Muzyczka xD

środa, 19 listopada 2014

Rozdział II

Diego.

- Jesteś już spakowany? Bilet masz już zarezerwowany, na sobotę. Twoja babcia ma go odebrać jutro. - słuchałem nawijania ojca, gdy na chwile oddaliłem się od kolegów. Oczywiście, musi mnie teraz dręczyć telefonami. Dopiero kilka godzin minęło, a on już zarezerwował mi bilet i oczekuje, że się spakowałem. Jest dopiero piątek. Do szkoły znów nie poszedłem, bo nie byłem w stanie. Kolejne co może go denerwować.
- Samolot mam za tydzień, więc i spakuje się za tydzień. - mruknąłem tylko w odpowiedzi.
- Jesteś teraz w domu? - spytał podejrzliwie - Mówiłem twojej babci wczoraj, by nigdzie cie nie puszczała w ten weekend.
- Em... No tak, jestem w domu. A gdzie miałbym być? Głowa mnie boli, nie chce mi się nigdzie iść.
- Tak? To w takim razie, daj mi do telefonu twoją babcie. - no oczywiście, nie uwierzył mi. Trochę zaufania. No dobra, teraz go okłamałem. Ale mógłby mi chociaż trochę ufać.
- Dobra, niech ci będzie. Jestem z chłopakami...
- Mówiłem już, że nie jest to dla ciebie odpowiednie towarzystwo. Wracaj od razu do domu.
- Nie, nie rozkazuj mi. Nie robimy nic złego, tato...
- Wczoraj też nie robiliście nic złego? - spytał. Wywróciłem oczami, znów przypominając sobie o tym strasznym bólu głowy.
- Wczoraj byliśmy na imprezie, tak? Dzisiaj jestem z nimi tylko w parku... Naprawdę, nie robimy nic złego. A w sumie, po co ja ci to mówię. Doskonale wiesz, że i tak zrobię to co chce. - powiedziałem, i nie czekając na odpowiedź rozłączyłem się i wróciłem do kolegów.
- Czego od ciebie znowu chce? - spytał jeden z nich, gdy usiadłem obok nich. Praktycznie zawsze siedzieliśmy tutaj, zamiast iść do szkoły. Nikt jakoś nie zwracał na nas uwagi. - Teraz będzie cie tak kontrolował? To ładnie musiałeś sobie nagrabić.
- Weź już nawet tego nie komentuj. Mam tydzień, pięknie, co nie? Muszę wszystko w szkole załatwić w poniedziałek... Potem mam spokój. Do soboty. Bo jak wrócę, spokoju raczej mieć nie będę.
- Chcesz wyjeżdżać? - tym razem usłyszałem pytanie innego z nich. Też nie byli zadowoleni z tego, że wyjeżdżam i ich tutaj zostawiam. Jednak to ja będę tam sam, nie oni tutaj.
- Nie chce, ale nie mam wyboru. - wzruszyłem ramionami - Co miałbym raczej zrobić? Zwiać z domu?
- Wiesz, ja bym cie chętnie przygarnął narazie... Wiesz, że mieszkam sam. - odezwał się Alex. Może i bym skorzystał z jego propozycji, jednak pogarszanie w tej chwili sytuacji nie wchodziło w grę.
- Em... Nie wydaje mi się, by to był najlepszy pomysł. W sumie, może i nie szukaliby mnie u ciebie, ale w końcu bym mnie znaleźli. Ktoś by się jednak tym przejął.
- Troche cie poprzebieramy i nikt cie nie pozna. - zaśmiał się Alex - Słuchaj, przecież nie pozwolimy cie zabrać, jeśli sam tego nie chcesz. Francesca już wie że wracasz?
- Nie, nie wie. Miałem jej powiedzieć wieczorem, bo będę z nią rozmawiał.
- To jej nie mów, bo nie wyjeżdżasz. Sam mówiłeś, że nie chcesz się podporządkowywać. - No cóż, w tym momencie miał racje. Ale nie chce nikogo wystraszyć. Jeśli chce uciekać, nie mogę mówić Francesce, przez co kolejna osoba niepotrzebnie by się martwiła. I zaraz powiedziałaby Violettcie, a to kolejna osoba która nie powinna się martwić. - To jak? Zgadzasz się czy tchórzysz?
- Dobra, niech wam będzie. Tylko... Zobaczymy ile to potrwa. - powiedziałem. Zerknąłem na zegarek. Chciałem szybciej wrócić do domu, by porozmawiać z Francesca, jednak odpuściłem sobie narazie...
- Super! To kiedy uciekasz?
- W piątek. Wtedy mnie nie znajdą przed sobotą, więc nie polecę.
- No i takie myślenie nam się podoba. A szkołę i tak załatw, bo chodził tam nie będziesz.
