Muzyczka xD

niedziela, 21 czerwca 2015

3 - Samotność od czasu do czasu jest dobra.

"Przyczyną miłości jest dobro, a to, co jest dobre, definiuje się przez wiedzę; i można kochać to tylko, o czym się wie, że jest dobre."

Słyszeliście kiedyś, że nawet w tłumie ludzi można czuć się samotnym? Może nie jestem w tłumie ludzi, to tylko rodzice. Jednak samotny się czuje. Nie rozmawiam z nimi wcale, pomijając krótkie powitanie każdego ranka. Czasami dobrze mi robi taka samotność. Jednak gdy już się zrelaksuje, poczuje jak kiedyś, gdy bylem dzieckiem, zadzwoni telefon. Piekielne urządzenie, które tak bardzo jest mi potrzebne gdy jestem daleko od domu, a które w tym momencie mam ochotę najzwyczajniej w świecie wyrzucić przez okno. Sięgnąłem po ten dość mało potrzebny mi w tym momencie przedmiot, i spojrzałem na ekran. Westchnąłem, widząc kto dzwoni. Czy ona kiedyś da mi święty spokój? Przed wyjazdem prosiłem ją, by ograniczała się z dzwonieniem do mnie. Czyżby przekaz nie dotarł, i będę musiał go powtórzyć? Nie lubię dwa razy mówić tego samego, wie o tym. Odebrałem w końcu ten telefon, przykładając go do ucha.
- Clara, prosiłem o coś... - zacząłem, nie dała mi mówić dalej.
- Wiem, przepraszam... Po prostu się już stęskniłam. Żałuje, że nie pojechałam z tobą.
- Wiesz że nie mogłaś - westchnąłem ciężko - Po pierwsze, pracujesz. Po drugie, moi rodzice nie wiedzą że mam dziewczyna, i lepiej by tak zostało. Zaraz rozpoczęłyby się niepotrzebne kłótnie, nie chce tego.
- Yhym... Mogę przyjechać, chociaż na parę godzin? Nie zauważą mnie nawet.
- Czemu jesteś taka pewna? Nigdy nie widziałaś tego miejsca.
- Nie chcesz mnie widzieć?
- To znaczy... Clara, proszę. Dwa miesiące i wracam.
- To długo. - stwierdziła.
- Nie myśl o rozłące, to minie szybciej. I nie wydzwaniaj do mnie... Poczekaj, aż ja zadzwonię. Kocham cię, cześć.
Nie dając jej dojść do słowa, odłożyłem telefon. Dlaczego nie chciałem, by przyjeżdżała? Proste. Rodzice zgodzili się na moją naukę muzyki, ale nie tańca, a jednak to głównie tam robię. Clara na pewno by się wygadała, nie wie że nie wiedzą że tańczę. Chyba by mnie więcej już do Madrytu nie puścili. Jeszcze dodając do tego fakt, że moja dziewczyna jest... Powiedźmy że ciut starsza ode mnie, chyba by oszaleli. Szczególnie ojciec. Nie jest ze mną spokrewniony, a się czepia. Spojrzałem za okno. Pogoda wcale nie zachęcała do wyjścia na zewnątrz. To jest chyba jedyne, co mnie tutaj hamuje.

- Co ty tu jeszcze robisz? - zdziwiła się moja mama, gdy na chwile weszła do mojego pokoju.
- Leżę sobie. Pogoda kiepska, gdzie mam iść? - spytałem, na chwile przerywając słuchanie ulubionej muzyki i wyciągając z uszu słuchawki.
- Pogoda cię zwykle nie zatrzymywała. - stwierdziła.
- Dorosłem. Nie chce się przeziębić i musieć tutaj siedzieć dłużej. - posłałem jej nikły uśmiech, znowu zakładając słuchawki. Mama odpuściła sobie rozmowę ze mną. Wzięła co chciała i opuściła mój pokój. Poczekam aż przestanie padać, i pójdę. Nie chce tu siedzieć całe dnie.
Na szczęście, już po godzinie wyszło słońce, co umożliwiało mi spacer. Zanim rodzice się zorientowali, mnie już nie było w domu. Z resztą, jak zawsze. Gdy tak sobie chodziłem, ze słuchawkami w uszach, nagle dogoniła mnie Violetta.
- Co tak sam chodzisz? - spytała - Mogę się dołączyć do spacerku?
Spojrzałem na dziewczynę, wyciągając z uszu słuchawki. Posłałem w jej kierunku delikatny uśmiech. Clara by mnie zabiła, za to co zaraz powiem.
- Oczywiście. W końcu niedawno mówiłem, że nie lubię samotności. - zaśmiałem się, chowając telefon ze słuchawkami do kieszeni bluzy, uprzednio wyłączając muzykę. - Jak z nogą? Już nie boli?
- Jak widzisz, nie. Muszę chyba jednak ograniczyć to łażenie po drzewach, bo czuje że kiedyś sobie naprawdę coś zrobię.
- Wiesz, też kiedyś tak łaziłem. I połaziłbym sobie pewnie jeszcze, gdyby nie to że będąc w Madrycie nie bardzo miałem na to możliwości, i teraz pewnie bym nie potrafił na to drzewo wleźć. - zaśmiałem się. Mieszkając w Madrycie okropnie się zmieniłem... Ale czuje, że to dobrze.
- No widzisz, ile tracisz. Nie myślisz czasem, żeby tutaj wrócić?
- Nie, nie chce... Uczę się tam, mam przyjaciół... Nie chciałbym tego teraz zostawiać. Sam zapewne wiesz, o czym mówię. Rozstanie było trudne, prawda?
- Może i tak... Ale myślę, że dobrze mi zrobiło. Nadal mam kontakt z przyjaciółmi, a samotność od czasu do czasu jest dobra, nie sądzisz?
- Może i tak. Jednak nie mógłbym sam mieszkać w takim miejscu. - stwierdziłem. - Lubie ludzi, muszę mieć z kim porozmawiać.
- A w Madrycie mieszkasz sam...?
- Do tej pory mieszkałem w internacie, więc nie sam. - zaśmiałem się - A na ten rok najprawdopodobniej przeprowadzę się do swojej dziewczyny.
 - To dziwne, że jej i twoi rodzice się na to zgadzają. - stwierdziła nagle.
- Jej rodzice nie mają nic do powiedzenia, jet=st już dorosła. A moi niech żyją ze świadomością, że nadal mieszkam w tym internacie. - uśmiechnąłem się pod nosem.
- Masz starszą dziewczynę? Cóż... I zapewne twoi rodzice nic o tym nie wiedzą?
- Skąd wiesz? - trochę się zdziwiłem.
- Mam nadzieje, że poradzisz sobie w Madrycie, gdy już tam zamieszkasz. - powiedziała, ignorując moje pytanie. - Muszę już iść. Pa.
Po tych słowach, szybko odeszła. Stałem, wpatrując się w odchodzącą dziewczynę. Jednak długo nie było mi dane cieszyć się samotnością.
- Zgadnij kto to? - usłyszałem dobrze mi znany głos, i poczułem zimne dłonie zakrywające mi oczy.
- Co ty tu robisz? - zdziwiłem się. Przecież mówiłem, by nie przyjeżdżała... 

5 komentarzy:

  1. Zajebiste inaczej tego ująć nie potrafię. Doskonale piszesz i bardzo ciekawie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pati, serio? Clara jego dziewczyna? Matkoo ;-; :"D Rozdzial jak zawszee zajebisty *.* :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe <3
    Proszę szybko next, bo nie mogę, no hsaciwefc...

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Chat~!~