nie dokończył, ponieważ Pablo zawołał jego i Violette na scenę. Od samego początku twierdził że Violetta powinna zaśpiewać z Diego, nie z Leonem. To było właśnie dla Leona trochę irytujące. Camila przyglądała się uważnie dwójce przyjaciół stojącej właśnie na scenie. Kiedy tylko Diego starał się przysunąć do Violetty, ona go odpychała nie wiedząc że go tym rani. Gdy tylko skończyła się ta nieszczęsna piosenka Diego tak jak zawsze jak najszybciej zeskoczył ze sceny i wyszedł z sali. Od jakiegoś czasu nikt już za nim nie biegł, bo wszyscy wiedzieli dobrze co zrobi. Do Camili chcącej jednak wyjść za chłopakiem podeszła Violetta.
- Wiesz o co mu chodzi?
- Wiem, nie mogę powiedzieć. - odpowiedziała tajemniczo rudowłosa po czym pobiegła za chłopakiem znikającym w drzwiach jednej z sal.
- O co mu chodzi...? - spytał Leon podchodząc do Violetty.
- Nie mam pojęcia, ale spotykam się z nim dzisiaj wieczorem. Wyciągnę to wtedy od niego, przecież zawsze sobie wszystko mówimy.
~Wieczorem~
Diego siedział w swoim pokoju brzdąkając na gitarze. Dopiero po jakimś czasie zorientował się że za chwilę spotyka się z Violettą. Nie chcąc spóźnić się na spotkanie z przyjaciółką narzucił szybko kurtkę i wybiegł z domu. W pewnym momencie musiał przebiec przez ulicę by na czas dostać się do parku, czyli miejsca spotkania z Violettą. Zapomniał jednak spojrzeć najpierw czy nic nie jedzie i wpadł pod samochód. Violetta w tym czasie szła sobie spokojnie na miejsce spotkania. Minęła ją karetka jadąca na sygnale, jednak dziewczyna nie bardzo zwróciła na to uwagę, ciesząc się na spotkanie z przyjacielem. Kawałek dalej dostrzegła zbiorowisko ludzi. Zaciekawiona podeszła.
- Przepraszam... - zwróciła się do kogoś kto nadal patrzył w miejsce wydarzenia - Co tu się stało?
- Jakiś chłopak wpadł pod samochód. - odpowiedziała jej jedna z osób które widziała całe zdarzenie. Violetta zaczęła się przepychać do przodu, sama nie wiedząc dlaczego. W tym momencie zobaczyła Diego. Tak, Diego. Nie chciała w to uwierzyć. Widok przyjaciela lezącego na ziemi, nieprzytomnego sprawiał że czuła się okropnie.
- Dlaczego właśnie on...? - szepnęła przyglądając się jak bezradni lekarze starają się przywrócić mu życie. W końcu się poddali. Poddali się... Jeden z lekarzy powiedział w końcu że nie jest w stanie nic zrobić. W tym momencie po policzkach Violetty zaczęły lecieć tysiące łez. Przyglądała się jak jej przyjaciel, ktoś kogo kochała nad życie znika w czarnym worku na zwłoki. Ktoś w końcu zauważył stan dziewczyny i odciągnął ją do ławki, widząc że ledwo co utrzymuję się na nogach.
- Co się stało? Dobrze się czujesz? - spytała troskliwie jakaś starsza pani, na co Violetta zareagowała tylko głośnym płaczem.
- On... Jego już nie ma... Nie ma go! - prawie krzyknęła dziewczyna. Starsza pani zaczynała chyba rozumieć o co chodzi, więc nie drążyła tematu.
~W dniu pogrzebu Diego~
Violetta siedziała cały czas przy trumnie chłopaka, starając się zrozumieć że tak musi być. Ale dlaczego? Tego nie rozumiała... Wiedziała tylko jedno. Że tylko jego zawsze kochała.

***

"Wróciłem do ciebie, stoję tu jak dawniej!
Chciałbym Cię przytulic - kocham Ciebie Skarbie !
Śmierć zabrała mnie, lecz moja dusza pozostała. 
Obiecałem Ci że nigdy nie zostaniesz sama!
A to uczucie było zawsze silniejsze od śmierci... 
Nikt nie rozerwie tej więzi!"


