Muzyczka xD

wtorek, 23 września 2014

Rozdział XXIV

Diego. 
Dzisiejszy dzień w szkole na szczęście minął dość szybko, więc jakoś najgorszy nie był. Potem mieliśmy wolny czas. Tak jakoś wyszło, że nie dali mi siedzieć w hotelu. Violetta i Francesca wymyśliły sobie spacer, i oczywiście musiały ciągnąć ze sobą mnie i Leona. Kolejne zaskoczenie. Czemu nie Tomasa? Bo polazł gdzieś sam, oczywiście. Gdyby był Violetta nie zaproponowała by spaceru Francesce, Albo po prostu obie nie chcą bym siedział w hotelu. A ja właśnie najchętniej to bym zrobił. Nie mam najmniejszej ochoty na te debilne spacery. Nawet na te w Mediolanie, chociaż tak bardzo zależało mi na wyjeździe tutaj. Musiałem jednak udawać że wszystko jest w porządku, by Francesca nie zorientowała się że coś jest nie tak. Violetta w końcu już wie, a Leon chyba się zdążył zorientować. Ze względu na to że nie miałem humoru, Francesca zaczęła wydurniać się z Leonem. Jakoś mnie nie ruszało gdy patrzyłem na te dwójkę razem. I tak niedługo wyjadę i Francesca o mnie zapomni. Violetta chyba zauważyła że humor znów mi się popsuł, bo od razu przysunęła się do mnie podając mi do ręki aparat.
- No, uśmiech Dieguś. - zaśmiała się po czum pocałowała mój policzek. O dziwo, jakoś Fran to nie zainteresowało. Tak jakby ona już o mnie zapomniała. Po prostu rozmawiała sobie z Leonem. Halo, ja tu jestem. A w sumie... Już mnie to nie interesuje. Jedyne czego chce w tym momencie, to wrócić do hotelu. I chyba Violetta to zauważyła, bo już po chwili stwierdziła że odechciało jej się spaceru. Francesca chciała jeszcze iść, więc poszła z Leonem. Ja z Violettą na szczęście miałem szansę wrócić już do pokoju hotelowego.
- No rozchmurz się, bo pomyśle że nie chodzi tylko o ten wyjazd. - odezwała się Violetta, gdy byliśmy w drodze powrotnej do hotelu.
- A o co innego może chodzić? - spytałem, patrząc przed siebie.
- Nie wiem... Ale jakoś smutny jesteś ostatnio.
- Dziwisz się?
- Oboje dobrze wiemy że nie chodzi tylko o ten wyjazd. Może i jakoś bym zniosła twoje humorki, gdyby nie to że ostatnio zaniedbujesz Francesce, a ona widzi że nie zwracasz na nią uwagi. Wiesz że ją to rani?
- Chcesz ze mną rozmawiać o Francesce? Kiedy indziej, okey?
- Zaczyna mnie naprawdę śmieszyć twoja postawa. Zanim cie poznałam też byłeś taki irytujący?
- Nie wiem. No właśnie, nie wiem. I tutaj mamy kolejny powód, dlaczego teraz nie muszę z tobą o tym rozmawiać.
- Dobra... Przepraszam. Ale zrozum, nie możesz jej tak traktować. I powinieneś powiedzieć jej o wyjeździe.
- Nie ma mowy. Powiem jej, ale dopiero jak będziemy wracać. Nie chce jej psuć pobytu w Mediolanie. A co do tego że niby ją "olewam", jak widzisz lepiej bawi się z Leonem niż ze mną.





***
Krótkie jak nie wiem co i... bez sensu? xD Ale naprawdę nie mam ostatnio czasu pisać ;-; A w ogóle to pomyśle niedługo że mnie wywalili ze szkoły, bo we frekwencji w dzienniku elektronicznym mam same "?" (what? xD). Ach, ta moja wyobraźnia. Nie przedłużam. Aaaa... Dodam do tego przypomnienie, że istnieje jeszcze zakładka "Zapytaj bohatera". Tak jakby ktoś nie zauważył... xD

poniedziałek, 15 września 2014

Rozdział XXIII

Diego.

