Muzyczka xD

niedziela, 11 maja 2014

"Miłość? Jak będę chciała pocierpieć, przytrzasnę sobie rękę drzwiami." (połączona cześć 1, 2 i 3)

Takie przypomnienie :D Ktoś jeszcze pamięta tą historię? A ktoś jeszcze jej nie zna? Dostałam prośbę, by napisać 4 cześć. Więc... No cóż, piszę. Ale najpierw przypomnienie. Mam nadzieje że nie będziecie błagać o kolejne części, bo chyba założę do tego kolejnego bloga, haha xD
A co do tego że przestaje pisać... Zostaje, ale rozdziały będą rzadziej, do momentu wystawienia ocen.
Miłego czytania !
*** - tak będę oznaczała zmianę części xD

***

- Haha! Nie przypominaj mi! - powiedziała po raz kolejny Violetta, oglądająca akurat zdjęcia z dzieciństwa razem z Diego. Od samego początku byli najlepszymi przyjaciółmi i mieli nadzieje że tak będzie już zawsze. Nadzieja w końcu zawsze umiera ostatnia. Dziewczyna spojrzała na wskazówki zegara.
- O rany! Diego, jestem już spóźniona! Za 10 minut mam spotkanie z Leonem! Cześć! - powiedziała Violetta łapiąc torebkę. Pocałowała chłopaka w policzek, zostawiając na nim uroczy ślad wiśniowego błyszczyka którego dziewczyna przeważnie używała. Chłopak dotknął tego śladu koniuszkami palców i uśmiechnął się szczęśliwy jak małe dziecko. Od dawna podobała mu się Vilu, jednak ze względu na przyjaźń i związek Violetty z Leonem postanowił nikomu o tym nie mówić.
~ Następnego dnia ~
- Diego, ty jej to musisz powiedzieć. - powtórzyła już chyba po raz setny Camila. Chłopak zaczynał żałować że jej wszystko powiedział. W tym czasie do sali weszła szczęśliwa para - Leonetta. Ostatnio wszyscy tak na nich mówili. Było to dla nich prostsze. Diego odpowiadała jednak bardziej wersja "Dieletta", jednak skutecznie to ukrywał. Cami trzepnęła go w łeb i wywróciła oczami.
- No co? Nie chciałbyś posmakować tego jej wiśniowego błyszczyka prosto z jej ust? - zaśmiała się Camila, tak jakby specjalnie chciała go sprowokować. Diego jednak był silny. Dawał wszystkim którzy znali jego tajemnice przykład. Jeśli kogoś kochasz, puść to wolno. Dopiero kiedy wróci, jest twoje. Jednak Diego nie zamierzał mówić dziewczynie o tym co czuje. Dlaczego? Uważa się za jej przyjaciela, więc nie potrafi wyrządzić jej żadnej krzywdy. Miał dość patrzenia na te "cukierkową Leonette", jednak jeśli jego przyjaciółka jest w tej parzę szczęśliwa nie będzie się w nic wtrącał. Czuł że z każdym dniem coraz bardziej ją traci.
- Camila, czy ty specjalnie mnie denerwujesz? - zapytał odwracając się w kierunku dziewczyny.
- Nie, no co ty! Ja cie nie denerwuję. Prowokuje, ale nie denerwuję. - dziewczyna uśmiechnęła się w stronę Diego, co jeszcze bardziej go wkurzyło.
- Jak ja z tobą wytrzymuje? No jak?
- Jestem twoją przyjaciółką. Jedyną która zna twój sekrecik i której możesz się wygadać, więc musisz wytrzymać misiaczku.
