Muzyczka xD

sobota, 26 września 2015

4

"Może o to właśnie chodzi w życiu. Żeby ktoś przy Tobie był, na dobre i na złe... Zawsze... Kiedy ciemno, źle, gdy świeczka się nie pali... Pomimo, mimo i wbrew.. Nawet gdy wydaje nam się, że nikogo nie potrzebujemy, bo jesteśmy tak samowystarczalni... Nieprawda.. Ludzie potrzebują innych ludzi... W pojedynkę nie mogą istnieć..."

Od mojego spaceru z Violettą minęło trochę czasu. Jakoś od tamtego momentu czuje, że mam z kim tutaj porozmawiać. Dziwne. Jeszcze tydzień, dwa tygodnie temu było tak, jakbyśmy się nie znali. Najwyraźniej tutaj oboje jesteśmy za bardzo samotni, by wybrzydzać w towarzystwie. Mamy bardzo dużo wolnego czasu, a samotność nie jest raczej przyjemna. Inaczej wygląda to w domu, a inaczej tutaj. W domu, gdy mam wolną chwilę, zwykle staram się skontaktować z moimi przyjaciółmi z Hiszpanii. Tu mam tego czasu za dużo. Zaraz po tym, jak uda mi się porozmawiać z mamą (co zwykle łatwe nie jest, bo często nie odbiera telefonu) i z przyjaciółmi, okazuje się że tego czasu mam jeszcze bardzo dużo. A co wtedy robić? No właśnie... Musiałem znaleźć sobie jakiekolwiek towarzystwo, żeby nie oszaleć. To w końcu całe dwa miesiące... Zaczynam powoli żałować, że zdecydowałem się na wyjazd. Towarzystwo Violetty nie jest złe, jednak wiem jak będzie jak wrócimy. Znowu będzie tak, jakbyśmy byli sobie zupełnie obcy. Nie ważne jak bardzo zdążymy się do siebie zbliżyć w ciągu tych dwóch miesięcy. Nie chce poczuć, że znalazłem bliską osobę, a potem znowu nie mieć kontaktu z rówieśnikami w Buenos Aires.
Dzisiaj zapowiadał się kolejny nudny dzień. Nie miałem zajęć, co wiązało się z całkowicie wolnym dniem. Z samego rana zadzwoniłem do mamy, bo chyba tylko wtedy da się do niej dodzwonić. Potem postanowiłem wyjść na spacer, by nie siedzieć cały dzień w tym nudnym pomieszczeniu, udając że cokolwiek robię. Podobała mi się ta okolica. Cisza, spokój. W sam raz dla mnie. Dlaczego więc nie mógłbym wykorzystać swojego czasu na spacery? Zanim jednak zdążyłem się oddalić, dogoniła mnie Violetta.
- Idziesz na spacer? Mogę iść z tobą? - spytała, posyłając w moją stronę ogromny uśmiech. Postanowiłem się zgodzić. Przecież spacerować można nie tylko w samotności. A może i lepiej w towarzystwie? Nawet słuchanie muzyki podczas spaceru mi się już znudziło. Może tym razem nie będzie to spacer w ciszy?
- No to jak się bawisz, jak narazię? - spytała nagle - Cały czas ostatnio widzę cię z telefonem. Nudzi ci się już tu?
- Nie, nie nudzi się... Wiesz, wakacje to moment gdy najbardziej da się dodzwonić do moich przyjaciół. Zwykle nie mam na to nawet czasu.
- Jak to nie masz czasu? Ja znajduję czas na wszystko, co tylko chce. A wiesz, jesteśmy w tej samej szkole, oceny mamy podobne....
- Z tym, że ja na takie oceny muszę przesiadywać długo nad książkami, a niektórym przychodzi to łatwiej. Tak już jest. - odezwałem się. Prawda. Niektórzy nie musieli się tyle uczyć, by mieć takie oceny. Ktoś z gorszą pamięcią, jak na przykład ja, może nad tym siedzieć całe dnie, a i tak nie wszystko zapamięta.
- Na twoim miejscu już dawno chyba bym odpuściła. Powinieneś poukładać sobie tutaj życie, a nie ślęczeć nad książkami.
- Wiesz, czasami wydaje mi się że tylko to, że mam dobre oceny, karzę mojej mamie jeszcze zwracać na mnie uwagę. Dobrze się uczę, nie sprawiam problemów, synek idealny. - zaśmiałem się. Nigdy tak naprawdę nie próbowałem w sytuacji nauki przeciwstawić się mamie. Byłem pewien że w tej sytuacji wie co zrobić, by dla mnie było to lepsze. Ślęczę więc nad tymi książkami, dopóki wszystkiego nie wbije sobie do głowy.
- Moim zdaniem niektórzy rodzice przesadzają z tym gonieniem do nauki. Uczymy się dla siebie, nie dla nich.
- Właśnie dlatego powinniśmy wziąć się w garść i opanować całkowicie szkolny materiał. - skomentowałem. Co ja gadam, przecież większość tego co jest w szkole do niczego w życiu mi się nie przyda. Na przykład taka matematyka. Po co mi to?
- Nie wszyscy muszą być profesorami, Diego. Ulice też ktoś powinien zamiatać. - pokazała mi język, na co ja zaśmiałem się.
- Może i racja. Jednak nie wszyscy mają takie podejście jak ja, więc spokojnie, do zamiatania ulicy też kogoś się znajdzie.