Dobrze że ten wyjazd do Mediolanu trwa dość długi czas. Mam czas pożegnać cię ze wszystkimi, przygotować ich na mój powrót do Madrytu. Mama wymyśliła sobie że będąc tam wszystko sobie przypomnę. Ale... Ale ja nie chce. Sen który pamiętam jest dla mnie zdecydowanie lepszy. Do tego nawet idiota się domyśli że moja matka boi się że mnie straci przez ojca. Nie oszukujmy się, ten wyjazd jeszcze bardziej odsunie mnie od matki. Ktoś tu w ogóle myśli inaczej? Gdy byliśmy już w hotelu, siedziałem sam w pokoju. Miałem mieć pokój z Leonem i Tomasem, a oni jednak nie bardzo mnie lubią, poszli do dziewczyn. Zapewne poszedłbym z nimi, jednak naprawdę nie miałem na to ochoty. Wolałem poleżeć sobie w łóżku, pomyśleć. Czeka mnie naprawdę trudny czas. Musze coś wymyślać, by zostać w Buenos Aires. Tu już nawet nie chodzi o Francesce. Nie oszukujmy się, ona jest dla mnie tylko jak przyjaciółka. Jednak nie chce jej ranić. Tu bardziej chodzi o ojca. Poza nim nie mam nikogo kto by słuchał jak bardzo nienawidzę własnej matki. Chociaż ją kochałem. Kochałem i do tej pory bardzo kocham. To ona jednak przez tyle czasu się mną zajmowała, robiła wszystko bym był szczęśliwy. Miała tylko mnie, a ja miałem tylko ją. Może dlatego nie bardzo pasuje jej że w moim życiu pojawia się ojciec? Wyobrażam sobie jak bardzo musiało ją zaboleć, jak przekazał jej wtedy że narazie zamieszkam z nim, że jadę do Mediolanu. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Wie że bardzo ją kocham, w to nie zwątpi. Nawet gdy powiem jej prosto w oczy że jej nienawidzę.
Postanowiłem już dzisiaj dłużej nie myśleć. Położyłem się i szybko zasnąłem.
Następnego dnia obudził mnie Leon, mówiąc że za pół godziny śniadanie. On już był gotowy, Tomas jeszcze spał. Ogarnąłem się szybko. Tomasa chyba nie zamierzał budzić. Cóż, najwyżej po śniadaniu go obudzi jakiś nauczyciel. Ja jakoś nie mam ochoty na nic. Naprawdę, na nic.Najchętniej cały dzisiejszy dzień zostałbym w hotelu, ale to chyba nie jest możliwe. Nauczyciele nie pozwoliliby mi zostać. Przynajmniej nie samemu, a jak już kogoś mieliby ze mną zostawić to pewnie Francesce. A ja po prostu chce posiedzieć sam i trochę pomyśleć. W sumie, dlaczego ja w ogóle wracam do Buenos Aires, zaraz po tej wycieczce do Mediolanu? Mogłaby po mnie przyjechać tutaj, bliżej by chyba było. Dobra, chyba jednak nie powinienem myśleć o powrocie do Madrytu. Dzisiaj mamy zajęcia. Halo, to w końcu miało byś coś w typie wymiany. Nie możemy bez zajęć zostać. To bardziej przekonuje mnie do tego że dzisiaj powinienem zostać w hotelu. Nie mam ochoty na nic, a dzisiaj mamy aż trzy godziny tańca. Nie, to nie dla mnie. Nie chce mi się, ale muszę. To chyba już się u mnie stanie normą... Już po półgodziny wszyscy (łącznie z Tomasem, ktoś go obudził) siedzieliśmy "rozsypani" po wielu stolikach, próbując w spokoju zjeść śniadanie. Akurat dzisiaj usiadłem sam, nie chciałem mieć za bardzo towarzystwa. Jednak szybko dosiadł się do mnie mój ojciec. Jego towarzystwo mogłem znieść, więc gdy tylko usiadł posłałem mu blady uśmiech po czym wróciłem wzrokiem do śniadania, którego i tak nie bardzo miałem ochotę jeść. Zerknąłem na Francesce, która właśnie rozmawiała o czymś z Violettą. Może to że wyjadę jakoś załatwi