- Zaraz cie... - zaczął chłopak, ale nie dokończył, ponieważ Pablo zawołał jego i Violette na scenę. Od samego początku twierdził że Violetta powinna zaśpiewać z Diego, nie z Leonem. To było właśnie dla Leona trochę irytujące. Camila przyglądała się uważnie dwójce przyjaciół stojącej właśnie na scenie. Kiedy tylko Diego starał się przysunąć do Violetty, ona go odpychała nie wiedząc że go tym rani. Gdy tylko skończyła się ta nieszczęsna piosenka Diego tak jak zawsze jak najszybciej zeskoczył ze sceny i wyszedł z sali. Od jakiegoś czasu nikt już za nim nie biegł, bo wszyscy wiedzieli dobrze co zrobi. Do Camili chcącej jednak wyjść za chłopakiem podeszła Violetta.
- Wiesz o co mu chodzi?
- Wiem, nie mogę powiedzieć. - odpowiedziała tajemniczo rudowłosa po czym pobiegła za chłopakiem znikającym w drzwiach jednej z sal.
- O co mu chodzi...? - spytał Leon podchodząc do Violetty.
- Nie mam pojęcia, ale spotykam się z nim dzisiaj wieczorem. Wyciągnę to wtedy od niego, przecież zawsze sobie wszystko mówimy.
~Wieczorem~
Diego siedział w swoim pokoju brzdąkając na gitarze. Dopiero po jakimś czasie zorientował się że za chwilę spotyka się z Violettą. Nie chcąc spóźnić się na spotkanie z przyjaciółką narzucił szybko kurtkę i wybiegł z domu. W pewnym momencie musiał przebiec przez ulicę by na czas dostać się do parku, czyli miejsca spotkania z Violettą. Zapomniał jednak spojrzeć najpierw czy nic nie jedzie i wpadł pod samochód. Violetta w tym czasie szła sobie spokojnie na miejsce spotkania. Minęła ją karetka jadąca na sygnale, jednak dziewczyna nie bardzo zwróciła na to uwagę, ciesząc się na spotkanie z przyjacielem. Kawałek dalej dostrzegła zbiorowisko ludzi. Zaciekawiona podeszła.
- Przepraszam... - zwróciła się do kogoś kto nadal patrzył w miejsce wydarzenia - Co tu się stało?
- Jakiś chłopak wpadł pod samochód. - odpowiedziała jej jedna z osób które widziała całe zdarzenie. Violetta zaczęła się przepychać do przodu, sama nie wiedząc dlaczego. W tym momencie zobaczyła Diego. Tak, Diego. Nie chciała w to uwierzyć. Widok przyjaciela lezącego na ziemi, nieprzytomnego sprawiał że czuła się okropnie.
- Dlaczego właśnie on...? - szepnęła przyglądając się jak bezradni lekarze starają się przywrócić mu życie. W końcu się poddali. Poddali się... Jeden z lekarzy powiedział w końcu że nie jest w stanie nic zrobić. W tym momencie po policzkach Violetty zaczęły lecieć tysiące łez. Przyglądała się jak jej przyjaciel, ktoś kogo kochała nad życie znika w czarnym worku na zwłoki. Ktoś w końcu zauważył stan dziewczyny i odciągnął ją do ławki, widząc że ledwo co utrzymuję się na nogach.
- Co się stało? Dobrze się czujesz? - spytała troskliwie jakaś starsza pani, na co Violetta zareagowała tylko głośnym płaczem.
- On... Jego już nie ma... Nie ma go! - prawie krzyknęła dziewczyna. Starsza pani zaczynała chyba rozumieć o co chodzi, więc nie drążyła tematu.
~W dniu pogrzebu Diego~
Violetta siedziała cały czas przy trumnie chłopaka, starając się zrozumieć że tak musi być. Ale dlaczego? Tego nie rozumiała... Wiedziała tylko jedno. Że tylko jego zawsze kochała.

***

"Wróciłem do ciebie, stoję tu jak dawniej!
Chciałbym Cię przytulic - kocham Ciebie Skarbie !
Śmierć zabrała mnie, lecz moja dusza pozostała. 
Obiecałem Ci że nigdy nie zostaniesz sama!
A to uczucie było zawsze silniejsze od śmierci... 
Nikt nie rozerwie tej więzi!"


