Muzyczka xD

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział III

Diego.

Spakowałem już prawie wszystkie moje rzeczy. Rzuciłem telefon na łóżko i zszedłem na dół, by cokolwiek zjeść. Od kilku dni nie rozmawiam z moją babcią. Nie powinienem się na nią złościć, jednak nie umiałem. Miała w końcu szansę, by porozmawiać z moim ojcem, zanim kupił mi bilet. Ale nie, stwierdziła że to moja sprawa i mam się tym zająć sam. Mnie nie słuchał. Już mnie to nawet nie obchodziło. W końcu nie zamierzałem wracać do Buenos Aires. Gdy tylko babcia zaśnie, wychodzę. Nie będzie wiedziała gdzie jestem, będę miał spokój. Nie sadzę, żeby zadziałało to na dłuższą metę, ale tata może w ten sposób zrozumie, że nie chce jechać. Na dole była moja babcia. Nie odezwałem się do niej. Podszedłem tylko do lodówki, zastanawiając się co zjeść. Cały czas mnie obserwowała, co było dla mnie naprawdę irytujące. Zrobiłem sobie w końcu jakąś kanapkę, po czym chciałem iść na górę. Zatrzymała mnie jednak.
- Nie wydaje ci się, że bez sensu jest mnie unikać? Jutro wyjeżdżasz, może pożegnasz się normalnie, w zgodzie?
- Nie chciałem wyjechać, wiesz o tym. Dlatego teraz nie chce mi się z tobą gadać.
Po tych słowach, po prostu wyminąłem ją i poszedłem do swojego pokoju.

Telefon dzwoni po raz kolejny. Francesca... Chce odebrać, ale nie mogę. Wole by nie wiedziała co kombinuje, a zapewne zaraz bym się wygadał. Nie potrafię niczego przed nią ukrywać. Mam nadzieje że nie będzie na mnie za to wszystko zła. Nie wymagam nawet, by mnie zrozumiała, bo wiem że źle robię. Tylko by nie była na mnie zła... Jeśli będzie, to po powrocie do Argentyny (a kiedyś na pewno będę musiał tam wrócić...) nie będę miał nikogo bliskiego. Zostanę sam. Uważam teraz, że pomysł z ucieczką jest bez żadnego konkretnego sensu. Co on mi da? Tydzień, może dwa, opóźnienia w wyjeździe z Hiszpanii. Dlaczego ten raz nie mogę sam zdecydować na czym mi zależy, czego chce? Nie mogę, bo po raz kolejny słyszę że jestem nieodpowiedzialny. Może i wiele razy zawiodłem swojego ojca, i nie tylko jego. Ale każdy w końcu może się zmienić. Nie no, o czym ja myślę. Najpierw o tej ucieczce, następnie że się zmienię. Chyba trochę mi odbiło. Już raz się zmieniłem, dlaczego więc mam się zmieniać po raz kolejny? Jestem jaki jestem, wszyscy powinni to zaakceptować. No i liczyć się z moim zdaniem. Nie chce wracać, mam z tym krajem złe wspomnienia. Dlaczego więc mam się tam męczyć, nie wiadomo ile czasu? Na pewno nie wyjadę stamtąd, dopóki nie skończę 18 lat. Nie puści mnie. Ale... Mam już 17, może ten rok nie będzie taki straszny? Będzie, jestem pewien że będzie. Co ja tam będę robił? Nic. No właśnie, nic. W Madrycie mam chociaż jakieś zajęcie, przyjaciół, szkołę. A tam tylko całymi dniami siedziałbym w domu i gapił się w sufit, bo chyba nie myśli że nagle zacznę chodzić do szkoły. To że próbuje oddzielić mnie od przyjaciół, nie sprawi że nagle zapomnę jak było tutaj.
Zszedłem na dół, poszukując swojej babci. Chciałem chociaż zachować pozory tej całej normalności i pójść, niby pożegnać się z moimi przyjaciółmi. Gdybym tego nie zrobił, pewnie zaczęła by podejrzewać że coś kombinuje. Zna mnie. Aż za dobrze. Znalazłem ją w kuchni, przygotowała obiad.
- Wychodzę. - powiedziałem tylko, żeby za bardzo się nie przejmowała i od razu nie dzwoniła do mojego ojca że znowu gdzieś mnie wcięło.
- Gdzie? Kiedy wrócisz?
- Wiesz dobrze gdzie. Postaram się wrócić jak najszybciej, jednak spodziewaj się że przyjdę dopiero wieczorem. - powiedziałem, nadal tonem bez emocji po czym wyszedłem z pomieszczenia, od razu kierując się do drzwi.
- Nie wracaj tylko aż tak późno, musisz się wyspać na jutro.
Nie odpowiedziałem, tylko po prostu wyszedłem. Od razu skierowałem się do parku, gdzie już na mnie czekali.
- Spóźniony. - usłyszałem od Alexa, gdy byłem już na miejscu.
- Musiałem się spakować. - mruknąłem tylko pod nosem, siadając obok niego.
- Jeszcze nie zrezygnowałeś z pomysłu z ucieczką? Bo wiesz, my jakby co nadal możemy lecieć z tobą do Argentyny. Żadnego z nas nic tutaj nie trzyma.
- Mówiłem już że jak tata dowie się że tam jesteście to mnie zamknie i z domu nie wypuści. Przecież chce mnie zabrać, żeby odizolować mnie od was. Nie rozumiecie?
- No to mu się nie uda. - zaśmiał się Alex. Wywróciłem oczami. - Diego, doskonale zdajesz sobie sprawę że nie zostawimy cię samego. Jeśli będziesz musiał wracać, lecimy z tobą. Może nie koniecznie tym samym samolotem, ale niedługo po tobie na pewno byśmy się tam pojawili.
- Zaczynam odczuwać że chcecie tam ze mną jechać, żeby mnie pilnować. - zaśmiałem się - Cóż, i tak nie jadę. Omówiliśmy to już, tak? Nie chce z nim mieszkać, widywać go codziennie.
- Powinieneś się cieszyć, że w ogóle masz ojca. - stwierdził nagle jeden z nich.
- Ale nie mam matki. I ojca też nie miałem, przez długi czas. Nie potrafiłbym mieszkać z człowiekiem praktycznie dla mnie obcym.
- Ta? A kto do niego uciekł, bo chciał lecieć do Mediolanu?
- Żałuje że wam o tym powiedziałem... To była inna sytuacja, zależało mi na tym wyjeździe, a on był wtedy jedyną nadzieją. I faktycznie, zabrał mnie do tego Mediolanu. I tak do tej pory tego wszystkiego żałuje. Gdybym nie wyjechał, może wszystko byłoby normalnie?
- Nie możesz być tego pewien, Diego. Nikt nie wie, co by się stało gdybyś po prostu z nią został. W dodatku, nie poznałbyś nas. Poszukaj trochę dobrych stron.


