Muzyczka xD

niedziela, 9 listopada 2014

Epilog.

Wreszcie się wzięłam za ten epilog. Wiem, obiecałam wam go wcześniej (może nie wszyscy wiedzieliście że miał być już ze dwa dni temu, w wieczorem/w nocy...) jednak ostatnio mam zdecydowanie za dużo na głowie. Jeszcze raz ktoś da mi kartkę, ołówek i kredki, po czym karzę rysować, to przysięgam że otworzę okno i wyskoczę. (szczególnie jak będę miała siedzieć w ławce z najbardziej wkurwiającą osobą w klasie - Patrykiem.). Dobra, koniec użalania się nad sobą. Miłego czytania.


***

Diego. 

- Złą wiadomość? Jaką? - spytałem, myśląc że już nic nie zepsuje mi tego dnia. Spędziłem czas ze swoją matką, w końcu. Poczułem że kocham ją jeszcze bardziej niż przed tym wypadkiem.  Nie mogę teraz powiedzieć że mam tylko ją, bo mam jeszcze ojca, Violette no i przyjaciół. Jednak ona zawsze będzie w moim życiu najważniejsza. Nie potrafiłbym bez niej żyć, tak bardzo ją kocham. Może i nie jest to normalne u nastolatka, jednak ja zawsze będę w stanie przyznać się że kocham swoją mamę. Nie potrafiłbym jej po prostu nie kochać.
Tata stał przez dłuższy czas, tylko się we mnie wpatrując. Violetta, domyślając się że coś naprawdę może być nie tak, chwyciła od razu moją dłoń, pokazując tym samym że jest przy mnie. W końcu tata zdecydował się powiedzieć mi o co chodzi.
- Twojej matce... Pogorszyło się. - ledwo udało mu się to wypowiedzieć. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że wolałby jakbym nic nie wiedział.
- Co?! Przecież... Niemożliwe. Idę do niej. - powiedziałem, i nie czekając aż którekolwiek z nich się odezwie, chwyciłem pierwszą lepszą bluzę leżącą na krześle, i zakładając ją od razu pobiegłem w stronę szpitala. Nie mogła umrzeć. Nie teraz. Nie chciałem jej tracić, kiedy była mi najbardziej potrzebna. Wbiegłem do szpitala, i nie czekając na nic od razu pobiegłem do niej. W sali nie było nikogo poza nią, wydawało mi się że śpi. Przez chwile jeszcze miałem nadzieje że ojciec zmyśla, że jednak nic jej nie jest. Nie, oczywiście głupia rzeczywistość zdołała mnie po raz kolejny zawieść. Usiadłem na krześle obok łóżka swojej matki, z postanowieniem że będę tu siedział aż się obudzi. Chciałem jej powiedzieć że ją strasznie kocham, przytulić. I nie obchodziło mnie to, że teraz sam powinienem iść spać, szczególnie że ostatniej nocy nie przespałem praktycznie wcale.
Siedziałem przy niej calą noc. Gdy rano obudziła się wreszcie, posłałem w jej kierunku delikatny uśmiech. Wyglądała gorzej niż wczoraj. Nie miała nawet siły by usiąść i przywitać się ze mną, pomimo tego widziałem że ucieszyło ją to że przyszedłem.
- Dieguś... - odezwała się słabym głosem - Co ty tutaj robisz tak wcześnie? Mogłeś przecież przyjść troche później, jak już sobie odpoczniesz.
- Nie, nie mogłem przyjść później. Chciałem już teraz być z tobą.
- O, a co ci się nagle stało? - spytała, tak że ledwo ją usłyszałem. Nie miałem siły patrzeć na nią, leżącą na tym szpitalnym łóżku. Jeszcze chwila i się rozpłacze. Tak, już możecie wyobrażać sobie łzy Hernandeza.
- Po prostu... - odezwałem się, ledwo opanowując moją chęć rozpłakania się - Uświadomiłem sobie, jak strasznie cie kocham. Przepraszam... Za wszystko. Wszystkie moje wybryki, fochy. Za każdy moment, w którym cierpiałaś z mojej winy. Jesteś najlepszą mamą, jaką mógłbym sobie wymarzyć.
Powiedziałem, już nie dając rady powstrzymać łez. Mama patrzyła na mnie, nie mówiąc ani słowa. Po dłuższej chwili z jej ust usłyszałem :
- Bądź szczęśliwy, kochanie. Nie ważne czy będę w twoim życiu czy nie. Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie. W twoim sercu. Kocham cię, synku.
Zdąrzyła powiedzieć te słowa, po czym zamkneła oczy. Zasneła. Na wieki.
Nie mogłem w to uwierzyć. Przymknąłem powieki, spod których poleciał ogromny  strumień łez. Lekarz wbiegł do sali, po chwili jedna z pielęgniarek kazała mi wyjść na korytarz. Ja jednak cały czas siedziałem w miejscu, ściskając rękę najważniejszej osoby w moim życiu. Już martwej. Widziałem śmierć własnej matki, najważniejszej dla mnie osoby.

- Diego, już lepiej? - usłyszałem głos szatynki, która już od jakieś godziny stara się w jakikolwiek sposób ze mną skontaktować. Ja jednak nic. Siedziałem, wpatrzony przed siebie, w ściane. Cudem udało im się wyciągnąć mnie z tego szpitala, odwieźć do domu.
Poczułem jak dziewczyna wciska w moje zaciśniętę pięści naszyjnik. Spojrzałem na niego po czym uniosłem w jej kierunku wzrok, tym samym jej dziękując. Był to naszyjnik mojej matki, zapewne dała go ojcu, by on dał go mnie. On natomiast wolał mnie teraz nie drażnić, trzymać się z daleka, więc poprosił Violette by mi to przekazała. Poczułem po chwili, jak dziewczyna ociera kolejną łze, która spływa po moim policzku.
- Nie chce zostać w Buenos Aires. - oznajmiłem, tonem bez emocji - Chce jak najszybciej stąd wyjechać.

6 komentarzy:

  1. Ale to smutne :'(
    Mama Diegusia umarła na jego oczach :'(
    Ryczę ! :(
    Z niecierpliwością czekam na III sezon ! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No własnie miał być kilka dni wcześniej. Dobrze, że w ogóle napisałaś :P
    Dobrze jest mieć kompa dla siebie, co? xd
    Czekam na następny sezon. Który kiedy się pojawi?

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie!!! No co to ma być, Boże drogi, czemu ty się nad nim zbnęcasz?! (żebym miała powód do bulwersów które i tak guzik zmienią). Ale czemu ty ją zabiłąś na jego oczach, co to w ogóle jest? Ja mam blisko do Torunia i... Smutno mi przez Ciebie, tyle Ci powiem

    OdpowiedzUsuń
  4. Och bosz...To takie smutne ... Diego taki przejęty ... Czekam na kolejny sezon <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na kolejny sezon! Epilog świetny. Ryczę. ;-;
    Mama Dieguśa umiera na jego oczach. :/ No cóż mam nadzieję, że Diego zostanie w BA. ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. O boziu ;c
    Epilog cudownie napisany, ale smutny ;c
    Biedny Dieguś ;c
    Idę czytać prolog i rozdział 1 ♥

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Chat~!~