Muzyczka xD

czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział XIX

Diego.

Następnego dnia z samego rana szykowałem się do szkoły. Nie szedłem dzisiaj z Francescą. Napisałem jej wczoraj wieczorem w sms'ie że przyjadę z mamą. W końcu powiedziała że pojechać tam nie zaszkodzi. Nie odzywałem się do niej od momentu, gdy zabroniła mi jechać do tego Mediolanu. I co że Włochy są na innym kontynencie? Sama mnie tu z Europy sprowadziła, a teraz nagle nie mogę pojechać na ten kontynent. Śniadanie zjedliśmy w milczeniu. Po raz kolejny mam żal do swojej mamy, dlatego że czegoś mi zabrania. Nie mam 5 lat, na tej wycieczce będziemy z nauczycielami. Halo, tam najprawdopodobniej jedzie też mój ojciec! Okey, rozumiem że nie powie mi kto nim jest, ale chyba zniesie to że przez jakiś krótki czas to on będzie się mną zajmował. Świat się nie zawali. Jak jest moim ojcem, to niech czuje się odpowiedzialny, co nie? Może i moja prośba zawierałaby to że jedzie tam Gregorio, gdyby nie to że wole by nie wiedziała że wiem kto jest moim ojcem. Wtedy na 100% by mnie nie puściła. Ba! Zabroniłaby mi chodzić do studio. Wychowuje mnie w przekonaniu że mam tylko ją. A to nie jest prawda. Chociaż widzi że naprawdę chce znać swojego ojca, po prostu nie powie mi kto nim jest. I jeszcze śmie mi wmawiać że on nie żyje.
Po śniadaniu chwyciłem swoją torbę i razem z mamą ruszyłem do samochodu. Pomimo tego że nawijała do mnie całą drogę, ja tylko w milczeniu gapiłem się w okno. Gdy byliśmy przed studio, wysiadłem z samochodu i bez słowa poszedłem do Fran, która stała z Violettą i Camilą przed studio. Ojciec Violetty podobno był już u Pablo. Widziałem że moja mama też już idzie w tym kierunku.
- I co? Nie masz szans na wyjazd? - spytała Francesca. Kiwnąłem tylko głową. Violetta też zadowolona nie była. Wydaje mi się że oboje zostaniemy w te dni w Buenos Aires. Rodzice czasami potrafią być denerwujący.

Violetta. 


***Godzine wcześniej***

- Tato, pospiesz się. Masz być wcześniej, potem Pablo ma zajęcia. - popędzałam swojego ojca, któremu wcale nie spieszyło się by pójść do studio.
- To bez sensu, Violetta. Dobrze wiesz że i tak cie tam nie puszcze.
- Dlaczego ty musisz być taki? Wszyscy, których wybrał tam pojadą... - zaczęła, ale mi przerwał.
- Nieprawda Violetta. Diego też nie jedzie. Nie truć się, z jego mamą już rozmawiałem. Oboje idziecie tą samą sztuczką. "Wszyscy, których wybrał pojadą". A tu się okazuje że zostajecie we dwoje. Zawsze raźniej.
Na serio nie rozumiem dlaczego on wszystko konsultuje z matką Diego. Teraz to już go w niczym nie okłamie, bo Diego ma inną wersje, a ja inną.
Gdy byłam już w studio, od razu zaczęłam rozmawiać z Francescą i Camilą. Fran powiedziała że ona na pewno jedzie na tą wymianę. No tak, Włochy. Przecież takiej okazji przepuścić nie mogła. Gdy doszedł do nas Diego, zauważyłam że on też nie jest w najlepszym humorze. Ci rodzice potrafią wszystko popsuć w 5 minut. Zerknęłam na chłopaka obejmującego Francesce i patrzącego w stronę swojej matki znikającej w drzwiach studio.
- Wielki foch na wieki? - spytała Camila, sprowadzając bruneta na ziemie.
- Ta... Od wczoraj się do niej nie odzywam. Nie wiem co mam zrobić by wreszcie mi zaufała i pozwoliła polecieć z wami do tego Mediolanu.
- Mi się wydaje że nic się nie da zrobić, Diego. - odezwałam się - Pewnie ci ufa, ale ma powody by się martwić.
- Nie jestem niepełnosprawny, poradzę sobie sam.
- Wiesz, matka wychowuje cie sama tyle lat, wcześniej nie uczyłeś się w szkole, nie miałeś tyle znajomych, ona nadal traktuje cie jak dziecko. - tym razem odezwała się Francesca - Zresztą, ty Violetta masz tak samo.
- Dobra, koniec tematu. Diego, chodź. Pójdziemy tam do nich, może uda nam się jakoś przekonać by nas puścili. - powiedziałam, po czym razem z brunetem ruszyłam do Pablo.