___
Jeszcze krótszy. Co jest ze mną nie tak? Ach, tak. Zapomniałam. Ostatnio po prostu mam jakoś tak mało czasu. Ciągłe poprawy i w ogóle, jak się nie uczę to nagle ząb mnie boli i nie wyrabiam. Część tego rozdziału pisałam w czwartek, na polskim, także... Musicie mi wybaczyć w ogóle moją długą nieobecność, zawieszenie bloga itd. Głupio mi było odchodzić po 2 rozdziałach, bez w ogóle żadnej informacji dla was... W sumie, i tak nikt nie zainteresował się co stało się z blogiem, może poza 1 osobą. Tyle w tym temacie. Mam nadzieje że kolejny post dam radę wstawić jeszcze przed świętami.


7 komentarzy:

  1. Jeden kometarz krótki i się nie imteresuję, foch. Na pięć minut, żebyś wiedziała. Zuy ząb - on już chyba kiedyś miał swoje pięć minut. Alex to... León, serio? W ogóle serialowy Alex mnie drażni.
    Wszyscy traktuję Diegusia jak dziecko. Bezczelni. I ojciec i babcia i Alex... Alex - optymista w stu procentach. Poszukaj trochę złych stron. Cytując moją katechetkę 'moi drodzy - pozytywne myślenie. Ale pozytywnne myślenie JEST ZŁE! ZŁE! Nie yślcie pozytywnie!!!' Były jeszcze ine teksty typu 'Maryja moi drodzy nie była wcale boska. Była zwykłą dziewczyną, jak ty czy ja (nasza klasa to dziewczyny i tylko czterech chłopaków), tylko, że... Boską.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli tego nie czytam, tak? Dobrze wiedzieć, wydawało mi się inaczej, ale jak uważasz. W taki razie, wiesz co nie komentuję. Foch...

    OdpowiedzUsuń
  3. No więc dlaczego uważasz ,że nie zależy mi? Już od dłuższego czasu zastanawiałam się dlaczego nic nie piszesz.
    Rozdział świetny, z resztą jak zawsze. Tylko proszę nie rób Diesescy. Wolę Dielettę.
    A teraz foch... :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham Cię, Kocham Cię, Kocham Kocham Cię ! Jejku *-* Jak ja się cieszę, że wróciłaś ! ♥ Ej, to o mnie chodziło z tym, że sie zainteresowałam, co nie ? Bo wiesz to ja Cie na asku dręczyłam ^^ :D I sie opłacało ;* Przynajmniej wróciłaś :D ♥ I mam nadzieję, że na dluugo zostaniesz ! ♥♥♥ Rozdział świetny, boski i cudowny ♥♥♥ Czekam na next ! :* :*
    / Klaudia Dominguez ;3 (nie chce mi sie logowac :p )

    OdpowiedzUsuń
  5. mega mega mega kocham to

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam meeega ważne pytanie ... No więc czyta)am bloga historia miłości martiny i diego i to był najlepszy blog jakiego czytałam ale w ferie został zablokowany czy ktoś go czyta ? Albo ma konktakt z tą bloggerką ? Pliss pomóżcie

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Chat~!~