Muzyczka xD

niedziela, 8 marca 2015

Rozdział X

Diego.
- Violu, przecież tu jestem. Cały czas ten sam. - powiedziałem, na co ona pokiwała głową.
- Nie, Diego zmieniłeś się i to na gorsze. Jesteś zupełnie kimś innym. - spojrzałem na nią, w jej oczach był smutek, wyraźny smutek.
- Nieprawda. Violu, ja... - nie zdążyłem dokończyć, bo w tej chwili do sali wszedł mój ojciec.
- Diego, zajęcia trwają już od 10 minut, a ty tu sobie rozmawiasz z Violettą? Na zajęcia i to już. - rozkazał, na co ja w
estchnąłem i poszedłem na te jego zajęcia. Po chwili do sali weszła też Violetta, i wtedy byli już wszyscy, a ojciec wreszcie zaczął lekcję. Nie mogłem się w ogóle skoncentrować i myliłem wszystkie kroki. W głowie cały czas miałem słowa Violetty. Może naprawdę się zmieniłem? Ale na gorsze? Nie...to niemożliwe. Wewnątrz mnie jest cały czas ten sam Diego, co przed wyjazdem do Madrytu...tylko trzeba go na nowo odkryć, a to może zrobić jedynie Violetta. Po dwóch jakże cudnych godzinach, lekcja się skończyła i wszyscy powoli opuszczali sale.
- Violetta, zaczekaj. - powiedziałem podchodząc do dziewczyny.
- Przepraszam Diego, ale się śpieszę. - powiedziała i mnie wyminęła, jednak ja nie dałem za wygraną. Chwyciłem jej rękę i przyciągnąłem ją do siebie, po chwili splatając ze sobą nasze palce. Spojrzałem jej prosto w oczy, ale ona spuściła wzrok na podłogę.
- Naprawde aż tak się zmieniłem? - zapytałem, z uwagą przyglądając się dziewczynie i lekko głaszcząc kciukiem jej dłoń. Skinęła twierdząco głową.
- Nie jesteś tym samym Diego, nie tym którego kocham. Zmieniłeś się. - powiedziała, patrząc w podłogę.
- Violetta, może masz rację...zmieniłem się, ale kocham cię nadal tak samo mocno. - spojrzała na mnie i pokiwała głową.
- Nie wiesz co mówisz...
- A właśnie, że wiem. - powiedziałem, chwytając jej drugą łapkę i przykładając ją do mojego serca. - Czujesz jak bije?
- Czuję, ale to chyba normalne, że serce bije. - stwierdziła, patrząc na swoją dłoń.
- No tak, ale ono wali jak szalone, czujesz? - spytałem, a ona twierdząco skinęła głową. - No właśnie...moje serce zawsze tak wariuje, gdy jesteś blisko. Ono bije tylko dla ciebie, wiesz? - na twarzy Violetty pojawił się delikatny uśmiech. Spojrzała na mnie i błądziła wzrokiem po mojej twarzy, po chwili jej wzrok zatrzymał się na moich oczach.
- Naprawdę? - spytała niepewnie.
- Naprawdę. - odpowiedziałem - Kocham cię. Violetta, strasznie cię kocham.
Już miałem ją pocałować, gdy ten moment przerwał nam oczywiście mój ojciec. Niechętnie odsunąłem się od dziewczyny, za chwile  wykonując polecenie swojego ojca, czyli idąc na zajęcia. Jeśli tak mają wyglądać najbliższe miesiące, to ja podziękuje. Nie potrzebuje go. Wcale go nie potrzebuje... Więc po co mam u niego mieszkać? Mam udawać, że jest moim kochanym tatusiem? To się robi naprawdę śmieszne... Jednak protestowanie w tej chwili na nic się nie zda. Wymyślił sobie szlaban... Jestem tutaj dopiero parę dni, a już tyle razy zdążył mnie zdenerwować. Tak jakby tylko to było jego celem. Po wszystkich zajęciach znowu miałem wrócić do domu, a on oczywiście powiedział że przyjdzie później. Całe dnie mam siedzieć samemu w domu? I tylko dlatego mnie tu ściągnął? Myśli, że w ten sposób da radę mnie wychować? Śmieszne. Naprawdę. Jestem ciekaw, co zrobi gdy kiedyś się od niego wyprowadzę i na stałe zerwę kontakt. Czy ja kiedykolwiek potrzebowałem ojca? Do tego, tylko teraz zachowuje się jak ojciec. Wcześniej go przy mnie nie było. Nigdy. Mama opowiadała mi tyle, po tym jak straciłem pamięć... Nie było go nigdy. Nie było go, gdy leżałem w szpitalu, gdy szedłem do szkoły, gdy pierwszy raz występowałem na scenie. Osoba która była przy mnie w tych momentach, nie żyje. Dlaczego więc miałbym słuchać kogokolwiek? Z mojego założenia wychodzi, że w tym momencie jestem sierotą. Nie mogę nazwać ojcem osoby, którą znam trochę ponad rok...
Siedząc znowu sam w pustym domu, bezmyślnie wpatrując się w telewizor, nabrałem jeszcze większej ochoty, by jak najszybciej wyjechać do Hiszpanii. Tam miałem z kim porozmawiać po powrocie ze szkoły. Miałem komu się wyżalić, czułem że jest przy mnie osoba, której na mnie zależy. Najpierw mama, potem babcia. Tutaj... Chyba jeszcze nigdy nie czułem się aż tak bardzo samotny. Wymaga że się zmienię. Ale nie próbuje mi w tym pomóc. Zostawiając mnie samego w domu na pół dnia, i zabraniając wyjść, tylko pogłębia moją nienawiść do niego. O ile w ogóle jest to jeszcze możliwe...

***
Tak, tak - znowu pisała Klaudia :D I to jej możecie dziękować za ten piękny moment Dieletty, a mnie zabić za zepsucie go w nieodpowiednim momencie (muahahahaha :D) 

5 komentarzy:

  1. oo jaki diego słodki

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej! Ja cie zabije! Nie pozwoliłam ci tego publikować....nawet sie zresztą nie spytałaś XD
    Serio Cię zabije, bo niedość że opublikowałaś takie beznadziejstwo napisane przeze mnie to jeszcze zniszczyłaś ten moment Dieletty ;_; Nie żyjesz....serio.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz trafiłam na tego bloga i jestem oczarowana opowieścią ! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział (mam nadzieję, że pojawi się niebawem!!).
    W wolnej chwili serdecznie zapraszam do mnie fioletowyswiat.blog.pl
    Dopiero zaczynam i przyda mi się małe wsparcie. Czy jest możliwośc informowania o nowych postach ?

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Chat~!~