Muzyczka xD

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział VII

Diego. 
Wszedłem do pustego domu, zaraz chowając kluczę do kieszeni kurtki. Nie przyzwyczaję się chyba nigdy do tego domu. Nie chciałem z nim mieszkać, i wydaje mi się że on doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Od razu ruszyłem do pokoju, do którego zabronił mi w najbliższym czasie wchodzić - jego sypialni. To właśnie tutaj schował mój telefon i laptopa. Chciałem tylko telefon, by za szybko nie zorientował się, że go wziąłem. Poszukiwania trochę trwały, jednak w końcu udało mi się go znaleźć. Opuściłem jego pokój, z nadzieją że szybko nie wróci, po czym poszedłem do swojego. Położyłem się na łóżku i spojrzałem na telefon. Oprócz kilku nieodebranych połączeń od Francescy, znalazły się również od Alexa. I sms. Od razu go przeczytałem. "Spokojnie, mamy bilety na jutro. Nie będziesz tam długo sam.". Sms był przeczytany, wysłany wczoraj wieczorem. Mogę się założyć, że tata go przeczytał, i stąd wie że przyjadą. Dobrze wie, że nie zamierzam go słuchać. Przyjeżdżają do mnie, więc mam prawo się z nimi zobaczyć. Są moimi przyjaciółmi. Jak codziennie będzie wracał ze studio wieczorem, jest szansa że nawet się nie zorientuje, że się z nimi zobaczyłem. Z resztą, dlaczego w ogóle miałbym go słuchać?
Wrócił do domu około 23, jednak ja nadal leżałem rozwalony na kanapie, czytając książkę którą kiedyś dostałem od babci. Naprawdę nie miałem co robić, po tym jak zabrał mi laptopa, a telefon wolałem schować gdzieś w moim pokoju, by znowu mi go nie zabrał.
- Jeszcze nie śpisz? - zapytał, przechodząc obok mnie - Mówiłem ci, że masz już spać jak wrócę.
- Spodziewałeś się że o godzinie 23 będę już spał? Śmieszny jesteś. - powiedziałem, nie odwracając wzroku od czytanej książki.
- Jeśli masz u mnie mieszkać, to na moich zasadach. - powiedział, zabierając mi książkę - Do łóżka, poczytasz sobie jutro.
- Żartujesz sobie? Jeszcze co najmniej godzinę się stąd nie ruszam.
- Już do łóżka, i lepiej mnie nie denerwuj. Musisz rano wstać, żeby iść na zajęcia.
- Nigdzie się nie wybieram. Czy ja się zgadzałem na naukę w studio?
- Dopóki jesteś pod moją opieką, nie masz w tej sprawie nic do powiedzenia. Do szkoły musisz chodzić, a jak będziesz chodził do studio. będę mógł mieć cię na oku. Teraz zmykaj do łóżka.
Niechętnie wstałem i ruszyłem do swojego pokoju. Widzę, że rządzenie mną opanował na poziomie perfekcyjnym. Ciekawe ile ze mną wytrzyma... Wszedłem do pokoju i zamknąłem się w nim na klucz, Chociaż miałem zamek w drzwiach, trochę prywatności. Żeby trochę go podenerwować, włączyłem sobie radio. W końcu nadal ma pewność że telefon i słuchawki mi zabrał... Będę tym denerwował tylko jego, bo sąsiadów tak blisko to nie mamy. Położyłem się na łóżku, zadowolony słuchając muzyki. Na efekty, nie trzeba było długo czekać. Już po chwili usłyszałem walenie w drzwi.
- Otwieraj, albo to wyłącz! - wręcz wrzasnął. Nie zareagowałem. Gdy dłuższy czas tak walił w te drzwi, a ja nie reagowałem, zdenerwował się chyba jeszcze bardziej.
- Otwieraj te drzwi, Diego! Chyba, że naprawdę nie chcesz mieć telefonu.
- Przykro mi tato, zgubiłem klucz. A radio się zacięło, ups. - powiedziałem, chociaż nie było w tym prawdy. Klucz leżał na szafce, radio w każdej chwili mogłem wyłączyć. Jeśli JA będę chciał, a nie on. Niech sobie nie myśli, że może mną rządzić.

Następnego dnia, z samego rana postanowił mnie obudzić, chociaż wieczorem wyraźnie mu powiedziałem, że nie idę do studio. Zachowuje się tak, jakby wcale mnie nie słuchał. A może nie słucha? Kto wie...
- Chce żebyś zaraz po zajęciach wrócił do domu. - powiedział, gdy razem jedliśmy śniadanie - Nie ma wałęsania się po mieście.
- Nawet z Francescą? - spytałem.
- Nawet. Ją możesz zaprosić do domu. O łażeniu po mieście pogadamy, kiedy wreszcie zrozumiesz że masz mnie słuchać.
- Do domu pozwalasz zaprosić mi tylko Francesce, czy kogokolwiek? - spytałem. Sam tu siedzieć nie chciałem, a Alex powinien być już w Buenos Aires...
- Kogokolwiek, z wyjątkiem Alexa i reszty tych twoich kolegów z Madrytu, rozumiemy się? Jakby co, dowiem się kto tutaj był. - powiedział, nawet na mnie nie patrząc.
- Okey, będę grzeczny. Ale... Oddaj mi laptopa.
- Diego...
- No proszę... Trochę dostępu do świata mi nie zaszkodzi.
- Słyszałeś może o takim czymś jak szlaban? Ty go nadal masz. Oddam ci kiedyś laptopa. Ale dopiero wtedy, gdy zrozumiesz co robisz źle i się zmienisz.
- Oboje dobrze wiemy, że się nie zmienię. A potrzebuje kontaktu ze światem. Ile mam prosić?
- Nawet jak będziesz błagać całe dnie, nie zmienisz mojego zdania. Zbieraj się, idziemy do studio.

5 komentarzy:

  1. O, rozdział w walentynki? Ale zero miłości w nim. Wkurza mnie Gregorio w twoim opowiadaniu. Nie podoba mi się jego zachowanie i to, że trzyma Diego jak na smyczy. A niby taki kochający ojciec. No i kiedy w końcu spotkamy Alexa? Lubię go, więc czekam niecierpliwie.
    Udanych walentynek i miłego dnia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie piszcie o czymś co nie istnieje, no ludzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odważny anonimek, zawsze w modzie. Nie rozumiem idei tego pomysłu - 90% seriali, ksiażek, filmów i w ogóle wszytskiego nigdy się nie wydarzyła... Tak - czas iść ochrzanić wszystkich którzy pisza opwoadanie - twórcze, seguel, odtwórcze... Bywa.
    Gregorio, jaki śmiały. Zero prywatności, no kurde co to ma być? alex... (to że zapisane mała litera to kwestia tego, że szwankuje mi 'a' i za każdym razem jest wklejane) Lubię go. Ostatnio polubiłam. Diego w tym opowiadaniu to tvka męska Violetta - nadopiekunczy tatuś, mama zginęła w wypadku, dwie dziewczny... Będa kłopoty/

    OdpowiedzUsuń
  4. Serdecznie zapraszam na violetta-i-leon.blogspot.com
    Wróciłam na bloggera z nową historią, nowymi bohaterami i nowymi wątkami.
    Zgóry przepraszam za spam, ale każdy kiedyś zaczynał co nie? ;D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Chat~!~