Diego. 

Gdy weszliśmy do gabinetu dyrektora studio, Pablo właśnie tłumaczył naszym rodzicom że będziemy pod opieką nauczycieli. Jednak nie zainteresowało to za bardzo moją matkę. Ojciec Violetty spytał tylko czy jedzie Angie,. Gdy Pablo potwierdził, German ostatecznie się zgodził, jednak moja mama nadal była nieugięta. To nie jest fair. Traktuje mnie jak 5 latka. Violetta razem z ojcem opuściła gabinet. Ja usiadłem obok swojej matki, słuchając jak tłumaczy Pablo że nie wyśle bez opieki syna na inny kontynent. Przecież jadą nauczyciele, no halo. To jednak jakaś tam opieka jest. Nagle wszedł Gregorio. Moja matka nawet na niego nie spojrzała. Stwierdziła że z nim lepiej tematu nie zaczynać.
- Ja chyba też powinienem mieć coś do powiedzenia. Dlaczego ty zabraniasz mu wszystkiego? Będzie tam ze mną, nic mu nie będzie. - zaczął nauczyciel tańca. Wtedy dopiero moja matka na niego spojrzała.
- Dla mojego syna jesteś tylko nauczycielem, więc nie wiem co takiego byś miał niby do powiedzenia.
Pablo już się nie wtrącał, pomyślał że może Gregorio przekona moją matkę do zmiany zdania. Chociaż cudów się nie spodziewajmy.
- Przestaniesz wreszcie okłamywać swojego syna? Pomyślałaś co on czuje, gdy kolejny raz mu czegoś zabraniasz, do tego wmawiając mu kłamstwo?
- To moja sprawa jak wychowuje syna. Diego, wracamy do domu. - powiedziała, po czym wstała. Co miałem zrobić? Być grzecznym synkiem, wstać i pójść za nią? Nie. Mowy nie ma.
- Mówiłem ci wczoraj, że tata by mnie puścił. - odezwałem się.
- A ja mówiłam ci że twój ojciec nie żyje.
- Nie żyje? Zabawne, bo wydaje mi się że stoi niedaleko mnie. - powiedziałem bez zastanowienia, po czym wstałem i opuściłem gabinet Pablo. Niech mi dadzą święty spokój.  


_____________________

Rozdział dodałam ja (Mrs.Dominguez) bo nasza kochana Pati chciała was szybciej zadowolić jej super rozdzialikiem :3

piątek, 25 lipca 2014

Co do rozdziału to...

Tak, tak. Narazie go nie ma. A z jakiego to powodu? Nie wiem czy jest dalszy sens pisania tego bloga. Sama nie wiem jak to zrobić. Bo... Zapewne niektórzy z was chcą tutaj Diecesce, co nie? :D No właśnie. ja sama nie wiem jaka para powinna być. Dlatego zostawiam wybór wam - ja uwielbiam obydwie pary, pisanie o obydwu sprawia mi przyjemność. Tylko od was to zależy :D
A rozdział... Pewnie za tydzień najwcześniej będzie xD

czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział XVIII

Francesca. 
Po zajęciach z Angie wszyscy ruszyliśmy na zajęcia z Pablo. Violetta co jakiś czas na nas patrzyła, jednak nie podchodziła nawet po to by się przywitać. Cały czas siedziała z Tomasem. Prawie żadne z nas nie skupiło się na zajęciach. Ona patrzyła na nas, ja i Diego na nią, reszta znowu na nas. No ludzie, pary nie widzieliście? Pablo chyba miał tego powoli dość, cud że nie wywalił nas z sali. Ale w sumie... My nic nie robimy. Wszyscy spojrzeli na Pablo dopiero w momencie, gdy mówił o jakimś wyjeździe. Miało tam pojechać kilka osób ze studio, coś jak wymiana. Nie wszyscy się tym zainteresowali, jednak niektórzy chyba chcieli jechać. Tak czy inaczej, to Pablo miał powiedzieć kogo wybrał by tam pojechał. Jeśli jakaś osoba nie będzie mogła - pojedzie ktoś inny, ale też wybrany przez Pablo.
Pablo zaczął wymieniać osoby które wybrał. "Ludmiła, Violetta, Leon, Tomas, Marco, Natalia, Maxi, Camila, Francesca, Diego". Gdy chłopak usłyszał swoje imię, za bardzo zadowolony nie był.

Diego. 
Dlaczego mam się cieszyć, skoro wiem że moja matka i tak mnie tam nie puści? Wszyscy których wybrał się cieszą. Szczególnie Francesca, bo jest to wyjazd do Mediolanu. Tylko ja siedzę przygnębiony, takie coś przejdzie mi koło nosa. Gdy spojrzałem na Violette, zauważyłem że ona też za szczęśliwa nie jest.
- Ej, Diego. Dlaczego się nie cieszysz? - usłyszałem nagle głos Leona.
- Bo i tak nie pojadę. - powiedziałem. Wtedy zainteresował się Pablo.
- Jak to nie pojedziesz? Nie chcesz?
- To znaczy... Chce, ale matka mnie nie puści.
- A mnie nie puści ojciec. - odezwała się Violetta.
- Zgrali się jakoś? - zaśmiał się Tomas.
- Dobrze... Diego, przyprowadź jutro swoją mamę, to ja z nią porozmawiam. A ty Violetta, przyprowadź ojca. Może uda mi się ich przekonać. A teraz koniec zajęć, do zobaczenia.
Wyszliśmy z zajęć. Cóż... Nawet jak z nią pogada, nie puści mnie. Ona czeka aż ogarnę wszystko w swoim życiu, wtedy ewentualnie będę mógł gdzieś pojechać bez niej. Nie puści mnie za miasto, a co dopiero do Mediolanu. Wróciłem do domu. Mamy jeszcze nie było. Okey, próbować warto. Pobiegłem na górę i rzuciłem torbę obok łóżka, tam gdzie leżała zawsze. Dla tego wyjazdu jestem w stanie nawet posprzątać pokój, a uwierzcie mi wygląda jak po przejściu tornado. Jestem takim leniwcem, że ostatnio tylko rzucam wszystko gdzie popadnie po czym kładę się do łóżka i mam wszystko gdzieś. Włączyłem sobie jakąś muzykę, po czym zacząłem sprzątać. Po jakieś godzinie W końcu udało mi się posprzątać. Przy okazji znalazłem gitarę. Fajnie, co nie? Moja mama marudziła mi chyba milion razy że mam tu ogarnąć - w końcu ogarnąłem. Trzeba ją jakoś udobruchać zanim zapytam o ten wyjazd. A teraz zrobię coś, czego nikt się nie spodziewał. Zrobię coś na obiad! O ile nie spalę kuchni... Ale cóż, co najwyżej wywali mnie z domu. Może wtedy będę mógł lecieć do Mediolanu. Rozmowa z Pablo zapewne niewiele da. Postawiłem na zrobienie pizzy - to potrafię. Przypomniało mi się jak kiedyś w tym moim śnie robiłem pizze z Violettą. Olga się wtedy nieźle wkurzyła, cała kuchnia w mące. Na szczęście sam potrafię robić pizze tak by kuchnia nie była cała biała. Moja mama była w domu po jakimś czasie. Siedziałem w swoim pokoju, grając na gitarze. Oczywiście pamiętałem o tej pizzy, nie chciałbym jeszcze bardziej mamy wkurzyć. Weszła do mojego pokoju. Zamurowało ją, gdy weszła otworzyła drzwi.
- A tutaj co się stało? - zdziwiła się.
- Jak posprzątam też źle? - spytałem, odkładając gitarę.
- Nie, to bardzo dobrze. Ale... Co nabroiłeś? - zapytała, rozglądając się po pokoju.
- Zaraz musiałem coś nabroić? Nie mogłem nic zrobić z czystej dobrej woli? - zapytałem, ale chyba jej tym nie przekonałem. Zastanawiałem się czy zapytać ją o ten wyjazd do Mediolanu, czy raczej powiedziec jej że Pablo prosi by przyszła jutro do szkoły. Chociaż... Jak powiem że Pablo prosił by przyszła, stwierdzi że jednak coś nabroiłem.