Minęło sporo czasu od śmierci Diego, jednak Violetta nadal nie mogła się pozbierać. Już dawno zerwała z Leonem, prawie wcale nie chodziła do studia. Muzyka stała się dla niej tylko przykrym wspomnieniem. Pasja, którą wcześniej dzieliła z przyjacielem straciła dla niej sens. Brakowało jej tych wieczorów w których siedziała z Diego i śpiewała razem z nim. Tych wspólnych wypadów na biwaki ich rodzin. Tak świetnie się dogadywali, a w jednej sekundzie wszystko przepadło. Kolejny dzień w którym Violetta siedziała w swoim pokoju wpatrując się w swój pamiętnik. Czytała każde wspomnienie związane z Diego. Brakowało jej tych kłótni, wygłupów i troski jaką obdarzał ją chłopak. O tym że był w niej zakochany dowiedziała się od Camili... Dziewczyna wszystko brała na siebie, twierdząc że to by się nie wydarzyło gdyby powiedziała wcześniej całą prawdę. Jednak Violetta była pewna że to właśnie jej wina, nie wina Camili.
Dziewczyna spojrzała na zegarek. Orientując się że już jest około 18 szybko wstała z łóżka i ruszyła się trochę ogarnąć. Jak zwykle o tej porze szła na cmentarz. Nie chciała ominąć ani jednego takiego dnia. Będąc tam czuła że Diego jest obok niej. Potrafiła siedzieć tam nawet kilka godzin, gadając cały czas, mając nadzieje że ją słyszy i rozumie.
- Violetta, znowu wychodzisz? - spytał German patrząc jak jego córka zmierza ku drzwiom.
- Tak, wychodzę. Chyba nie masz nic przeciwko? Wiesz gdzie idę...
- Dobrze, idź. Tylko tym razem nie siedź tam zbyt długo, to i tak bez sensu. - powiedział po czym udał się do swojego gabinetu. Violetta wiedziała że tylko ona rozumie dlaczego tam chodzi... Od razu ruszyła tam gdzie ma iść. Po drodze kupiła jeszcze jedną białą różyczkę. Codziennie zostawiała jedną, ani jednego dnia sobie nie odpuściła.  Kiedy doszła na cmentarz było zupełnie pusto. Najwyraźniej nie każdy miał potrzebę odwiedzania grobu bliskiej osoby tak często jak Violetta. Kiedy w końcu doszła do nagrobka na którym widniało "Diego Dominguez" ułożyła białą różyczkę i usiadła na ławce. Jak zawsze w tym momencie zaczynała płakać, nie wierząc że to właśnie on. Sama już wolałaby być na jego miejscu. Wiele razy wyobrażała sobie że jak się odwróci zobaczy go tam. Całego i zdrowego, czekającego aż go przytuli. Nigdy jednak nie stawało się to rzeczywistością. Patrzyła na szary nagrobek, starając się zrozumieć sens całej tej sytuacji. Wiele razy gdy tylko spotkała mężczyznę który siedział za kierownicą samochodu który zabił jej przyjaciela, miała ochotę właśnie jego rozjechać w tej sam sposób. Albo kogoś z jego bliskich, by zrozumiał jakie to dla niej ciężkie. On jednak nadal bezkarny chodzi po świecie, nie myśląc nawet o tym że przy grobie osoby którą zabił z białą różyczką codziennie siedzi zapłakana dziewczyna. W pewnym momencie usłyszała kroki. Odwróciła się. Kogo zobaczyła? Leona... Tylko jego jej tu brakowało.
- Nadal tu siedzisz? - spytał stając za dziewczyną. Nienawidził patrzeć jak cierpi, w końcu nadal ją kocha.
- Ja go kochałam... Kocham, zrozum to Leon. - powiedziała nadal patrząc przed siebie. Z jej oczu nadal leciały łzy.
- Wiem... Ale on nie żyje.
- Musisz mi to ciągle przypominać?! Po co w ogóle tu przyszedłeś?! Żeby mnie bardziej zdołować?!
- Nie... Przepraszam. Naprawdę lepiej już pójdę, nie chce byś się na mnie złościła. - powiedział chłopak, po czym jak najszybciej opuścił najbliższe otoczenie Violetty. Około 21 po Violette w końcu przyjechał Ramallo, twierdząc że powinna już wracać do domu. Nie bardzo chciała, najchętniej zostałaby przy grobie cała noc. Jednak było to niemożliwe, bo ojciec prędzej czy później by ją stąd zabrał. Rozumiał cierpienie swojej córki, jednak uważał za przesadne by spędzała pół swojego życia na cmentarzu wpatrując się ciągle w nagrobek.