Minęło sporo czasu od śmierci Diego, jednak Violetta nadal nie mogła się pozbierać. Już dawno zerwała z Leonem, prawie wcale nie chodziła do studia. Muzyka stała się dla niej tylko przykrym wspomnieniem. Pasja, którą wcześniej dzieliła z przyjacielem straciła dla niej sens. Brakowało jej tych wieczorów w których siedziała z Diego i śpiewała razem z nim. Tych wspólnych wypadów na biwaki ich rodzin. Tak świetnie się dogadywali, a w jednej sekundzie wszystko przepadło. Kolejny dzień w którym Violetta siedziała w swoim pokoju wpatrując się w swój pamiętnik. Czytała każde wspomnienie związane z Diego. Brakowało jej tych kłótni, wygłupów i troski jaką obdarzał ją chłopak. O tym że był w niej zakochany dowiedziała się od Camili... Dziewczyna wszystko brała na siebie, twierdząc że to by się nie wydarzyło gdyby powiedziała wcześniej całą prawdę. Jednak Violetta była pewna że to właśnie jej wina, nie wina Camili.
Dziewczyna spojrzała na zegarek. Orientując się że już jest około 18 szybko wstała z łóżka i ruszyła się trochę ogarnąć. Jak zwykle o tej porze szła na cmentarz. Nie chciała ominąć ani jednego takiego dnia. Będąc tam czuła że Diego jest obok niej. Potrafiła siedzieć tam nawet kilka godzin, gadając cały czas, mając nadzieje że ją słyszy i rozumie.
- Violetta, znowu wychodzisz? - spytał German patrząc jak jego córka zmierza ku drzwiom.
- Tak, wychodzę. Chyba nie masz nic przeciwko? Wiesz gdzie idę...
- Dobrze, idź. Tylko tym razem nie siedź tam zbyt długo, to i tak bez sensu. - powiedział po czym udał się do swojego gabinetu. Violetta wiedziała że tylko ona rozumie dlaczego tam chodzi... Od razu ruszyła tam gdzie ma iść. Po drodze kupiła jeszcze jedną białą różyczkę. Codziennie zostawiała jedną, ani jednego dnia sobie nie odpuściła.  Kiedy doszła na cmentarz było zupełnie pusto. Najwyraźniej nie każdy miał potrzebę odwiedzania grobu bliskiej osoby tak często jak Violetta. Kiedy w końcu doszła do nagrobka na którym widniało "Diego Dominguez" ułożyła białą różyczkę i usiadła na ławce. Jak zawsze w tym momencie zaczynała płakać, nie wierząc że to właśnie on. Sama już wolałaby być na jego miejscu. Wiele razy wyobrażała sobie że jak się odwróci zobaczy go tam. Całego i zdrowego, czekającego aż go przytuli. Nigdy jednak nie stawało się to rzeczywistością. Patrzyła na szary nagrobek, starając się zrozumieć sens całej tej sytuacji. Wiele razy gdy tylko spotkała mężczyznę który siedział za kierownicą samochodu który zabił jej przyjaciela, miała ochotę właśnie jego rozjechać w tej sam sposób. Albo kogoś z jego bliskich, by zrozumiał jakie to dla niej ciężkie. On jednak nadal bezkarny chodzi po świecie, nie myśląc nawet o tym że przy grobie osoby którą zabił z białą różyczką codziennie siedzi zapłakana dziewczyna. W pewnym momencie usłyszała kroki. Odwróciła się. Kogo zobaczyła? Leona... Tylko jego jej tu brakowało.
- Nadal tu siedzisz? - spytał stając za dziewczyną. Nienawidził patrzeć jak cierpi, w końcu nadal ją kocha.
- Ja go kochałam... Kocham, zrozum to Leon. - powiedziała nadal patrząc przed siebie. Z jej oczu nadal leciały łzy.
- Wiem... Ale on nie żyje.
- Musisz mi to ciągle przypominać?! Po co w ogóle tu przyszedłeś?! Żeby mnie bardziej zdołować?!
- Nie... Przepraszam. Naprawdę lepiej już pójdę, nie chce byś się na mnie złościła. - powiedział chłopak, po czym jak najszybciej opuścił najbliższe otoczenie Violetty. Około 21 po Violette w końcu przyjechał Ramallo, twierdząc że powinna już wracać do domu. Nie bardzo chciała, najchętniej zostałaby przy grobie cała noc. Jednak było to niemożliwe, bo ojciec prędzej czy później by ją stąd zabrał. Rozumiał cierpienie swojej córki, jednak uważał za przesadne by spędzała pół swojego życia na cmentarzu wpatrując się ciągle w nagrobek.