- Mamo, jest taka sprawa... - powiedziałem, gdy już posprzątałem po obiedzie. Nadal ja przekonuję xd.
- Wiedziałam! Wiedziałam że o coś chodzi. No mów.
- No bo kilka osób ode mnie ze szkoły jedzie na taką jakby wymianę... No i dyrektor wybierał kto ma jechać. No i wybrał też mnie... Zgodziłabyś się na taki wyjazd?
- A powiesz mi najpierw gdzie?
- Do Mediolanu... - powiedziałem dość niepewnie. Zapewne i tak się nie zgodzi.
- Mediolanu? Diego, nie ma mowy! To zdecydowanie za daleko. Inny kontynent. Myślałeś że tak po prostu cie puszczę?
- Ale... No proszę, wszyscy których wybrał tam pojadą tylko nie ja. - powiedziałem. Wiedziałem że Violetty zapewne też nie puszczą, ale próbować warto.
- Twoi koledzy ze szkoły nie stracili całkiem niedawno pamięci i nie są chorzy. Jak będziesz we Włoszech, nie upilnuje cię.
- Nie musisz mnie pilnować, nie jestem dzieckiem. Tam będą nauczyciele, nie jedziemy sami.
- Diego, powiedziałam że nigdzie nie jedziesz.
- Dlaczego ty musisz taka być?
- Niby jaka? - zdziwiła się - To wszystko robię dla ciebie, doceń to.
- Dla mnie? Nie wydaje mi się by to że zabraniasz mi tam jechać jest dla mnie. Raczej przeciwko mnie. Tata by mi pozwolił.
- A niby skąd wiesz? Nie znasz swojego ojca.
- Może to dlatego że nie chcesz mi powiedziec kto nim jest?!
- Twój ojciec nie żyje, zrozum to wreszcie! - prawie krzyknęła. Gdy usłyszałem jej słowa... Nie. Nie uwierzyłem jej. Wiem kto jest moim ojcem. Znam go doskonale. Pomimo tego te słowa zgasiły mój zapał do kłótni.
- Dyrektor studio chce z tobą jutro porozmawiać. Chociaż tam pójdź i powiedź że nie mogę jechać. Dopięłaś swego. Od dzisiaj grzecznie siedzę w domu.

