Muzyczka xD

niedziela, 19 października 2014

Rozdział XXVII

Violetta.

Następnego dnia przyszłam z samego rana do studio. Naprawde nie wyobrażam sobie tego dnia. Bez Diego będzie napewno pusto, smutno. Jednak nie mogę teraz w kółko o nim myśleć. Chciałabym wyjaśnic sobie z nim wczorajszy pocałunek, ale nie mam na to szansy. Wyjechał i tyle. Takie jest życie, nie wszystko idzie zawsze po naszej myśli. Z tego co mówił tata, już niedługo powinni tutaj wrócić. W końcu całkiem tej pracy tutaj nie zostawiła. Nie wydaje mi się możliwe, by zostawiła go tam samego. Chociaż, jeśli tam ma rodzine, wszystko jest możliwe. Zaraz po wejściu do sali tanecznej, gdzie miałam pierwsze zajęcia, zauważyłam Francesce, siedzącą samą w koncie. Dziwne, zajęcia już powinny się rozpocząc a nie było nikogo z wyjątkiem Fran. Nawet Gregorio nie było. Zajęcia były odwołane?
- Co się stało, gdzie wszyscy? - zadałam pytanie Włoszce.
- Pojechali do szpitala. - powiedziała tylko krótko, nawet na mnie nie patrząc.
- Do szpitala? Po co?
- Do Diego.
- Jak to do Diego?! - byłam pewna że chłopak wyjechał, a ona teraz mu mówi że jest w szpitalu? O co tutaj chodzi? Dlaczego zawsze dowiaduje się ostatnia?
- Normalnie, do Diego. Wypadekb wczoraj mieli...
- A ty dlaczego nie idziesz? - dziwne, w końcu wydawało mi się że zależy jej na chłopaku...
- Pokłóciliśmy się wczoraj... I tak nie chciałby mnie widzieć.
- Dobra... Nie idziesz, to nie. Ja idę. Cześć. - powiedziałam, po czym odeszłam. Muszę się tam pojawić jak najszybciej...

Francesca.

Ten moment, w którym zdałam sobie sprawe że prawie straciłam go na zawsze był naprawdę dołujący. Mówiłam że nie chce go znać, a tak czy inaczej jest on całym moim światem. Może i nie ze względu na to że go kocham. Jest on ważny, najważniejszy. Ale dlaczego? Bo czuje, że nie mogłabym mieć lepszego przyjaciela niż on. To on powinien być osobą, która zawsze mnie pocieszy, przytuli, a nie ofiaruje te udawaną miłość by mnie nie zranić. Jeśli coś poważnego mu się stało, nigdy nie daruje sobie tego że się z nim pokłóciłam. Powinnam się z nim pożegnać gdy odjeżdzał, jak z najlepszym przyjacielem, którym powinien dla mnie być od samego początku. Teraz pewnie i tak nie chciałby ze mną rozmawiać. Wszystko zepsułam. Wydaje mi się że jednak powinnam odwiedzić go w szpitalu... Chociaż postać ma korytarzu i dowiedzieć się co mu jest.

Violetta.

Gdy pojawiłam się w szpitalu, już na korytarzu zauważyłam Camile rozmawiającą z Maxim. Od razu do nich podeszłam.
- Wszystko z nim w porzątku? - spytałam. Nie uzyskałam jednak odpowiedzi na moje pytanie. - Dobra, jak chcecie. Nie gadajcie ze mną.
Powiedziałam lekko zła, po czym od razu zaczełam szukać reszty.

Diego.

- Nic mi nie jest, przestań już okey? Dowiedź się lepiej co z mamą... - odezwałem się, siadając na łóżki. Tata siedział obok mnie już chyba z jakieś pół godziny, pytając czy napewno wszystko w porządku. Dobrze się czuje, więc chyba powinien dać mi spokój, co nie? Chyba że o czymś nie wiem...
- Nie powiedzą mi o twojej matce, bo nie jestem nikim z rodziny. - powtórzył swój stały tekst, chyba nie rozumiejąc że jak zaraz stąd nie wyjdzie i nie dowie się czegokolwiek, to ja to zrobie i nie ważne ile razy mnie już prosił bym znów się położył.
- Dobra, jak tam chcesz... - powiedziałem, wstając. Może nie był to najlepszy pomysł, bo gdy tylko ruszyłem się z łóżka, zakręciło mi się w głowie.
- Dobra, jak chcesz. Spróbuje, ale masz tu grzecznie leżeć. - powiedział po czym wyszedł. Spodziewałem się że szybko to on nie wróci... Jednak już po krótkim czasie otworzyły się drzwi. Spojrzałem na nie, myśląc że to mój tata. Jednak nie. Violetta... Posłałem jejdelikatny uśmiech. Dziewczyna od razu podeszła do łóżka.
- Cześć. - powiedziała tylko, po czym od razu się do mnie przytuliła, wywołując u mnie tym drobmym gestem lekki ból. Zaraz jedbak przytuliłem ją do siebie.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę że nic ci nie jest... - usłyszałem nagle jej cudowny głos, a chwile później się odemnie odsuneła.


**
Zdaje sobie sprawę że ten rozdział jest ogółem byle jaki, nudny itp. itd.
Nie mam po prostu siły. Padłam ofiarą Magdy, która przyszła chora do szkoły. No więc ja teraz chodzę i zarażam, bo nie chce mi się potem nadrabiać tych okazałych zaległości... Jeśli staramy się żyć, normalnie, rozdział musi być xd
Nie żeby coś... Ale na ten sezon planowałam piękną, okrągłą liczbe rozdziałów - XXX. Wiecie co to oznacza? Jeszcze trzy rozdziały i epilog. Ostrzegałam o końcu, czy jeszcze nie? :D

7 komentarzy:

  1. Już chce zabić, no brutalna... Nie lubię Cię, foch. Biedny Dieguś, w główce mu się kręci... A byłam kiedyś w szpitalu, bo mi się kręciło w głowie i zemdlałam

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz epilog. Okey, rozumiem. A co będzie z blogiem? (Tak sobie z ciekawości pytam xd).
    Co do rozdziału to świetny. Naprawdę. Francesca takie głębokie przemyślenia...
    Nie zanudzam, bo robi się nudno.
    Dużo weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba cie coś boli.! Jaki epilog?! Nie możesz tego zrobić! A jeśli być broń Boże usunełabyś bloga to cię znajdę i się z tobą rozprawie xd No chyba, że będzie kolejny prolog, to może być :D
    Nie kończ bloga, będzie ci się za bardzo nudziło, a tak to masz co robić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A po za tym jak ty to sobie wyobrażasz?! Skończysz w połowie? W następnym rozdziale będzie pogrzeb, płacz, rozpacz, a później co za 2 rozdziały happy end. Nie można skończyć tak w połowie. -_-

      Usuń
  4. Jaki epilog co ty piszesz? Nie rób nam tego. Może być epilog, ale pod warunkiem, że będzie następna część, albo coś w tym stylu. Bardzo proszę *robi słodkie oczka kota ze Shreka*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dieguś żyje, ale co z jego mamą ?
    dowiem się za chwilę, czytając kolejny rozdział ;*
    Dieletta ;3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Chat~!~