~ W nocy ~
Violetta siedziała na łóżku, cały czas nie mogąc zasnąć. Często zdarzały jej się bezsenne noce. Uspokajał ją i usypiał nagrany na komórce śpiew Diego. Była to jedna z największych pamiątek po Diego. Wzięła słuchawki i zaczęła słuchać, powoli zasypiając. Po jakimś czasie wydawało jej się że się obudziła. Zorientowała się że to tylko sen, gdy w drzwiach pokoju zobaczyła Diego. Wstała i od razu do niego podbiegła i przytuliła go. Ten sen był spełnieniem jej marzeń. Mogła w końcu go przytulic, normalnie z nim porozmawiać.
- Violetta... Przepraszam... - powiedział od razu. Violetta zdała sobie sprawę że rozmawia teraz z tym prawdziwym Diego. W jakiś sposób musiał się z nią w końcu skontaktować, nie mógł patrzeć na jej łzy.
- Dlaczego ty mnie przepraszasz? - spytała zdziwiona przyglądając się chłopakowi.
- Jak to dlaczego? To wszystko tylko i wyłącznie moja wina. Przeze mnie ciągle płaczesz. Z mojej winy zerwałaś z Leonem. To ja sprawiłem że nie jesteś szczęśliwa.
- Nie miałeś na to wpływu! - prawie krzyknęła Violetta.Obwiniał się tak samo jak ona obwiniała się o jego śmierć.
- Może i nie miałem... Jednak ty również się nie obwiniaj. Kocham cię... - powiedział. Zauważył w oczach dziewczyny łzy. Pierwszy raz jej to powiedział i to tylko w jej śnie. Po jego śmierci.
- Ja ciebie też kocham. - odpowiedziała zbliżając się do niego. Ich usta złączyły się w pocałunku.
 Tuż po pocałunku dziewczyna się obudziła. Nie mogąc uwierzyć że tak to wszystko się skończyła zaczęła płakać. Do jej pokoju wbiegła zmartwiona Angie.
- Kochanie, co się stało? - zapytała siadając obok niej na łóżku.
- Diego... Śnił mi się Diego. - powiedziała płacząc jeszcze bardziej. Przytuliła się do cioci wiedząc, że to była ostatnia szansa na rozmowę z przyjacielem.

***

Po śnie Violetty wszystko jakoś zaczęło toczyć się inaczej. Gdy tylko Vilu chciała porozmawiać z przyjacielem, on pojawiał się w jej śnie jak na zawołanie, co sprawiło że wiedziała że jest przy niej i nigdy jej nie opuści. Znowu zaczęła chodzić do studio, muzyka przypominała jej Diego, co było dla niej dużo lepszym wspomnieniem niż w pierwszych miesiącach. Właśnie siedziała w studio i śpiewała "Hoy Somos Mas". Ta piosenka kojarzyła się jej dobrze od zawsze, bo napisał ją Diego. Nagle do sali wszedł Leon.
- Cześć kochana, znowu ta piosenka? - zapytał stając obok niej. Objął ją ramieniem i pocałował w policzek. W końcu ostatnio byli razem, tak jak Diego uważał że będzie najlepiej. Kochała Leona i kochała Diego, ale przecież nie mogła wyciągnąć tego którego bardziej kocha z grobu. - Diego znowu się "odezwał"?
Leon do tej pory nie wierzył Violettcie że chociaż raz rozmawiała z Diego. Po prostu nie wierzył w takie rzeczy. Diego w końcu nie żył, czyli dla niego po prostu nie istnieje. Violetta nie zauważała tego, jak narazie.
- Tak odezwał się, wiem że w to nie wierzysz ale z nim rozmawiałam! - zaśmiała się dziewczyna.
- A niby skąd wiesz że nie wierzę? - trochę zdziwił się Leon.
- Diego mi powiedział, on widzi wszystko.
- Ty sobie chyba żartujesz! Violetta, czy ty naprawdę nie rozumiesz że on nie żyje?! - spojrzał na nią poważnie trochę zdenerwowany.
- To że tobie się jeszcze nie pokazał to nie moja wina. Ze mną rozmawia. Kocha mnie. - powiedziała Violetta odsuwając się od Leona. Wzięła swoją torebkę.
- Dlaczego tak myślisz? Dlaczego przed śmiercią ci tego nie powiedział?
- Bo nie miał odwagi.
- Violetta! Czy ty nie rozumiesz że to są tylko twoje sny?! Chcesz żeby był obok, ale go nie ma więc twoja podświadomość go sobie stworzyła!
- Nie denerwuj mnie lepiej!
- Zrozum wreszcie, on nie żyje! Nie ma go! - krzyknął Leon. Violetta od razy wybiegła z sali ze łzami w oczach. Nikt jej nie rozumiał. Usiadła w końcu na łóżku w swoim pokoju i zaczęła pisać w pamiętniku. Wszystko było niby łatwiejsze niż miesiąc temu, jednak o wiele trudniejsze niż przed śmiercią Diego. Tak bardzo chciała by ktoś uwierzył jej w to że z nim rozmawia, że on ją nadal kocha... Ale kto uwierzy w "duchy" tak jak to mówił jej ojciec. Myślała że Leon ją rozumie... Jednak nie, nie rozumie. I to było dla niej najgorsze, bo w końcu to był jej chłopak. Znowu wszystko zaczęło się sypać

