- W końcu w domu! - prawie że wrzasnąłem, gdy wchodziliśmy do mieszkania mojej matki. Tego, które jeszcze przed przeprowadzką do Buenos Aires było miejscem w którym spędzałem całe dnie. Całe swoje życie, pomijając szkołę. Chociaż i tak do 12 roku życia uczyłem się w domu. W mieszkaniu nikogo nie było. Mama nadal była w pracy, mówiła że wróci późno więc raczej dzisiaj nie dam rady z nią porozmawiać. Chyba że zaczekam, ale wtedy Violetta będzie chciała czekać ze mną, a nie wiadomo ile czasu to zajmie. Od razu ruszyłem razem z Violettą do pokoju który kiedyś był mój i Marco.
- Jak myślisz, twoja mam cokolwiek ci powie? - spytała po jakimś czasie dziewczyna.
- Powie. Kiedy powiem jej wprost że już znam swojego ojca, od razu opowie mi wszystko. Nie będzie chyba udawała nadal że ja i moje rodzeństwo nie mamy ojca, co nie?
- Tego bym nie była taka pewna. - zaśmiała się.
- Nie jestem głupi, wiem skąd się biorą dzieci i wiem też że potrzebny jest do tego również mężczyzna. - sam zacząłem się śmiać. - A gdyby tata nie żył już dawno by mi o tym powiedziała. A Gregorio raczej nie kłamie. Tak mi się przynajmniej wydaję.
- Po nim wszystkiego można się spodziewać. I weź nie mów na niego "Gregorio" bo w twoich ustach brzmi to dziwnie. Na lekcji "tata", a poza szkołą "Gregorio". Zwariować można.
- No dobra, to tata raczej nie kłamie. - wywróciłem oczami - Nie powtórzę tego nigdy więcej! Dla mnie "tata" brzmi dziwnie. Pewnie dlatego że wcześniej nie miałem ojca...
- Miałeś, tylko go nie znałeś. - przypomniała mi.
- Widzisz ile ta przeprowadzka zmieniła w moim życiu? Wcześniej na słowo "tata" wypowiedziane przeze mnie bądź któreś z mojego rodzeństwa miałem ochotę coś rozwalić. Teraz na każdej lekcji tańca muszę powtarzać "Tak, tato", "Dobrze, tato" bo inaczej ktoś patrzy na mnie jakbym popełnił największy grzech w życiu.
- Nie przesadzaj Diego... Oni gapią się też jak mówisz "tato". Po prostu nikt się nie może przyzwyczaić do tego że Gregorio ma syna. I że niby jeszcze jesteś nim ty? To bez sensu, nawet dla mnie.
- A niby dlaczego, co?
- Wcale nie jesteś do niego podobny. Wyglądasz zupełnie inaczej, masz inny charakter. Odziedziczyłeś po nim chyba już tylko talent.
- W sumie... A może faktycznie kłamie i nie jest moim ojcem? - spytałem niby sam siebie. W tym momencie do pokoju weszła moja mama. Dobrze wiedziałem że słyszała tylko moje ostatnie dwa słowa. "Moim ojcem"/ Patrzyła na mnie, jakby zdziwiona, jakby zła. Czy to moja wina? Co mam powiedzieć? "Przepraszam mamo, moja przyjaciółka zamknęła mnie i Violette w schowku na instrumenty i słyszałem słowa Gregorio."? Nie, bez sensu.
- Mamo, to jest Violetta. - postanowiłem w końcu przerwać dość niezręczną ciszę, przedstawiając swojej matce dziewczynę mojego życia.
Violetta od razu przywitała się z moją mamą. Potem poszliśmy do salonu, rozmawialiśmy jeszcze w trójkę. Mama opowiadała Violettcie jak to było kiedyś. Chciała pokazać jej jakieś filmiki z mojego dzieciństwa.
- Mamo, ja się nie zgadzam! - powiedziałem od razu. Jak dobrze że tata nie ma takich filmików!
- Oj tylko jeden, nie wstydź się.
- Nie.
- A chociaż zdjęcie?
- Mamo!
- Tylko jedno.
- Nie pozwalam.
- A czemu? - wtrąciła się Violetta. Mama, obciach mi robisz. -.-
- No bo nie.
- Dieguś, proszę. Tylko jedno zdjęcie, no! - poprosiła Violetta.
- No okey. Ale tylko jedno, na nic więcej nie pozwalam.
Mama od razu pobiegła po album. Trochę minęło zanim wróciła, chyba szukała najlepszego zdjęcia. Miała jednak nie jedno, ale kilka.
- Zgodziłem się na jedno.
- Nie potrzebuje twojej zgody. - powiedziała od razu podając zdjęcia Violettcie. Oglądałem razem z nią.
Te wszystkie zdjęcia... Nie wiem dlaczego pokazała Violettcie akurat te. Tak, Violetta nie wie wszystkiego o moim życiu. Nie wie jednej, dość istotnej rzeczy. Nie będę jej teraz tego wszystkiego tłumaczył. Potem mama włączyła jakieś filmiki. Już nie protestowałem, sam wszystko sobie przypominałem. Po tych fragmentach :
- Diego, o co ci chodzi? - spytała w końcu. Sam nie wiedziałem co jej odpowiedzieć. - O co chodzi w tym wszystkim? Nie rozumie...
- Bo to... To moja wina że tata odszedł. Po prostu... To moja wina.
- Nieprawda. - usłyszałem głos swojej matki stojącej przy drzwiach.
- Nigdy nie przyznasz mi racji. To moja wina. Potem starałaś się robić wszystko bym tak nie myślał, ale to ja sprawiłem że tata odszedł.
- Niby w jaki sposób? - spytała w końcu Violetta.
- Bo... No bo ja...
***
Koniec, tatata xd
Nikt nie wie co się dzieje, może się dowiecie w następnym rozdziale ^^
10 komentarzy - next.