~ W nocy ~
Violetta siedziała na łóżku, cały czas nie mogąc zasnąć. Często zdarzały jej się bezsenne noce. Uspokajał ją i usypiał nagrany na komórce śpiew Diego. Była to jedna z największych pamiątek po Diego. Wzięła słuchawki i zaczęła słuchać, powoli zasypiając. Po jakimś czasie wydawało jej się że się obudziła. Zorientowała się że to tylko sen, gdy w drzwiach pokoju zobaczyła Diego. Wstała i od razu do niego podbiegła i przytuliła go. Ten sen był spełnieniem jej marzeń. Mogła w końcu go przytulic, normalnie z nim porozmawiać.
- Violetta... Przepraszam... - powiedział od razu. Violetta zdała sobie sprawę że rozmawia teraz z tym prawdziwym Diego. W jakiś sposób musiał się z nią w końcu skontaktować, nie mógł patrzeć na jej łzy.
- Dlaczego ty mnie przepraszasz? - spytała zdziwiona przyglądając się chłopakowi.
- Jak to dlaczego? To wszystko tylko i wyłącznie moja wina. Przeze mnie ciągle płaczesz. Z mojej winy zerwałaś z Leonem. To ja sprawiłem że nie jesteś szczęśliwa.
- Nie miałeś na to wpływu! - prawie krzyknęła Violetta.Obwiniał się tak samo jak ona obwiniała się o jego śmierć.
- Może i nie miałem... Jednak ty również się nie obwiniaj. Kocham cię... - powiedział. Zauważył w oczach dziewczyny łzy. Pierwszy raz jej to powiedział i to tylko w jej śnie. Po jego śmierci.
- Ja ciebie też kocham. - odpowiedziała zbliżając się do niego. Ich usta złączyły się w pocałunku.
 Tuż po pocałunku dziewczyna się obudziła. Nie mogąc uwierzyć że tak to wszystko się skończyła zaczęła płakać. Do jej pokoju wbiegła zmartwiona Angie.
- Kochanie, co się stało? - zapytała siadając obok niej na łóżku.
- Diego... Śnił mi się Diego. - powiedziała płacząc jeszcze bardziej. Przytuliła się do cioci wiedząc, że to była ostatnia szansa na rozmowę z przyjacielem.