. Położyła się do łóżka i już po chwili spała. Znowu jak na zawołanie w śnie pojawił się Diego. Niemal natychmiast wstała i się do niego przytuliła, tak jak zawsze.
- Co się znowu stało? - zapytał ten "duch", tak jak wszyscy go nazywali od samego początku. Ten "duch" jednak bardziej martwił się o Violette, niż rzeczywiści ludzie.
- Nic... Nikt mi nie wierzy i tyle. Wszyscy mówią że sobie ciebie wymyśliłam. - powiedziała Violetta siadając na łóżku. Diego od razu usiadł obok niej.
- A może wymyśliłaś? Może nie jestem prawdziwy? - zapytał obejmując ją ramieniem.
- Jesteś prawdziwy! Ja to wiem, ja to czuje... Jesteś prawdziwy, prawda?
- Dla ciebie owszem, ale nikt inny we mnie nie uwierzy. Wiesz przecież w jakim żyjesz otoczeniu. A Francesca? Wierzy ci? Camila?
- Obie stoją po stronie Leona. Trochę dziwne to... Nie dziwie się że mój tata mi nie wierzy, ale Camila?
- Przestań, to nie jest dziwne. Jestem dla nim duchem który cie nawiedza. - "duch" wywrócił oczami - Albo po prostu wyobraziłaś sobie że cie nawiedza.
- Ale istniejesz, chociaż jako duch. - zaśmiała się w końcu Violetta.
- Najważniejsze że ty w to wierzysz... Wiesz, chyba już więcej do ciebie nie przyjdę. Wychodzą z tego same problemy...
- Diego! Nieprawda... Z tobą zawsze mi jest lepiej.
- Ale już byś zapomniała gdyby mnie nie było. Wiesz gdzie się kiedyś spotkamy... Pamiętaj że cie kocham. - powiedział po czym delikatnie musnął usta dziewczyny. Violetta od razu się obudziła, zalana łzami. Teraz i on ją opuścił... Nie rozumiała tego, w końcu powiedział jej że ją kocha. W tym czasie duch Diego stał obok jej łóżka. Przecież by jej nie opuścił, jednak nie chciał by go widziała i opowiadała o tym wszystkim, bo w końcu zamkną ją  w jakimś pokoju bez klamek. W końcu Violetta nie wytrzymała. Wzięła jakieś tabletki i połknęła je wszystkie na raz. Diego starał się ją jakoś powstrzymać, ale co miał zrobić? W końcu był tylko duchem... Patrzył jak dziewczyna którą kocha umiera. Wiedział teraz co ona czuła gdy widziała jego w takiej sytuacji... Ale też wiedział że musi coś zrobić, inaczej dziewczyna za chwilę będzie razem z nim... Co nie było raczej jego marzeniem.

czwartek, 8 maja 2014

Coś...