- A jeśli nie dam rady uciec to co? - spytałem. Szybko jednak doczekałem się odpowiedzi Alexa.
- Proste. Wtedy wyjadę z tobą. Nie zostawimy cie przecież samego.
- Dziękuje... Ale wydaje mi się, że nie jest to konieczne.
- Jak to nie jest to koniecznie? Diego, obiecaliśmy ci kiedyś że nigdy nie zostawimy cie całkiem samego. Jesteś dla nas jak młodszy brat. - jeden z nich posłał w moim kierunku delikatny uśmiech. No tak, ja tutaj byłem najmłodszy, chyba właśnie dlatego mają wrażenie że bez nich sobie nie poradzę. Jednak jeśli tata dowiedziałby się że przyjechali ze mną, nie byłby zadowolony. Chyba zamknąłby mnie w pokoju i wypuszczał raz do roku.
- No tak... Dobra, mam nadzieje że się ta ucieczka uda.
- Oj, uda się. Przecież ci pomożemy. Nam sie kiedyś cos nie udało?
- Nie raz. - roześmiałem się. Ale ta ucieczka musiała nam się udać. Nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej.
- Dobra, ale w nas się nie wątpi Diego. - zaśmiał się Alex. - Więc idziemy sobie w poniedziałek do szkoły?
- Ja tylko się wypisać, na zajęcia nie idę. - odezwałem się. - No chyba jasne, że ja też nie pójdę.
- Dobra, ja zmykam już do domu. Cały czas głowa mnie boli, to już nie do zniesienia. I obiecałem Francesce że do niej zadzwonię. - powiedziałem i wstałem. Momentalnie ruszyłem do domu. Żałowałem tylko, że nie mogę powiedzieć Fran o tych planach ucieczki... Wyobrażam sobie co będzie się tam działo, gdy dowiedzą się że zniknąłem. Nie chciałem martwić Francescy... Ani Violetty. Mojej babci raczej też nie. O ojcu w tej sytuacji nie myślę, sam do tego doprowadził.
Od razu po powrocie zadzwoniłem do Fran. Nie wspominałem jej ani słowem o tym, że ojciec karze mi wracać do Argentyny. W naszej rozmowie pomarudziłem jej trochę, o tym że nie daje mi spokoju i cały czas chce mnie kontrolować. Zdarzyło mi się też wspomnieć o bólu głowy, ale dziewczyna stwierdziła że sam do tego doprowadziłem. No racja, to była moja wina. Ale udawajmy, że jednak nie moja. Mogłaby mi trochę współczuć.    
Dni mijają mi zdecydowanie zbyt szybko, co oznacza że nieubłaganie zbliża się czas, w którym będę musiał wyjechać. No... Może nie wyjechać, bo już jutro mam uciekać  z domu, tylko po to by nie jechać. Nie pakowałem się jeszcze, stwierdziłem że zrobię to jutro. Niech nie myślą, że nagle zachce mi się tam jechać. Tata powiedział jej po raz kolejny że ma mnie nigdzie nie puszczać, więc od niedzieli siedzę sobie sam w domu, nie licząc oczywiście tego wyjścia do szkoły w poniedziałek, razem z Alexem. Od tamtej pory z chłopakami rozmawiam tylko przez telefon, ewentualnie skaypa. Noe chce słuchać jak tata się na mnie wydziera, że znowu mnie ich nie słucham. Chce tylko świętego spokoju, za dużo wymagam? Obgadałem z babcią, że jutro mnie puści bym mógł pożegnać się normalnie z kolegami, jednak tata o tym nie wie. Nie miałem teraz nawet ochoty pytać go o zdanie. W ogóle nie miałem ochoty z nim gadać. Nie odbieram od niego wcale telefonu...
- Diego, idziesz na kolacje? - usłyszałem nagle głos mojej babci, właśnie wchodzącej do pokoju. Spojrzałem na nią i lekko się uśmiechnąłem.
- Nie chce, nie jestem głodny. - powiedziałem, odkładając jednak telefon na łóżko.
- Diego, kochanie... - usiadła obok mnie - Prawie nic nie jesz od kilku dni. Jakaś forma buntu...? W ten sposób nic nie wskórasz, twój ojciec jest tam samo uparty jak ty.
- Wiem, że w ten sposób nic nie zdziałam... Ale może się pochoruje i chociaż dłużej będę mógł zostać?
- Dobra, naprawdę mnie nie denerwuj. Wziąłeś w ogóle te tabletki, jak ci kazałam rano?