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział XVII

Diego.
Za jakieś 10 minut rozpoczynają się zajęcia z Angie. Jakoś mi się nie spieszy, zwłaszcza dlatego że idę z Francescą. Gdy już byliśmy na miejscu, wszyscy jakoś od razu zaczęli się na nas gapić. W sumie nie dziwie im sie. Jeszcze wczoraj z Francescą byliśmy przyjaciółmi, a dziś jakby nigdy nic idziemy sobie do szkoły trzymając się za ręce. I to jest piękne w miłości. Nikt się nie spodziewał że będziemy razem. Jeśli mam być szczery, ja też się tego nie spodziewałem. Cały czas w głowie mam Violette. Wiem jednak że nie ma szans by cokolwiek z tego było. Nie cały sen musi się sprawdzić.
Co do sprawdzenia się snu, wczoraj razem z Francascą słyszałem głos Gregorio, zresztą jest tak jak się spodziewałem. Nie jestem ani trochę zdziwiony faktem że to prawdopodobnie on jest moim ojcem. Ale że jest to najlepsza wiadomość jaką słyszałem też powiedziec nie mogę. Nie chce przechodzić po raz kolejny przez okres jego wyjaśnień. Dlatego nic nie powiem że wiem. On sam mi nie powie. Mama mu zabrania. Przecież wszyscy się boją mojej mamy, z tego co widzę. Chyba też powinienem zacząć. Ostatnio zdołałem zauważyć że jestem jedyną osobą z jej bliskiego otoczenia, która się jej nie boi. Może dlatego że mam 17 lat i jeszcze nie wyszedłem z okresu buntu. Albo dlatego że w śnie pozwalała mi na dużo więcej, tak nie byłem jej jedynym synem. Zresztą... Nieważne. Okazało się że nasz ciamajda Marco chodzi tutaj do tej szkoły, ale ze mną nie ma nic wspólnego. W sumie... I tak z siostrą miałem lepsze relacje, a jej jeszcze nie spotkałem. Odpuścić sobie rodzeństwo. Gdy teraz tak myślę... Moja życie mogłoby być takie jak w tym śnie. Gdyby nie wiele decyzji, które zmieniły cały bieg wydarzeń. Widzę to tak : moja mama nie postanowiła adoptować Marco, co łączy się z tym że nie jest moim bratem. Nie zdradziła również mojego ojca, czyli Mory po prostu nie ma. Mama nie zdradziła ojca... Co cóż, nie miała jak, nie miała kiedy. Mój ojciec wyjechał, z tego co mi odpowiadała, jeszcze zanim się urodziłem. Nie miała szansy na romansowanie. Pracowała, zajmowała się dzieckiem. Podobno była jeszcze wtedy z moim ojcem... Ale kontakt się urwał. Teraz znowu ma z nim kontakt, ale wkręca mi że nie. Może myśli że jak będę myślał że nie mam szans na spotkanie z ojcem, mniej bolało będzie mnie to że go nie mam? Ona nie rozumie co ja czuje, bo ma oboje rodziców. Lekko denerwuje mnie to że izoluje mnie od ojca. Czyżby on nie chciał mnie spotkać? Nie wydaje mi się. Przecież słyszałem ich rozmowy. Niby tylko to co mówiła mama, jednak już mogę z nich wywnioskować to że ona po prostu nie chce bym spotkał się z ojcem. Tak jakby był jakimś przestępcą, seryjnym mordercą czy coś. A przecież on jest tylko nauczycielem tańca.
- Diego, wszystko w porządku? - spytała Francesca. Zdałem sobie sprawę że od kilku minut nie reaguje na to co ona do mnie mówi. Ups, znów się zamyśliłem. Muszę z lekka ogarniać swój mózg, bo jak kiedyś tak odlecę w nieodpowiednim momencie, źle będzie...
- Tak, przepraszam Cię. Zamyśliłem się. Znowu. - zaśmiałem się. Rozejrzałem się po studio. Ocho, Marco gapi się na moja dziewczynę. Czas się chyba ewakuować. Razem z nią oczywiście. Od razu pociągnąłem ją w stronę szafek. Wzięliśmy rzeczy potrzebne na zajęcia, po czym poszliśmy do sali.

Violetta.
- Violetta, widziałaś już dzisiaj Diego? - spytała Camila, gdy tylko weszłam do studio. Jakiś fenomen? Odwalił coś głupiego?
- Nie, nie widziałam go. Dopiero przyszłam.
- To cie ominęło widowisko .Wszyscy się na nich normalnie gapili.
- Jak to na nich? Pytałaś czy widziałam Diego.
- Przyszedł z Francescą.
No tak, mogłam się tego spodziewać. Teraz wszędzie będą łazić razem.



***
Nie mam pojęcia jakim cudem wstałam z tego łóżka i usiadłam do komputera. Tam grawitacja jest silniejsza xD No cóż, jeśli mam być szczera, to sobie spałam... Budzę się... Myślę... Iść spać dalej, czy iść pisać rozdział? I myślę... Dobra, wstaje xD Później sobie pośpię XD Widzicie jak ja się dla was poświęcam? A tak serio, tylko ja śpię o 16 xd