Takie coś, co mi dzisiaj odbija. Nie ma to jak pisać kolejny post z bólem serca... Tak, no właśnie. Nie wiem czy pojawi się tu nowy rozdział. Pisze dla was, marnując czas który powinnam poświęcić na nauke. (2 z fizyki, już nie żyje :c) lub spotkania z przyjaciółmi. Gdy było was tutaj więcej, wiedziałam że warto. Jednak... Zaczeliście powoli znikać. Ubywa obserwatorów, wyświetlenia w miejscu stoją, a komentarze? Tu już lepiej nie wspominać. Dlatego właśnie zastanawiam się nad sensem tego bloga. I tak za kilka miesięcy (dokładnie za 4) rozpoczne nauke w szkole środniej. Technikum, bądź liceum (zależy gdzie mnie przyjmą. O ile gdziekolwiek przyjmą). Chciałabym też zacząć uczyć się hiszpańskiego, albo włoskiego. Ile czasu wtedy zostanie mi na was? Dosłownie kilka godzin w tygodniu. A ja taki rozdział potrafie pisać w kilka godzin, jeśli nie mam weny... Z resztą, po co ja się wysilam i to pisze? Ciekawe czy ktoś to w ogóle przeczyta. Zastanowie się jeszcze co z tym blogiem. A teraz idę uczyć się fizyki...

wtorek, 6 maja 2014

Rozdział VIII

Diego.
Piękne, ale czy prawdziwe? Czy to możliwe, że wszystko tak szybko obróciło się do góry nogami? Violetta. Moja Violetta. Najwspanialsza. Wróciła. Wróciła moja Violetta. Ta za którą tak bardzo tęskniłem. Ta którą tak bardzo kocham. Jej słodki uśmiech, to jak się o mnie troszczy... Mogłem ją obserwować. Nie odważyłbym się jej dotknąć. Nigdy. Wyglądała jak anioł. Tak bardzo bym chciał, by znowu się o mnie troszczyła, tak jak kiedyś. Chce by była blisko mnie. To nie był sen. Ona była moja. Ona była przy mnie. Nie, nie mogło mi się to śnic! Spróbowałem jej dotknąć. Jednak gdy tylko to zrobiłem, rozpłynęła się. Po prostu zniknęła. Zostawiła mnie. Samego. W tym dziwnym świecie. 
- Violetta! - rozległ się głos. Zaraz... To ja krzyczę...


- Diego, wszystko w porządku? - usłyszałem głos swojej matki, zaraz po przebudzeniu. - Krzyczałeś przez sen, wiesz o tym?
Spojrzałem na swoją mamę jak na wariatkę. Ja? Ja krzyczałem przez sen? Niemożliwe!
- Tak... Wszystko okey. - powiedziałem, od razu wstając z łóżka.
- Gdzie idziesz? - spytała patrząc, jak niemal wybiegam z pokoju. Zbiegłem na dół, gdzie był fortepian, przy którym od razu usiadłem.
- Diego, jest 3 w nocy. - powiedziała moja mama, starając się wywalić mi z głowy głupi pomysł grania o tej porze. Ja jednak jej nie słuchałem. Otworzyłem fortepian. Tej melodii może rano już nie być... Zacząłem grac pierwsze dźwięki. Mama tylko stała, patrząc na to co wyprawiam.
- Diego, pograsz sobie na fortepianie rano, do łóżka! - powiedziała. Nie zamierzałem jednak jej słuchać, jak z resztą zawsze. - Jak już tak kochasz swoje łóżko, to nie możesz tam leżeć w nocy? Naprawdę?
Nie zareagowałem. Wziąłem do ręki kartkę i długopis, które leżały jakimś cudem blisko mnie. Musiałem sobie zapisać co grałem, inaczej jutro zapomnę.
- Diego, co ci odbija? - usłyszałem po raz kolejny głos mojej mamy. Ja jednak nie zwracałem na to uwagi. Po raz kolejny zabrałem się do gry na fortepianie, tego co już miałem. W pewnym momencie z moich ust wyleciały słowa, które chodziły mi po głowie. Nigdy nie byłem dobry z angielskiego, więc sam nie rozumiem jakim cudem ułożyłem coś takiego. Nie były to jednak bezsensowne słowa.

I was thinking about you, think about me,
Think about us, what we gonna be,
Open my eyes, It was only just a dream.*

Mama jakoś przestała wreszcie zaciągać mnie do łóżka. Stała i po prostu patrzyła jak zapisuje na kartce to co chwilę temu zaśpiewałem.

Travel back, down the road,
Will come back, no one knows,
I realize, it was only just a dream

Mama w tym momencie ruszyła do kuchni zrobić sobie kawę. No tak, przy moim darciu się o graniu na instrumencie, który pewnie teraz zastanawia się po co kupiła, na pewno nie zaśnie. Cóż... Ja tam mogę być niewyspany, ale ona chyba nie. Więc muszę się z tym pospieszyć... 