- Nie. - wzruszyłem ramionami. - Dobrze się czuje, więc po co mam je brać?
- Diego, rozmawiałeś już o tym z lekarzem prawda? To że teraz dobrze się czujesz, nie oznacza że jutro może nie być gorzej, dlatego że wale cie nic nie obchodzi.
- A was obchodzi jak się czuje?
- Diego...
- No co znowu? Nie mam ochoty na ten wyjazd, i ty bardzo dobrze o tym wiesz.
- Przepraszam cię, wiesz że to nie ja ustaliłam że wyjedziesz do ojca.
- Wiem, ale też się nie sprzeciwiłaś. Pozwalasz mnie od tak po prostu wpakować do samolotu. To nie jest dla mnie przyjemne, myślałem że chociaż tobie na mnie zależy.
- Doskonale wiesz że nie mogłam nic z tym zrobić. Dlaczego więc zarzucasz mi takie rzeczy?
- Bo ja naprawdę nie chce tam jechać. Wiesz, że wolałbym zostać tutaj. Z przyjaciółmi... W Buenos Aires nie mam nikogo. Wiesz, że będę tam samotny.
- Nieprawda, Diego. Mówiłeś mi tyle razy o Francesce, nie pamiętasz? Ta dziewczyna ma nadzieje że do niej wrócisz, z resztą z rozmów z twoim ojcem wynika, że nie tylko ona.
- Ale ja chce zostać tutaj, nie rozumiesz? Tutaj mam prawdziwych przyjaciół, nie tam!
- Tak ci się tylko wydaje, Diego. Wróć do logicznego myślenia. Myślisz że tak zachowują się prawdziwi przyjaciele? Przypomnij sobie, dzięki komu zacząłeś palić? Chodzić na te wszystkie imprezy, wracać pijany? No od kogo się tego nauczyłeś? Od tych "przyjaciół"?
- Żaden z nich do niczego mnie nie zmuszał, doskonale o tym wiesz. Więc nie powinniście mieć do nich pretensji, nie mówcie że to oni mają na mnie zły wpływ.
- A kto? Diego, wcześniej taki nie byłeś, i doskonale o tym wiesz. Odkąd zacząłeś zadawać się z tym Alexem i resztą jego przyjaciół, kompletnie ci odbiło.
- Mówiłem już, że oni nie mają z tym nic wspólnego! To że ja się do nich przyczepiłem, nie oznacza od razu że mają na mnie zły wpływ. Naprawdę są moimi przyjaciółmi. Pomagają mi częściej niż ty, i są przy mnie kiedy tylko tego potrzebujesz. Myślisz że dlaczego ostatnio jak źle się czułem, dowiedziałaś się od Alexa? Bo im powiem, a tobie nie. Nie chce rozmawiać ani z tobą, ani z ojcem. Ale wy i tak tego nigdy nie zrozumiecie. Jeśli karzecie mi wyjechać z Hiszpanii, możecie być pewni że się nie zmienię. Kontakt z nimi nadal będę miał, mogę zadzwonić jakby co... Jak będę potrzebował, to do mnie przyjadą. - powiedziałem, odwracając wzrok w stronę okna.
- Wierzysz w to w ogóle? Rozumiem, że nie chcesz się dołować jeszcze przed wyjazdem. Ale proszę cię, przejrzyj na oczy. No już, schodź teraz na kolacje.
Powiedziała po czym po prostu wyszła z mojego pokoju. Wcale nie zamierzałem się stąd ruszać. Oni mnie kompletnie nie rozumieli. Chyba już do tego powinienem się przyzwyczaić.



____
Dzisiaj chyba krócej niż ostatnio (?). Przepraszam was, naprawdę. Mam ostatnio na głowie mapy do nauczenia. Jutro zaliczam Europe, w poniedziałek Azję a za dwa tygodnie Amerykę Południową i muszę to wszystko sobie ogarnąć. Do tego... W sumie nieważne, ważne że nie mam humoru pisać. I ogółem, uważam to ostatnio za bez sensu. Ktoś to w ogóle czyta? To tyle z mojej strony, cześć.

5 komentarzy:

  1. Biedny Dieguś... Wybacz, ale zupeły brak weny na KOMENTARZ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Krótszy niż ostatnio? Może i tak, ale dłuższy niż wiele innych.
    Masz zamiar sprowadzić Diego do Buenos Aires? Do Violetty? No i oczywiście bierz Alexa z nim. Nie może być inaczej i niech szybko się nie zmienia, a Violetta niech sobie trochę powalczy.
    Miłego wieczoru :*

    OdpowiedzUsuń
  3. ja czytam kiedy next

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Chat~!~