****
Przepraszam was że tak krótko i bez sensu. Następny tydzień szykuje się ciężki, i nie mam czasu nawet na to długie pisanie. Biorę się za roślinki. :)
Możecie mi życzyć powodzenia na poniedziałkowych praktykach. Idę do kogoś, kto zna moich rodziców. Jak coś schrzanię, będzie ostro. ;-;

sobota, 12 września 2015

3

Przez prawie cały spacer nie odezwała się do mnie ani jednym słowem. Wyszło prawie tak samo, jakbym poszedł sam. Musiałem coś zrobić, by przerwać tą dość krępującą ciszę. W końcu nie postanowiłem iść z nią, żeby cały czas milczeć. Nie wiedziałem, w jaki sposób zacząć rozmowę, a ona chyba nawet nie pomyślała, by w jakiś sposób mi w tym pomóc. O czym mógłbym rozmawiać z Violettą? Z dziewczyną, którą znam tyle czasu, ale prawie wcale z nią nie rozmawiałem. Nie mam z nią przecież nic wspólnego. Nic, z wyjątkiem tańca. A jak niby miałbym wkręcić taniec do rozmowy? Nie mam zielonego pojęcia. W tym momencie zdaje sobie sprawę, że łatwiej rozmawia mi się z mamą, niż z rówieśnikami. Może dlatego, że prawie nie mam czasu na spędzanie chociaż paru minut z przyjaciółmi? Inaczej wyglądało to w Hiszpanii, a inaczej wygląda tutaj. Już się do tego przyzwyczaiłem. Tam miałem czas na naukę i przyjaciół. Tutaj mam czas na naukę, pasje, pomoc mojej mamie... i nie zostaje mi już ani minuty na przyjaciół. Może dlatego czuje się tu tak osamotniony, i jak na razie to mama uchodzi za moją przyjaciółkę? Z jednej strony to dobrze, bo powiem jej wszystko, wysłucha mnie... Ale to nie to samo. Z tego zamyślenia wyrwały mnie nagłe słowa Violetty. Spojrzałem na dziewczynę.
- Przepraszam, zamyśliłem się. Mogłabyś powtórzyć? - zapytałem. Dziewczyna posłała mi lekki uśmiech, za chwilę odzywając się.
- Pytałam właśnie, o czym tak myślisz.
- Tak naprawdę, o niczym konkretnym. Myślałem o Hiszpanii, i o tym co dzieje się teraz. Jest jednak znacząca różnica.
- Trudno było wyjechać do innego kraju, zostawić wszystko za sobą? - spytała nagle. Zastanowiłem się dłuższą chwilę.
- Nie należało to do najłatwiejszych, jednak nie była to moja decyzja. Tak zadecydowała mama, a ja tylko się podporządkowałem. Zdawałem sobie sprawę, że jej na tym zależy, w końcu mogła zostawić za sobą wszystko, co związane z Madrytem. Nie zamierza tam na razie wracać, najwyraźniej tu jest jej dobrze.
- A ty jesteś szczęśliwy, że tu jesteś? - spojrzałem na nią, po tym pytaniu. Skąd te nagłe zainteresowanie moim życiem?