sprawę z Fran? Jest cudowną dziewczyną, ale nie dla mnie. Nie wiedzieć czemu, ciągle myślę o Violettcie. Chce wrócić do tego snu. Chociaż wiem że to niemożliwe. Tutaj Violetta ma chłopaka. Niby ma chłopaka, bo wydaje mi się że coś ostatnio jej unika. Ale to pewnie tylko moja głupia wyobraźnia, nadzieje sobie robię. Ona mnie przecież nie lubi. Do tego wciąż jestem chłopakiem jej przyjaciółki. Dodajmy jeszcze do tego fakt że niedługo wracam do Madrytu. I powstała nam mieszanka wybuchowa. Ja tak tak teraz myślę, to chyba nawet dobrze że wyjadę. Wszystko co związane ze mną zniknie. Francesca zakocha się w kimś innym, Tomas przestanie unikać Violetty. Nie oszukujmy się, nie rozmawia z nią odkąd ja zacząłem mieć z nią próby do tego występu, którego i tak nie będzie, bo miał być tydzień po naszym powrocie. Tata raczej się nie przejmie że po raz kolejny traci syna, bo przecież wcześniej mnie stracił z własnej winy. Nie jestem tutaj chyba najpotrzebniejszą osobą. Nawet tata nie wie że wyjeżdżam. Wie Violetta, ale jemu po prostu nie potrafię powiedzieć. Nie potrafię, nie chce. W końcu i tak będę musiał mu powiedzieć o kolejnym pomyśle mojej matki. Ale to nie dzisiaj. A może po prostu dowie się po powrocie? Już obiecał jej że jak wrócimy z Mediolanu na pewno wrócę do niej.
- Diego, dobrze się czujesz? - z tego całego rozmyślania "obudził" mnie mój ojciec. Kiwnąłem tylko głową.
- Jest świetnie. Nie wyspałem się, tyle. - odpowiedziałem, odsuwając od siebie talerz z prawie nietkniętym jedzeniem. Nie byłem głodny. Tak naprawdę teraz miałem ochotę tylko wrócić do pokoju i rzucić się na łóżko, nigdy nie wstawać.
- Wiesz że ja widzę że coś jest nie tak? Wiesz... Może zostań dzisiaj w hotelu. Porozmawiam z twoją matką, jakby co to zabierze cię wcześniej...
- Nie! Nie ma mowy. Nie wybieram się nigdzie wcześniej.
- Diego...
- No co? Już się chcesz mnie pozbyć?
- Pozbyć? Diego, spokojnie. Przecież jak wyjedziesz stąd wcześniej zobaczymy się potem w Buenos Aires.
- Dobra, dasz mi już spokój? Proszę bardzo, dzwoń do mojej mamy. Mi to pasuje. Chociaż jej trochę na mnie zależy. - powiedziałem po czym wstałem i od razu poszedłem pokoju.  Po chwili przyszła do mnie Violetta.
- Poszli już na zajęcia... - powiedziała, siadając obok mnie na łóżku.
- I przyszłaś mnie o tym poinformować? Mój ojciec do mojej matki też zadzwonił? Świetnie. Raz mam zły humor, a on mi go psuje jeszcze bardziej.
- Oj, przestań. Nigdzie nie dzwonił. Powiedział że jeśli chcesz możesz dzisiaj zostać w hotelu.
- Wole iść na zajęcia. - powiedziałem. Jeszcze 10 minut temu chciałem zostać, jednak teraz coś mnie ciągnęło bym jednak poszedł.
- Dobra, za chwile pójdziemy... Tylko... Powiedź mi, twój tata wie że wracasz do Madrytu zaraz po powrocie do Buenos Aires?
- Nie wie i nie powiem mu tego. Myślisz że coś by z tym zrobił? Nie. Tylko by się ze mną pożegnał, powiedział że na pewno jeszcze kiedyś się zobaczymy... Nienawidzę pożegnań.
- Więc po prostu chcesz zniknąć?
- Domyślą się że zabrała mnie mama.
- Pomyśl o tym jak się poczują, gdy wyjedziesz bez pożegnania.
- Naprawdę nie lubię pożegnań. W dodatku, do tego momentu zostało mi jeszcze dużo czasu.
Powiedziałem. Wstałem i chwyciłem torbę.
- Idziemy na zajęcia?