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział XVI

Diego.
- To kiedy robimy następną próbę? - spytałem, gdy już skończyliśmy. Nareszcie miałem wolne. No dobra, tylko godzinę. Jak przyjdzie Francesca, to już nie znajdę wymówki na to dlaczego dzisiaj nie mogę tańczyć. Zamęczą mnie jak tak dalej pójdzie. A co zrobisz? Nic nie zrobisz. 
- Jutro. I nie próbuj nawet mówić że nie możesz. To pa. - powiedziała po czym wyszła z sali. Sam postanowiłem iść do domu. Lekko mnie denerwuje to że teraz nie mogę sobie nawet chwilę w spokoju w domu posiedzieć. Może tak poudawać że jestem chory? Nikt się nie zorientuje, a mama na pewno zatrzyma mnie w domu. Nie, no dobra. Nie będę udawał. Mama za bardzo by się martwiła, ja to wiem.
Po niedługim czasie byłem w domu. W końcu domek. Powaliłem się na łóżko, jednak nie leżałem tak długo. Po 5 minutach przyszła Francesca, mówiąc że powinniśmy już zaczynać. Już mam dosyć tańca do końca życia. Od razu wyszliśmy tam gdzie zawsze tańczyliśmy, czyli do ogrodu. Tańczyliśmy chwilę, ale mi się już na serio nie chciało. Francesca mi w końcu odpuściła te idiotyczne kroki wymyślone przez nauczyciela tańca i podeszła do mnie, chwytając mnie za ręce. Od razu pociągnęła mnie do tańca. Wygłupialiśmy się do momentu gdy oboje lekko się zmęczyliśmy. Wtedy mnie przytuliła. Usiedliśmy na trawie, opierając się o jedno z drzew.
- Więc mówisz że prawdopodobnie masz numer do swojego ojca? - spytała Francesca, zabierając mi z ręki telefon. Kiwnąłem potwierdzająco głową.
- Na pewno moja mama rozmawiała wtedy z moim ojcem. Mówiła o mnie, że nie potrzebuje ojca. Myli się, nie rozumiem dlaczego mnie od niego odcina. - wyznałem. Francesca w tym czasie wpatrywała się w telefon.
- Zadzwoń do niego. - powiedziała, dając mi telefon. Wpatrywałem się chwilę w numer, który widziałem na telefonie.
- Nie... Potrzebuje go, ale po prostu się boje. Boje się że mnie odrzuci. - powiedziałem, po czym odłożyłem telefon obok siebie. Francesca od razu go przechwyciła.
- Chociaż usłyszysz jego głos. - powiedziała, po czym sama zadzwoniła i ustawiła na głośnomówiący. Cóż, jeśli nie musiałem z nim rozmawiać, nie było to aż takie straszne. Nie odebrał jednak.  No cóż... Najwidoczniej nie dane jest mi go poznać.
- Spróbujemy za chwilę. - powiedziała Francesca, patrząc na moją zawiedzioną minę. Od razu mnie przytuliła. Delikatnie się uśmiechnąłem, obejmując Włoszkę.

Violetta. 
Postanowiłam pójść do Diego, spędzić z nim trochę czasu. Tata w końcu powiedział mi że jego matka jest jak narazie w pracy. Nie będzie przecież sam siedział w domu. Gdy byłam już przed jego domem, usłyszałam jakieś śmiechy z ogrodu. Domyśliłam się że pewnie tam jest, więc od razu tam ruszyłam. Śmiech należał do Fran, jak się później okazało. Siedziała z Diego na trawie, a chłopak właśnie ją łaskotał, sam się przy tym śmiejąc. Chciałam do nich tam podejść, jednak zatrzymałam się w pewnym momencie. Nie wiem dlaczego, ale gdy zobaczyłam że oni się całują, poczułam się dziwnie. Jakieś dziwne uczucie ogarnęło całe moje ciało. Stałam jak sparaliżowana, a po chwili po prostu stamtąd uciekłam. Może to nienormalne, ale po prostu nie potrafiłam patrzeć jak byli razem...

Diego.
- Em, przepraszam... - odezwała się szatynka, po czym odsunęła się ode mnie. Nie dałem jej jednak uciec za daleko.
- Za co ty mnie przepraszasz, bo nie rozumiem? - spytałem. - Słuchaj, Francesca... To było wyjątkowe. Naprawdę. Nie przepraszaj mnie.
Po tych słowach po prostu przytuliłem do siebie dziewczynę. Nagle zapragnąłem by po postu być z nią. Zapomnijmy o Violettcie. Nie było już mojej Violetty. Była moja Francesca. Nie rozmawialiśmy już o tym, bo zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Zamarłem.
- Tata... - powiedziałem. Francesca zabrała mi z ręki telefon po czym nacisnęła zieloną słuchawkę. Żadne z nas się nie odezwało. No bo co mieliśmy niby powiedziec? Po chwili usłyszałem ten głos. Spojrzałem zdezorientowany na Francesce. Czyżby sprawdził się kolejny fakt z mojego snu? 