*Następnego dnia*

Wcześnie rano, studio. O niczym innym nie marzę. Pół nocy spędziłem przy fortepianie, poprawiając piosenkę. Mama chciała mnie za to chyba udusić, ale jakoś to zniosę. Dzisiaj miały byc wyniki tych egzaminów wstępnych. Jak się nie dostanę, to tylko podrzucę Francesce... Co ja gadam, lepiej Violettcie, te piosenkę, żeby się nie zmarnowała. Jednak kiedy tylko wszedłem do studio, rzuciła się na mnie Francesca z wrzaskiem że się dostałem. Wolałbym to chyba jednak sam sprawdzić ... Okey. Sprawdziłem. Nie kłamała. Ale sam nie wiem, czy powinienem się cieszyć z tego powodu. Od dzisiaj jestem uczniem studio. Tak jak w moim śnie. Jednak nie zapowiada się na to, by spełniło się jeszcze coś z tego snu. 

Violetta.
*Kilka dni później*
Jak j nienawidzę poniedziałków. Znowu z samego rana muszę być w studio. Pojawiłam się tam zbyt szybko, zresztą jak zwykle chyba. Usłyszałam nagle melodię. Piękną melodię, więc postanowiłam dowiedzieć się co to za piosenka. Gdy weszłam, zobaczyłam... Diego? Stał przy keybordzie, wpatrzony w nuty. I grał. Tą właśnie piękną melodię. Po prostu musiałam wejść. Zauważył mnie. 
- To twoje? - spytałam, od razu zabierając mu kartkę, na której, jak sądzę, były spisane słowa. Na moje szczęście doskonale znałam angielski, więc od razu zrozumiałam co oznaczają. 
- Piękne. - powiedziałam po chwili. Spojrzałam na chłopaka, który najwyraźniej się trochę speszył. Już gotowa? 
Kiwnął twierdząco głową. Więc nie rozumiem dlaczego ma taką minę. 
- A mogę zaśpiewać? - spytałam. Nie odpowiedział, tylko zaczął grac. 
Śpiewałam. Naprawdę cudowna piosenka. Aż nie wierzę, że sam ją napisał. To jest takie wyjątkowe, pełne uczuć... Gdy jednak skończyłam śpiewać, nie zdążyłam z nim o tym porozmawiać. Wpadła Francesca, oczywiście od razu witając się z chłopakiem. Te jej przytulasy doprowadzały czasem do szału, ale jak widzę, jemu się podobały. Wyszłam. Nie chce im przeszkadzać...


***

* - Tekst piosenki "Just A Drem". Tutaj jest to conver, który słuchać w zwiastunie. Postanowiłam sobie trochę "użyczyć" ponieważ doskonale pasuje do historii ukazanej na blogu. 

poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział VII

Diego. 
Następnego dnia mama z samego rana odwiozła mnie do studio. Chyba naprawdę nie chce bym leniuchował w tym łóżku całe dnie. Miałem się tylko zapisać na egzaminy wstępne i zmykać do domu. Oczywiście nie zdziwiłbym się gdyby mój pokój byłby zamknięty na jakąś kłódkę, bylebym nie marnował kolejnego dnia, swojego i tak bezsensownego życia. Na szczęście już przy wejściu do szkoły spotkałem Francescę. Ona mi pomoże, napewno. Stała do mnie tyłem, więc nie zauważyła mnie od razu. Podszedłem do niej.
- Francesca ... - odezwałem się, jednak ona nie reagowała - Francesca!
Drugi raz odezwałem się już nieco głośniej, więc dziewczyna się odwróciła.
- O, cześć Diego. - dziewczyna postanowiła przytulic mnie na powitanie, co szczerze mi nie przeszkadzało - Co tu robisz?
Kiedy zadała to pytanie, zauważyłem że patrzy na nas Violetta. Chyba nie jestem tu mile widziany... Ale cóż, ja chce chodzić do szkoły i tyle.
- Przyszedłem zapisać się na egzaminy wstępne. Spróbować zawsze warto. - Pokażesz mi gdzie mam to zrobić, czy mam zapytać Violetty? Bo wiesz, mama kazała mi iść do niej... Ale kto to sprawdzi.
Francesca zaśmiała się razem ze mną i już po chwili zaprowadziła mnie do gabinetu dyrektora studio. Teraz pytanie - wejść, czy nie wejść. Francesca jednak nie dała mi się zastanowić, bo od razu mnie tam wepchnęła, po czym weszła ze mną, żeby mieć pewność że nie zwieje.Po co miałbym zwiać, skoro ta szkoła jest moją jedyną nadzieją na to że nie będę się nudził w domu? Wypełniłem wszystko co było potrzebne, po czym opuściłem pomieszczenie tak szybko jak się w nim pojawiłem.
- To masz już wolne dzisiaj? - spytała Francesca. No tak, moje egzaminy były na szczęście dopiero pod koniec tygodnia, więc nie tylko dzisiaj mam wolne - To może pójdziemy gdzieś razem, coś zjeść na przykład?
- Nie powinnaś iść na zajęcia? - spytałem.
- Nie, dzisiaj nie ma. Przyszłam tylko na chwilę. W końcu dzisiaj są egzaminy wstępne. Cały tydzień nie bardzo jest jak robić zajęcia. To jak?
Postanowiłem się zgodzić. W sumie całkiem fajnie byłoby spędzić chociaż jeden dzień w towarzystwie osoby która jakoś mnie znosi.