***
Ja i te moje rozdziały... Zacznę od przeprosin, że tak długo rozdziału nie było. Miałam cokolwiek napisać wczoraj, jednak skończyłam ślęcząc nad fonetyką na angielski. Kartkówkę miałam. Myślicie że jak pomyliłam się w jednym słowie, tylko jedną literką (wzorkiem? nie ogarniam, co to jest) to będzie tak miła i wystawi mi chociaż 5-? Jak nie, to idę skoczyć z mostu. Nie chce znowu nadrabiać angielskiego ;-; (szkoda że Patryk dopiero po lekcji raczył mi wspomnieć że nasze identyfikatory są całkiem spoko na ściągi ...................). No dobra, nie użalam się już nad tym angielskim (dlaczego tylko z tego przedmiotu mam sprawdziany? o_O) i się z wami żegnam. Do następnego! :D

sobota, 13 września 2014

Wejdź, przeczytaj.

Jak zwykle jestem spóźniona z czytaniem poczty na onecie, ale nie pozostane jednak obojętna na niektóre wiadomości. Może już o tym słyszeliście, o ile wiem Nikoletta dostała podobną wiadomość i również postanowiła napisać. No więc teraz będzie cytat, bo nie wiem co pisać :

'' Mały Antoś Ratajczyk (18 mies.) z Puław ma nietypowego guza mózgu. Chłopiec walczy o życie i pilnie potrzebne są pieniądze na jego zagraniczne leczenie"

Już w tym momencie powinno to trafić do waszych serduszek. Przecież to malutkie dziecko...

"Rodzice maluszka, Anna i Łukasz, cały czas szukają sposobu, by pokonać okropną chorobe, która trawi organizm ich ukochanego dziecka. Antoś ma nietypową odmiane guza raptoidalnego. - oznacza to że ma różne rodzaje guza w jednym. Choroba ujawniła się w grudniu, ale do Marca trwało jej diagnozowanie. Lekarze nie zrobili niektórych badań i podejrzewali inne schorzenie - mówi mama chłopca.
Dziecko bardzo cierpiało - Antoś wymiotował, wyrywał sobie włosy z głowy z bólu, nie spał w nocy - opowiada pani Anna. W końcu lekarze odkryli, co dolega malcowi. Już następnego dnia natychmiast zrobilu mu operacje. Okazało się że guz był bardzo duży, miał wielkość 9cm/7cm/5cm.

Stan chłopca nadal jest bardzo zły. Dlatego rodzice szukają pomocy u zagranicznych lekarzy. - Chcemy jak najszybciej pojechać na leczenie do Czech, Bostonu albo Niemiec. Potrzebujemy pieniędzy zarówno na leczenie, jak i na sam transport, który jest bardzo drogi. Będziemy wdzięczni za każdą pomoc. - mówi mama chłopca"

Cały artykuł możecie zobaczyć, wpisując w google chociażby Antoś Ratajczyk. Dałabym link, ale jestem na tablecie i nie wchodzi mi jak wklejam. (Testuje i jest nieprawidłowy). Artukuł znajduje się na fakt.pl , jest w nim również numer konta na które można wpłacać pieniądze. Zdaje sobie sprawe, że to nie zależy raczej od was, lecz do waszych rodziców. Jednak chociaż zdecydujcie się zapoznać ich z tą sytuacją, pogadać. Może zdecydują się pomóc.

środa, 10 września 2014

Rozdział XXII

Violetta.