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział XV

Diego.
Jeszcze jakieś 5 minut i wreszcie będę mógł wyjść z tych zajęć. Przyznam że jest identycznie jak we śnie. Dlaczego sprawdza się to co mi się nie podoba? Tego nie zrozumiem. Ktoś tam na górze chciał mi po prostu zrobić na złość. Po zajęciach oczywiście mam próbę z Violettą. Nie jest to aż takie złe. Jakoś przetrzymam, w końcu nie chce się skompromitować na scenie. Wieczorem za to Francesca znowu będzie uczyła mnie tego z zajęć tańca, czego nie umiem. Dlaczego nikt mi wcześniej nie powiedział że jak będę chodził do szkoły to będzie to tak wyglądało? Moja mama chyba nadal czeka na moment kiedy zrezygnuje. Chyba nawet ona wolała jak uczyłem się w domu. Ale w sumie się nie dziwie. Woli już mi płaci za nauczyciela i móc mnie stale kontrolować. Bo teraz jak wychodzę do szkoły to cały dzień mogę do domu nie wrócić. A potem jeszcze wyjść do Fran. Nie moja wina że z nią tak bardzo lubię rozmawiać, że mogę przebywać z nią 24 godziny na dobę. Z tego co widzę, tylko ona mnie rozumie. No i ewentualnie od wczoraj Violetta. Ale ona to już nie wiem czy nadal mnie nie znosi, czy już ociupinkę lubi. Dlaczego ja nigdy nie zrozumiem dziewczyn? Otaczają mnie same kobiety, a ja żadnej nie rozumiem. Chyba będę musiał sobie znaleźć przyjaciela, bo inaczej zwariuję... Nie, no w sumie z Francescą da się normalnie porozmawiać. Chyba że powie się jedno słowo nie tak, a ona już ma focha i nie odzywa się przez godzinę. Na szczęście mi się bardzo rzadko zdarza powiedziec coś nie tak. Już chyba częściej Leonowi, bo jesteśmy dzisiaj w tej szkole piątą godzinę a Francesca obraziła się na niego dzisiaj trzeci raz.
Zajęcia się skończyły, więc od razu ruszyliśmy się przebrać. Czekałem na Violette w jednej z sal. Francesca poszła już do domo, mówiąc że przyjdzie do mnie wieczorem. Trochę dziwnie się czuje, chyba jednak powinienem być w klasie z tymi, co dostali się w tym czasie co ja. Chociaż nie miałbym zaległości, a tak to tylko w kółko muszę coś nadrabiać. Dobrze że Francesca mi pomaga, bo gdyby nie ona to już bym to dawno rzucił.

Violetta.
- Idziesz ze mną coś zjeść? - spytał Tomas gdy wyszliśmy z sali tanecznej. Chętnie bym z nim poszła, jednak byłam umówiona na próbę z Diego. Musiałam mu więc odmówić, nie wystawie przecież Diego.
- Przepraszam cie Tomas, jednak dzisiaj jestem umówiona z Diego. Pójdziemy jutro, dobra? - spytałam. Tomas oczywiście nie za bardzo się ucieszył kiedy usłyszał że dzisiaj spotykam się z Diego. ale próbę w końcu zrobić musimy.
- Nie bardzo mi się podoba że spędzasz z nim teraz czas. Wczoraj na przykład cały dzień.
- Przeszkadza ci to że mam z nim próby? - zdziwiłam się - Tomas, po prostu oboje nie chcemy się skompromitować na scenie.
- Yhym, jasne... Widzę jak na niego patrzysz.
- Niby jak? - mimowolnie się zaśmiałam. Zazdrość u Tomasa jest naprawdę idiotyczna.
- No wiesz... A z resztą, idź sobie do niego! - powiedział i sobie poszedł.

Obserwatorzy

Chat~!~