Violetta.
Widzę że Francesca naprawdę polubiła Diego. No cóż... Udajmy że wcale mi to nie przeszkadza. Ale nie rozumiem tego po prostu. Jest moją przyjaciółką, a ten chłopak mnie wkurza, powinna być po mojej stronie. No nie?
No w sumie, co ja w ogóle myślę?! Jak chce, to niech rozmawia sobie z tym chłopakiem, niech chodzi sobie z nim gdzie chce, niech nawet z nim będzie. To w końcu nie jest moja sprawa. Pomimo tego że będzie z najbardziej dziwnym człowiekiem na świecie, nadal będzie moją przyjaciółką. Nie powinno mnie interesować z kim i kiedy się spotyka. Tak, raczej nie mnie to powinno obchodzić.

Diego.
*kilka dni później*
To dzisiaj... Dzisiaj już są egzaminy. Od rana siedzę z Francescą w szkolę. Tak właściwie nie wiem kto bardziej się denerwuje. Ja czy ona? Nie, co ja gadam. Najbardziej to się denerwuje tym wszystkim moja mama. Od razu było czy poradzę sobie na przesłuchaniach, czy poradzę sobie w szkole i w ogóle... Zabierzcie ją, zanim wyjdę z siebie. No dobra, nie myślmy o tym. Za chwilę zacznie się przesłuchanie.
Francesca stoi i się patrzy. I jak ja mam niby śpiewać...? Niby wtedy obserwowała mnie Violetta, Camila i Ludmiła, jednak wtedy to był jakiś taki impuls. Śpiewałem, po prostu patrząc na Violette. Ale gdzie ona jest jak jest najbardziej potrzebna? Okey... Śpiewam. Niech będzie.
W sumie... Francesca też może byc wsparciem. Cały czas stała i po prostu patrzyła. Uśmiechała się do mnie gdy na nią zerkałem. To sprawiało że miałem ochotę śpiewać dalej, a nie zwiać, jak jeszcze minute temu.




***
Końcówki już nie opisywałam, tak specjalnie :D Widzicie na gifach, haha xD Chciałam go jakoś połączyć, ale dzisiaj to nic, dosłownie nic ze mną nie współpracuje :c Jak dobrze, że nie miałam dzisiaj informatyki, rozwaliłabym pewnie komputer xD
Okey, okey. Koniec D Rozdział miał być wczoraj, ale moja reakcja "Ooo, ale fajny kabelek" zawojowała XDDD 
To do następnego. 
Dominguez'owa. 