***

Po śnie Violetty wszystko jakoś zaczęło toczyć się inaczej. Gdy tylko Vilu chciała porozmawiać z przyjacielem, on pojawiał się w jej śnie jak na zawołanie, co sprawiło że wiedziała że jest przy niej i nigdy jej nie opuści. Znowu zaczęła chodzić do studio, muzyka przypominała jej Diego, co było dla niej dużo lepszym wspomnieniem niż w pierwszych miesiącach. Właśnie siedziała w studio i śpiewała "Hoy Somos Mas". Ta piosenka kojarzyła się jej dobrze od zawsze, bo napisał ją Diego. Nagle do sali wszedł Leon.
- Cześć kochana, znowu ta piosenka? - zapytał stając obok niej. Objął ją ramieniem i pocałował w policzek. W końcu ostatnio byli razem, tak jak Diego uważał że będzie najlepiej. Kochała Leona i kochała Diego, ale przecież nie mogła wyciągnąć tego którego bardziej kocha z grobu. - Diego znowu się "odezwał"?
Leon do tej pory nie wierzył Violettcie że chociaż raz rozmawiała z Diego. Po prostu nie wierzył w takie rzeczy. Diego w końcu nie żył, czyli dla niego po prostu nie istnieje. Violetta nie zauważała tego, jak narazie.
- Tak odezwał się, wiem że w to nie wierzysz ale z nim rozmawiałam! - zaśmiała się dziewczyna.
- A niby skąd wiesz że nie wierzę? - trochę zdziwił się Leon.
- Diego mi powiedział, on widzi wszystko.
- Ty sobie chyba żartujesz! Violetta, czy ty naprawdę nie rozumiesz że on nie żyje?! - spojrzał na nią poważnie trochę zdenerwowany.
- To że tobie się jeszcze nie pokazał to nie moja wina. Ze mną rozmawia. Kocha mnie. - powiedziała Violetta odsuwając się od Leona. Wzięła swoją torebkę.
- Dlaczego tak myślisz? Dlaczego przed śmiercią ci tego nie powiedział?
- Bo nie miał odwagi.
- Violetta! Czy ty nie rozumiesz że to są tylko twoje sny?! Chcesz żeby był obok, ale go nie ma więc twoja podświadomość go sobie stworzyła!
- Nie denerwuj mnie lepiej!
- Zrozum wreszcie, on nie żyje! Nie ma go! - krzyknął Leon. Violetta od razy wybiegła z sali ze łzami w oczach. Nikt jej nie rozumiał. Usiadła w końcu na łóżku w swoim pokoju i zaczęła pisać w pamiętniku. Wszystko było niby łatwiejsze niż miesiąc temu, jednak o wiele trudniejsze niż przed śmiercią Diego. Tak bardzo chciała by ktoś uwierzył jej w to że z nim rozmawia, że on ją nadal kocha... Ale kto uwierzy w "duchy" tak jak to mówił jej ojciec. Myślała że Leon ją rozumie... Jednak nie, nie rozumie. I to było dla niej najgorsze, bo w końcu to był jej chłopak. Znowu wszystko zaczęło się sypać

. Położyła się do łóżka i już po chwili spała. Znowu jak na zawołanie w śnie pojawił się Diego. Niemal natychmiast wstała i się do niego przytuliła, tak jak zawsze.
- Co się znowu stało? - zapytał ten "duch", tak jak wszyscy go nazywali od samego początku. Ten "duch" jednak bardziej martwił się o Violette, niż rzeczywiści ludzie.
- Nic... Nikt mi nie wierzy i tyle. Wszyscy mówią że sobie ciebie wymyśliłam. - powiedziała Violetta siadając na łóżku. Diego od razu usiadł obok niej.
- A może wymyśliłaś? Może nie jestem prawdziwy? - zapytał obejmując ją ramieniem.
- Jesteś prawdziwy! Ja to wiem, ja to czuje... Jesteś prawdziwy, prawda?
- Dla ciebie owszem, ale nikt inny we mnie nie uwierzy. Wiesz przecież w jakim żyjesz otoczeniu. A Francesca? Wierzy ci? Camila?
- Obie stoją po stronie Leona. Trochę dziwne to... Nie dziwie się że mój tata mi nie wierzy, ale Camila?
- Przestań, to nie jest dziwne. Jestem dla nim duchem który cie nawiedza. - "duch" wywrócił oczami - Albo po prostu wyobraziłaś sobie że cie nawiedza.
- Ale istniejesz, chociaż jako duch. - zaśmiała się w końcu Violetta.
- Najważniejsze że ty w to wierzysz... Wiesz, chyba już więcej do ciebie nie przyjdę. Wychodzą z tego same problemy...
- Diego! Nieprawda... Z tobą zawsze mi jest lepiej.
- Ale już byś zapomniała gdyby mnie nie było. Wiesz gdzie się kiedyś spotkamy... Pamiętaj że cie kocham. - powiedział po czym delikatnie musnął usta dziewczyny. Violetta od razu się obudziła, zalana łzami. Teraz i on ją opuścił... Nie rozumiała tego, w końcu powiedział jej że ją kocha. W tym czasie duch Diego stał obok jej łóżka. Przecież by jej nie opuścił, jednak nie chciał by go widziała i opowiadała o tym wszystkim, bo w końcu zamkną ją  w jakimś pokoju bez klamek. W końcu Violetta nie wytrzymała. Wzięła jakieś tabletki i połknęła je wszystkie na raz. Diego starał się ją jakoś powstrzymać, ale co miał zrobić? W końcu był tylko duchem... Patrzył jak dziewczyna którą kocha umiera. Wiedział teraz co ona czuła gdy widziała jego w takiej sytuacji... Ale też wiedział że musi coś zrobić, inaczej dziewczyna za chwilę będzie razem z nim... Co nie było raczej jego marzeniem.

