Muzyczka xD

czwartek, 9 lipca 2015

6 - Nie poddam się tak łatwo.

"Konflikt, który tkwi w samej strukturze grupy rodzinnej, wynika stąd, że młodzi chcą się z niej wydostać, a starzy pragną ich w niej zatrzymać."

Czasami mam wrażenie, że on mi to wszystko robi na złość. Nie pomogły błagania, ani nawet prośba, by to matka z nim porozmawiała. To na pewno jest na złość. Pozostaje tylko nadzieja, że zapomni i mi daruje. W końcu nie zrobiłem nic złego. Nie napadłem na bank, nie zabiłem człowieka. To tylko związek. O miłość nie można się przyczepić. Chyba tylko on tak potrafi. Zszedłem na dół, by spokojnie zjeść z nimi śniadanie. Oczywiście panowała nieprzyjemna atmosfera. Z ojcem i tak nie rozmawiam, a wczoraj postanowiłem się do niego już wcale nie odzywać. Zostanę chyba przy tym, że nie jest to mój ojciec, i nie może niczego mi zabronić, a w szczególności nie nauki w szkole, do której tak trudno było mi się dostać. Nie zatrzyma mnie w domu, nawet siłą. Gdy tak spokojnie jadłem, mając nadzieje że za chwile opuści pomieszczenie, nagle odezwał się. 
- Biorę jutro w pracy wolne, i pojedziemy razem do Madrytu. Przy mnie zrezygnujesz z tej szkoły. - zakomunikował. Nawet na niego nie spojrzałem. Jutro to już tu mnie nie będzie. Nie wiem czy zdaje sobie sprawę z tego, że nie dam mu sobą rządzić. 
- Nie zamierzam z tej szkoły zrezygnować. - odezwałem się. - Na pewno nie dlatego, że ty mi karzesz. Mama zgodziła się na moją naukę tam, a ty nie masz nic do powiedzenia. 
- Jestem twoim ojcem, pamiętasz?
- Nie jesteś. I nigdy nie byłeś. - powiedziałem, po czym wstałem od stołu. - Nie rób ze mnie idioty, proszę. Nigdy nie chciałeś mnie wychowywać. Zrobiłeś to tylko ze względu na matkę. 
Od razu chciałem iść do swojego pokoju. Zatrzymał mnie jednak. 
- Mógłbyś na chwile zapomnieć, że nie jestem twoim ojcem? Wychowałem cię, i kocham jak własnego syna. Chce dla ciebie jak najlepiej. 
- Wątpię, by zakaz chodzenia do dobrej szkoły był dla mnie najlepszy. - uśmiechnąłem się sztucznie. 
- Zrozum mnie, proszę Diego. 
- A ty zrozum mnie. Clara nie jest zła. Jestem z nią od dwóch lat, wiem że mogę jej ufać. I ufam jej. Bardziej niż tobie. 
Znowu chciałem go wyminąć, jednak znowu mnie zatrzymał. 
- Możesz nas zostawić samych? - zapytał mojej matki, która chyba nie chciała się z nim kłócić, bo wstała i wyszła. 
- Myślałem że jesteś odpowiedzialny, dojrzały... Dlatego puściliśmy cie do Madrytu. Ale nie zamierzam czekać, aż ta dziewczyna cię zostawi, i będziesz cierpieć. Zostajesz tutaj. Tak trudno zrozumieć? 
- Tak, trudno to zrozumieć. Dlaczego nie chcesz, bym był szczęśliwy? Myślisz że zostawiając mnie tutaj sprawisz, że zerwę z Clarą?
- Związki na odległość z reguły nie wytrzymują. - wzruszył ramionami.
- W każdej chwili może do mnie przyjechać. Do tego, ja naprawdę ją kocham, i ty mi tego nie zniszczysz.
- Dobra... Jak w ogóle ją poznałeś?
- Jest siostra mojej znajome - skłamałem. Po co miałem mówić mu prawdę, skoro na tej prawdzie obrywam? - Mogę już iść do pokoju?
- Możesz. - powiedział - Ale jutro i tak jedziemy do Madrytu. Nie wykręcisz się. A potem zapiszesz się do innej szkoły, bliżej.
- Sprawia ci przyjemność znęcanie się nade mną? 
- Nie znęcam się nad tobą. Jak na razie tylko proszę, byś mi się nie sprzeciwiał, bo nic ci to nie da.
- Nigdzie z tobą nie pojadę. A już na pewno nie do Madrytu. - powiedziałem, wymijając go. Zatrzymał mnie znowu, chociaż przed chwilą powiedział że już mogę iść do pokoju.
- Pogadamy o tym jeszcze wieczorem. Nie chce tracić na ciebie nerwów jeszcze przed pójściem do pracy. - dopiero po tych słowach mnie puścił. Zamknąłem się u siebie w pokoju. Nie zamierzałem wychodzić. Niech wszyscy dadzą mi święty spokój. Położyłem się do łóżka, podłączając słuchawki do telefonu i włączając swoją ulubioną muzykę. Pewnie byłbym teraz na zewnątrz, gdyby nie to że znowu pada. Ta pogoda tutaj mnie dobija. Po dłuższym czasie bezmyślnego leżenia i gapienia się w sufit, słuchając muzyki z mojego telefonu, postanowiłem ruszyć się z pokoju. Ojca już chyba nie ma w domu. Gdy zszedłem do salonu, zobaczyłem swoją mamę siedzącą na kanapie z Violettą. Coraz częściej się tutaj pojawia.
- Cześć... - przywitałem się, niepewnie, od razu chcąc iść do kuchni. Ruszyłem się z pokoju chyba tylko głównie dlatego, że byłem głodny.
- Ooo, ruszyłeś się w końcu z pokoju. - odezwała się moja mama - Violetta przyszła do ciebie. Pomyślałam, że jednak możecie spędzić razem trochę czasu. Może się zaprzyjaźnicie, skoro masz tu zostać.
- Ty też myślisz, że tutaj zostanę? - spojrzałem na swoją mamę. Oboje myśleli że się poddam. Nie ma w ogóle mowy.
- Wiesz, że lepiej mu się nie sprzeciwiać, kochanie... Przestało padać, możecie gdzieś się przejść. Przyjdzie potem na obiad. - powiedziała, zostawiając mnie samego z Violettą. Może faktycznie potrzebowałem towarzystwa?
- Przepraszam... - odezwała się nagle. Zdziwiły mnie jej słowa,
- Za co?
- To ja doradziłam ci, byś im wszystko powiedział. To był chyba głupi pomysł. Ale nie smuć się tutaj, no. Chodź się przejść. Korzystajmy z lata. - powiedziała, i nie dając mi nic powiedzieć, od razu ruszyła do drzwi. Poszedłem za nią. W końcu ile można siedzieć w domu.


***
Blog przez jeden dzień był zablokowany. Aktualnie panuje na nim brak możliwości dodawania komentarzy przez osoby anonimowe. Poproszę o wyrażanie swojego zdania nie z anonima, dziękuje. 

2 komentarze:

Obserwatorzy

Chat~!~