piątek, 2 maja 2014

Rozdział VI

Diego.
- Diego, jesteś w domu? - spytała moja mama, wchodząc do pokoju. "Nie, jakiś obcy człowiek leży w łóżku twojego syna."
- Jak widzisz, jestem.
- Kiedy wróciłeś?
- Hm... Tak około 9. Wiesz jakie to łóżko jest wygodne? Aż się stąd ruszać nie chce. 
Powiedziałem, chowając głowę pod kołdrą. To jest moje ulubione zajęcia, o tak. 
- Cały dzień tak leżysz? O nie, nie ma mowy. Wstawaj. Za leniwy się zrobiłeś, trzeba ci znaleźć jakieś zajęcie. - powiedziała, kradnąc mi kołdrę. Bez niej też mogę leżeć.
- Zajęcie? Ciekawe jakie. - zaśmiałem się - Na pewno nie będę spędzał czasu z Violettą. Ona mnie nie lubi.
- Nie lubi? Na pewno tylko ci się wydaje. Z resztą, wstawaj z tego łóżka leniuchu.
- Nie ma mowy. Czekaj, chcesz mi wymyślić jakieś zajęcie, tak? Proponuje byś zapisała mnie tutaj do szkoły i ewentualnie powiedziała mi kto jest moim ojcem. - powiedziałem, siadając na łóżku. Chyba ją zamurowało. Tak, wiem. Kilka dni temu mówiła że sam nie chciałem chodzić do szkoły, ale nie jestem tą samą osobą i tyle. A z ojcem to jej chyba marudziłem od dawna, bo na to od kilku dni wcale nie reaguje.
- Szkoła - okey. O ojcu możesz jednak zapomnieć. - powiedziała. Gdy chciałem coś powiedziec, od razu mnie uciszyła. Dlaczego aż tak zależy jej na tym bym nie poznał swojego taty? Nie rozumiem... - Zapewne sam chciałbyś wybrać sobie szkołę? A z resztą... Będziesz chodził do tej samej co Violetta, o ile cie przyjmą.
- Dlaczego decydujesz za mnie? - spytałem, gdy usłyszałem jej słowa. W sumie, studio teraz było dobrym wyborem. Jedak nadal nie rozumiałem, dlaczego nie mogłem sam tego powiedziec, tylko musiała mnie wyręczyć. Ile ja mam lat? 5? Nie odpowiedziała jednak na moje pytanie. Chciała wyjść. Ja jednak postanowiłem dalej drążyć temat ojca. Może w końcu postanowi powiedziec mi kto nim jest. Może to ta sama osoba co we śnie? Tak czy inaczej, od tego czasu brakuje mi ojca. - Kiedy zdecydujesz się wreszcie powiedziec mi kto jest moim ojcem?
- Kiedy przyjdzie odpowiednia chwila. - powiedziała, zatrzymując się w drzwiach - Twój ojciec nie zasługuję na to by się z tobą spotykać. Uwierz mi, że jest bliżej niż myślisz.
Po tych słowach wyszła. No nie wydaje mi się by był bliżej niż myślę, chyba że siedzi w pokoju obok. Postanowiłem nie leżeć już w tym łóżku, bo zapewne jakbym tak jeszcze siedział to bym swoją własną matkę do szału doprowadził. Chociaż jak dowie się że wyszedłem z domu, to chyba za mną pościg policyjny wyśle. Kit, przynajmniej nie powie że jestem leniwy. Chociaż jestem...

Violetta. 
Coś jest chyba dzisiaj ze mną nie tak. Chyba od godziny siedzę z Tomasem w jednej z sal i staramy się napisać piosenkę na jakieś zajęcia. Ale ja wcale nie mogę się skupić. Jakieś wyrzuty sumienia, że zostawiłam Diego samego? W końcu nie zna wcale tego miasta. Nie! Przecież nie zostawiłam go samego. Zostawiłam go z Francescą, a ona na pewno nie da mu się zgubić. Chociaż po Fran wszystkiego można się spodziewać.
- Vilu, wszystko w porządku? - spytał Tomas. - Mówię od ciebie chyba od 5 minut, a ty nie reagujesz.
- Przepraszam cie Tomas. Zamyśliłam się.
- Właśnie widzę. O czym tak myślisz?
- O niczym. - powiedziałam bez zastanowienia. - Chyba powinnam już wracać do domu. Cześc.
Powiedziałam, i nie dając chłopakowi dojść do słowa po prostu go przytuliłam i opuściłam salę jak najszybciej. Powrót do domu naprawdę był dobrym pomysłem. Od jutra są egzaminy wstępne do studio. Znowu się zacznie ten tłum na korytarzach. Musiałabym powiedziec tacie że akurat w tych dniach nie ma mowy o tym bym organizowała czas Diego. Co ja w ogóle jestem? Może i chciałabym poznać go bliżej, ale nie zabierając go ze sobą do szkoły. 

Obserwatorzy

Chat~!~