13 komentarzy:

  1. I po raz kolejny nie mogę przestać płakać...
    To musi być takie piękne?...!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow,to piękne.Łezka w oku się kręci.Nie wiem jak mogę to opisać.Jako coś pięknego,wspaniałego,prawdziwego...??
    Tak,prawdziwego.To w części przypomina mi jak umarł mój najlepszy przyjaciel.To było coś okropnego i wiem jak musiała czuć się Vilu.
    Gdybyś mogła to pisz więcej takich OP proszę ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie piszesz :D
    Cieszę się że nie porzuciłaś bloga ..
    Smutny rozdzialik , też bym ..
    nie będę kończyć .. KOCHAM CIĘ ! PO HYM.. ROZDZIALSKU I PO PISALSKU XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ty mnie kochasz xD
    W końcu ^^
    Czekam na TĄ 4 część :**
    Całuję niedająca ci spokoju Tala xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Piekne. Poplakalam sie.
    A to jest jednorazowka?( Mam nadzieje ze tak)
    Jak nie to dalszych rozdzialow bez Diego nie przezyje :)
    Ale i tak bede czytac bo piszesz pieknie.

    Pozdrawiam i zycze weny. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli coś co ma już 3 części i 4 w drodze można nazwać jednorazówką, to tak. To jest jednorazówka :D

      Usuń
  6. dziewczyno i ty jeszcze śmiesz uważać, że nie masz talentu ?
    śmieszna jesteś ❤❤
    piszesz cudownie i nigdy nie przestawaj ❤❤

    jejku wzruszyłam się ❤❤
    nie mam słów by to opisać - po prostu, cudownie ❤❤
    czekam na kolejne twój rozdział lub dzieło napisane przez Ciebie ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam to już po raz setny i po raz setny ryczę :d

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mam słów...po prostu piękne ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękny <3 Jak czytałam to płakałam :*:c

    OdpowiedzUsuń
  10. Matko to jest piekne. Mam nnafzieje ze dodasz szybko kolejna czesc. Ta krota historia jest lepsza niz normalne opowiadanie (tamti tez jest super) rozdzialy sa dluzsze, fabula batdziej dopracowana. Powinnas sie skupic na takich krotkich historiach.

    A co do rozdzialu to swietny. Wzruszajacy.! Mam nadzieje ze Diego zesle kogos dla Vilu. Jakuegos innego Diego

    OdpowiedzUsuń
  11. Będzie 4 cz.? Jak tak, to kiedy?
    Suuuuper <3
    Wzruszający <3
    Kocham Twój blog i Twoje rozdziały!!! :)
    MASZ TALENT! :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Chat~!~