- W Hiszpanii miałem przyjaciół, Takich, których znałem prawię o zawsze. Trudno było się z nimi pożegnać, jeszcze trudniej jest utrzymywać z nimi kontakt będąc tutaj. Ale nie narzekam... Mamę tak naprawdę również w pewnym stopniu straciłem, bo coraz rzadziej ma dla mnie czas. Myśli że zrekompensuje mi to tańcem... No i jakoś wychodzi na to, że na razie jest dobrze. Dopóki ma w ciągu dnia jakąś godzinę, żeby ze mną porozmawiać. - zaśmiałem się. W Hiszpanii było zupełnie inaczej... Pracowała mniej, ale i tak miałem z nią gorszy kontakt, niż teraz.
- Nie wyobrażam sobie jeździć z jednego kontynentu na drugi. - stwierdziła, nagle - Jak już mieszkam w jednym miejscu, myślę że powinnam tutaj zostać. Z resztą, uwielbiam Argentynę.
- No widzisz, ja już mniej. Niby nie jest tak źle, ale i tak brakuje mi tego, co w Hiszpanii. Do tego wakacje tutaj są w miesiącach, które kojarzą mi się zimą w Hiszpanii. Gdy tu jest strasznie gorąco, tam jest zimno. Nie mogę się przyzwyczaić...
- Nie dziwie ci się, w końcu całe życie mieszkałeś tam... Byłam w Hiszpanii parę razy. Piękny kraj, ale... Chyba nie mogłabym zamieszkać tam na stałe.
- A niby to dlaczego? Normalny kraj, jak każdy inny.
- Czy ja wiem...? Ma w sobie coś magicznego, co przyciąga, jednak mnie bardziej przyciąga właśnie Argentyna. Myślę że to dlatego, że się tu urodziłam. Są ludzie, którzy nie wyobrażają sobie mieszkać gdzie indziej, niż ich ojczyzna. Są też tacy, co chcą mieszkać gdziekolwiek, tylko nie w kraju, w którym się urodzili...

sobota, 5 września 2015

Informacja.

Zw względu na to że zaczął się rok szkolny, mam coraz mniej czasu. Mój plan lekcji nie wygląda najlepiej, czyli luz będę miała tylko w poniedziałek (gdzie pomimo 8 godzin lekcji, są one w miarę znośne) i piątek. Z tym, że w poniedziałek tylko 3 godziny będzie dane mi siedzieć w klasie, 5 pierwszych jest moim koszmarem - rozpoczynającymi się lekcjami praktycznymi. Istnieje możliwość, że po tym poniedziałku nic nie napiszę. W piątek też niekoniecznie coś napiszę, bo jestem padnięta po całym tygodniu, i pomimo tego że kończę o 12 nie mam na nic siły. Weekend staram się przeznaczyć głównie na książki, spotkania z przyjaciółmi, rodzinę czy szukanie roślin potrzebnych do zielnika (co proste nie jest, bo teraz serio niewiele kwitnie ;-;). Mam nadzieje, że nie obrazicie się, jeśli rozdział będzie dodawany co dwa tygodnie. Zwykle będzie to piątek, lub sobota. Następnego możecie się spodziewać 12 września, czyli w sobotę. Postaram się napisać jak najlepszy, żeby nie było pretensji :D

Obserwatorzy

Chat~!~