Siedzimy w samolocie. Wszyscy oprócz Tomasa. Angie postanowiła że chociaż 5 minut jeszcze na niego poczeka. Dzwonił do mnie, miał od razu przyjechać na lotnisko. Zresztą, ostatnio i tak go wcieło. Po kilku minutach Hiszpan przyszedł już z nauczycielką śpiewu. Usiadł obok Marco. Pewnie siedziałby obok mnie, gdyby nie to że to miejsce zajmowała Camila. Francesca siedziała z Diego. Gapili się w telefon chłopaka, cały czas o czymś rozmawiając. Ja z przyjaciółką siedziałam w milczeniu. Było za wcześnieb na rozmowy. Kto wymyślił odlot samolotu o 7 rano? No kto? Wszyscy przysypiają, oprócz Francesci, Diego i Gregorio, który co chwile zerkał na swojego syna. Pilnował syna w samolocie, ciekawe. Stąd chyba nie ucieknie. Chyba że ma gdzieś spakowany spadochron. Ciekawe byłoby, gdyby spróbował wyskoczyć z samolotu. O czym ja myśle, chyba muszę się przespać. Odwala mi. Tak z lekka... Zerknełam na Diego i Francesce. Słuchali razem w słuchawkach czegoś z telefonu chłopaka. W sumie, gdy teraz o tym myśle... Chciałabym być na miejscu Fran. Diego nie jest wcale taki zły. Ma coś w sobie... Chociaż nadal nie bardzo podoba mi się to że tata kazał mi spędzać z nim czas. Teraz ma Francesce, więc nie muszę z nim tyle siedzieć, ale jednak wcześniej tak... Dobra, serio się prześpie, bo juz mi chyba z lekka odwala. Za chwile mieliśmy odlatywać. Nie widziałam sensu w tym by zasypiać przed odlotem, siedziałam więc tylko, zerkając czasem na Diego, słuchającego muzyki z Francescą, lub Tomasa, rozmawiającego o czymś z Marco.

Francesca.

Po jakiś dwóch godzinach lotu wszyscy nasi przyjaciele ze studio już spali. Wcale się im nie dziwie. Ja akurat się wyspałam, bo poszłam spać wcześniej, Diego jakoś nie ma ochoty spać. Za to Gregorio jeszcze nie spał i co chwile się na nas gapił. Miałam wrażenie że naprawde coś nie tak jest z Diego. Niby zachowuje się normalnie, przynajmniej teraz przy mnie. Jednak wydaje mi się że jednak coś jest nie tak. Jeszcze przed studio strasznie cieszył się że jedzie do Mediolanu. Naprawde chciał tam z nami lecieć. No i leci. Był szczęśliwy, do momentu w którym porozmawiał ze swoją matką. Odszedł na chwile na bok, jeszcze na lotnisku. No i wtedy jego uśmiech jakoś przygasł. Pewnie wyciągnełabym od niego o co chodzi... Ale nie chciałam teraz jeszcze bardziej psuć mu humoru.

Diego.
*Następnego dnia, Mediolan*
Od samego rana mieliśmy już pojawić się na dole. W planach znalazło się naprawde szybki śniadanie, a potem mieliśmy obejrzeć miasto. Nie miałem humoru na łażenie bez celu, chociaż naprawde chciałem tutaj pojechać. Francesca ruszyła tuż za nauczycielami. Nie szedłem dzisiaj obok niej, co zapewne ona tłumaczyła sobie niewyspaniem. Szedłem gdzieś z tyłu. Niedaleko była Violetta. Dziewczyna po jakimś czasie zauważyła że coś jest chyba nie tak, podeszła do mnie.
- Coś się stało? - zapytała. Może czasami denerwuje mnie jak ktoś się wtrąca w nie swoje sprawy, jednak tym razem tak czy inaczej musiałem z kimś pogadać.
- Wiesz... Jak wrócimy z Mediolanu, wracam do swojej matki... - zacząłem. Przerwała mi.
- To cie tak martwi? Zobaczysz że jeśli chodzi o studio, nie zabroni ci chodzenia tam. A napewno nie zakarze spotykania z nami.
- Violetta, słichaj. Rozmawiałem z mamą, na lotnisku. Powiedziała, że wracamy do Madrytu. Nie mogę zostać z ojcem, bo tak naprawde mama ma obowiązek się mną zajmować, do momentu aż skończe te 18 lat.
- Zaraz...? Wyjeżdzasz? Mówiłeś Francesce?
- Nie... Chce, żeby ten pobyt w Mediolanie minął jej cudownie, bez niepotrzebnych zmartwień.


***

Bu! A któż to? Niemożliwe! xD
Wróciłam do was, moi kochani, by przypomieć wam o istnieniu cudownej parki, którą mam nadzieje jeszcze kochacie xd (i przy okazji ponarzekać na wredote tego świata i nieumiejętność prowadzenia pojazdu kierowców autobusów).
Dobra... Kończe to, papa xd

Obserwatorzy

Chat~!~